Ubiegły rok nie był taki zły jak obawiali się producenci mleka 12 mies. wcześniej. Niektórzy wieszczyli powtórkę 2008 r., gdy średnia cena skupu spadła z 1,32 zł do 0,88 zł/l, czyli o 33,5 proc!, a spadek chociaż już mniej dynamiczny został powstrzymany dopiero w sierpniu 2009 r. przy średniej cenie niecałe 0,86 zł/l. Co prawda nastąpił spadek ceny, ale nie aż tak mocny jak w kreślonych najczarniejszych scenariuszach i co ważne trwał krócej.

Od stycznia do sierpnia średnia cena za 1 litr białego złota spadła z niewiele ponad 1,29 do 1,13 zł, czyli o 12,7 proc. Wrzesień i październik przyniósł już ponad 4 proc. wzrost ceny do blisko 1,18 zł/l, a listopad i grudzień raczej na pewno były miesiącami dalszej poprawy sytuacji (jeszcze brak oficjalnych danych, ale część mleczarń podwyższyła w tym okresie cenniki). Z kolei biorąc pod uwagę koszty produkcji, które wzrosły w stosunku do 2008/9 (ceny pasz- zboże, paliwo, energia itp.) i porównywalny pułap ceny z którego rozpoczął się spadek - 1,32/ 1,29 zł/l (patrz wykres), to realnie spadek efektywności produkcji był znacznie wyższy niż to mówią suche liczby. Średnioroczna cena osiągnięta w 2008 r. wyniosła 1,03 zł/l, a w 2009 r tylko 0,89 zł/l, w 2012 będzie prawdopodobnie na poziomie ok. 1,20 zł/l. Czy w takim razie wszystko co najgorsze producenci mleka mają za sobą? Czy ich obawy sprzed roku nie były uzasadnione? Otóż wydaje się, że nie. Najgorsze może być dopiero przed nimi.

Pierwszy problem stoi tuż u drzwi. Wszystko wskazuje na to, że w obecnym roku kwotowym (IV 2012- III 2013, jeżeli nie spadnie tempo dostaw, zostanie przekroczony limit produkcji przypadający na nasz kraj (krajowa kwota), który wynosi 9,956 mln ton mleka o referencyjnej zawartości tłuszczu. Przez pierwsze siedem miesięcy roku kwotowego (kwiecień- październik), producenci dostarczyli 5,94 mln ton mleka (o 5,7 proc. więcej niż w tym samym okresie ub. r. kwotowego), stanowi to wykorzystanie kwoty krajowej dostaw w 60,61 proc. i 62,40 proc. wykorzystania kwot indywidualnych przysługujących dostawcom hurtowym (bez kwoty sprzedaży bezpośredniej).

Jeżeli tempo skupu utrzyma się na tym poziomie, przekroczenie kwoty może wynieść ok 2 proc., czyli prawie 200 tys. ton mleka. Kary za przekroczenie limitu są bardzo wysokie, wynoszą 27,83 euro za każde 100 kg mleka o referencyjnej zawartości tłuszczu. Z grubsza licząc ok. 1,2 zł/l. Oznacza to, że ci którzy przekroczą indywidualną kwotę hurtową mogą stracić średnio cały przychód ze sprzedaży mleka ponad limit. Łącznie kary (przy 200 tys. tom) wyniosą bagatela 56,6 mln euro! Jeżeli zabiegi ministra rolnictwa w kwestii ratowania sytuacji (m.in. przesunięcie z niewykorzystywanej w pełni kwoty dostawców bezpośrednich) nie przyniosą skutków, może lepiej pomyśleć wcześniej o wyeliminowaniu problemu- zakup, dzierżawa kwoty, wcześniejsze zasuszenie części krów, wcześniejszy czy większy niż zwykle remont stada itp. Tego typu rozwiązania mogą być znacznie tańsze niż płacenie kar.

Swoja drogą przekroczenie kwot indywidualnych raczej będzie dotyczyć hodowców, którzy inwestują, rozwijają swoja produkcję, ponoszą koszty modernizacji lub budowy nowych obór, zwiększają wydajność mleczną krów poprzez lepszą genetykę, żywienie i warunki utrzymani, czyli starają się być bardziej konkurencyjni na rynku- ...i za to są karani. Ale cóż takie są reguły. I tutaj dochodzimy do drugiego problemu. Regulacje rynku mleka przyjęte w Unii Europejskiej, czyli głównie kwotowanie produkcji mleka miały między innymi stabilizować rynek. Pomijam kwestie czy jest to skuteczny instrument czy nie. Ważniejsza dla producenta mleka jest stabilność i przewidywalność warunków prowadzenia działalności. Do tego systemu polscy (i nie tylko) rolnicy już przywykli i w nim funkcjonują. Tymczasem od 2015 r. kwoty mleczne mają być w UE zniesione.

To rodzi wiele wątpliwości i kontrowersji, czego wynikiem są liczne postulaty organizacji branżowych, czy demonstracje , chociażby ostatnia z końca listopada w Brukseli. Hodowcy polscy obawiają się, że po zniesieniu kwot mlecznych wzrośnie produkcja mleka, ale szczególnie w krajach starej piętnastki, w której cały system funkcjonowania rynku (produkcja mleka, przetwórstwo, handel) jest bardziej konkurencyjny i w efekcie ceny mleka spadną, na czym ucierpią przede wszystkim kraje takie jak nasz.

Tymczasem w Polsce potrzeba jeszcze wielu lat aby osiągnąć odpowiednią konkurencyjność. Niepewność co będzie od 2015 r. prawdopodobnie już w przyszłym roku zacznie odbijać się na zmniejszaniu jakże potrzebnych inwestycji w sektorze produkcji mleka. Hodowcy będą coraz bardziej obawiać się finansowania inwestycji w zwiększanie skali produkcji z kredytów nie mając pewności, czy po 2015 r. spłaca je. I koło się zamyka. Bo aby nasi producenci byli bardziej konkurencyjni na rynku europejskim musi następować m.in. dalsza koncentracja produkcji i wzrost wydajności.

Tymczasem zmiany zachodzą, ale powoli. W 2011 r. w Polsce ilość gospodarstw utrzymujących ponad 100 krów w ciągu 2 lat wzrosła aż o 137 proc., ale niestety z 276 do 655. Dynamika cieszy, ale ilość jest zdecydowanie niezadawalająca. Nie licząc gospodarstw posiadających 1-2 szt. (jest ich blisko 250 tys.) grupa hodowców posiadających od 3 do 19 krów liczy aż ponad 150 tys. Te gospodarstwa albo zwiększa skalę produkcji albo będą musiały z niej zrezygnować ze względów ekonomicznych, nie wytrzymają konkurencji. Dla porządku dodam, że stada liczące 20-99 krów posiada niespełna 30 tys. gospodarstw.

Wracając do cen. Sytuacja na rynku mleka, tak jak i innych rynkach jest zmienna uzależniona od wielu czynników. Jednym z nich jest globalizacja i coraz większa deregulacja rynków. Ceny mleka na świecie kształtowane są nie przez największych producentów, ale przez największych eksporterów. Największym producentem mleka krowiego na świecie jako grupa państw jest UE-27 - 150 mln t. rocznie, natomiast jako pojedynczy kraj - USA z produkcją ok. 90 mln ton, następnie Indie (50 mln ton plus 62 mln ton mleka bawolego), Chiny (37 mln ton), Brazylia (32 mln ton), Rosja (31 mln ton) i Nowa Zelandia z produkcja ok. 17 mln ton. I to właśnie Nowa Zelandia z wydawać by się mogło niewielką produkcją odgrywa kluczowa rolę w kształtowaniu światowych cen, jako największy na świecie eksporter przetworów mlecznych.

Smaczku dodaje fakt, że prawie 100 proc. rynku mleka opanowała jedna firma - Fonterra, w której działania wpatrzony jest cały świat (30 proc. światowego eksportu przetworów mlecznych). Wystarczy powiedzieć, że obniżki cen skupu mleka w Polsce na początku 2012 roku zbiegły się w czasie z obniżką cen skupu w Nowej Zelandii przez Fonterre o 7 proc. Jaki będzie rok 2013 pod względem cen? Cudów nie należy się spodziewać. Trudna sytuacja ekonomiczna na świecie, nie spowoduje raczej wzrostu cen. Dobrze będzie jeżeli ceny nie wrócą do trendu spadkowego. Jednak mając na uwadze inny charakter obecnego kryzysu w światowej gospodarce niż ten sprzed czterech lat, który spowodował paniczne spadki cen wszelkiej maści surowców (w tym mleka) nie powinno być aż tak źle.