Sporo przepowiedni wiązało się z wiosną, ważną w życiu wsi porą roku. Gospodarze, rozpoczynając pracę w polu, z niepokojem obserwowali niebo, czy nie poskąpi im ono pomocy. Patrzyli z uwagą, czy horyzont nie bywa zbyt mglisty, bo „Ile mgieł w marcu, tyle deszczu w czerwcu”. Wiedzieli też, że „Suchy marzec, maj niechłodny, kwiecień mokry, rok niegłodny”. Na podstawie majowej pogody przewidywano jej przebieg w następnych miesiącach: ,,Czerwiec po deszczowym maju często dżdżysty w naszym kraju”.
Martwiono się, gdy 8 czerwca padało, bo „Gdy się Medar rozpłacze, a Jaś nie utuli, popłacze jeszcze do Urszuli”, czyli do 21 października, co mogło zakończyć się klęską dla rolnictwa. Jeszcze bardziej niepomyślną była ulewa 2 lipca, ponieważ: „Gdy w Nawiedzenie deszcz pada, 40 dni ulew nielada”. Biada wówczas zbiorom i gospodarzom. Na szczęście rzadko lato bywało tak mokre, znacznie częściej słońce sprowadzało suszę: „ Od lip ciągnie wonny lipiec – nie daj słonku kłosa przypiec”.
Latem, które dla mieszkańców wsi było okresem wytężonej pracy, powtarzano: „W sierpniu przewodzi sierp – mitręgi nie cierp”. A już po najważniejszych zbiorach, pierwszego września, przypominano: „Dzień św. Idziego, gdy się wypogodzi, cztery niedziele potem pogoda dogodzi”. 15 i 21 września zapewniano: „Pogoda na Nikodema, niedziel cztery deszczu nie ma”, a gdy: „Pogoda na Mateusza, cztery niedziel się nie rusza”. Bardzo ważny był również dzień św. Michała, czyli 29 września, bo mówił o dalekiej jeszcze zimie: „Gdy noc jasna na Michała, to nastąpi zima trwała” lub też: „Ptaszki przed Michałem odleciały, będzie ostry grudzień cały”. Inne przepowiednie wskazujące na bliską i ostrą zimę: „W jesieni gdy tłuste ptaki, mróz w zimie nie byle jaki”. Tym, którzy zawczasu chcieli wiedzieć, jaka będzie najzimniejsza pora roku, radzono także: „ Na Wszech Świętych sztuka: utnij gałąź z buka, gdy już soku niema, będzie tęga zima”. Wielkie znaczenie przywiązywano również do pogody w dzień św. Marcina, bowiem: „Jaki Marcin, taka zima”. A gdy nadszedł ostatni miesiąc roku, zauważano: „Mroźny grudzień, wiele śniegu – żyzny roczek będzie w biegu”, a także „Boże Narodzenie białe – Wielkanoc zielona”. Sporo przepowiedni było związanych z 2 lutego: „Gdy w gromnice z dachów ciecze, zima jeszcze się odwlecze”, bo „ Luty bywa różnie zmienny, pół zimowy, pół wiosenny”. Inne przysłowie dopowiadało – „Czasem luty się zlituje, że człek wiosnę czuje, ale czasem tak się zżyma, że człek prawie nie wytrzyma”. A wytrzymać trzeba jeszcze było, bo marzec i kwiecień to kapryśnie pod względem pogody miesiące. O tym ostatnim mówiono: „łudzikwiat”, bo, mimo nadziei, daje kwiatów jak na lekarstwo.
I w ten sposób ,,obiegliśmy rok gospodarski, przepełniony przepowiedniami pogody (...), które posiadają swe uzasadnienie w wielowiekowym doświadczeniu naszych przodków i sprawdzają się niejednokrotnie”.
Dziś, w czasach nowych rozwiązań technologicznych, zwłaszcza w dziedzinie meteorologii i rolnictwa, użyteczność przepowiedni ludowych nie jest już tak duża jak dawniej. Większość z nas podchodzi do nich sceptycznie. Przysłowia stanowią jednak interesujący element tradycyjnego folkloru ludowego, są śladem zmysłu obserwacyjnego wielu pokoleń i choćby z tego względu warto o nich pamiętać.
Źródło "Farmer" 06/2006
