Skąd taka zmiana, skoro dotychczas z tygodnia na tydzień zakłady mięsne podnosiły stawki za dostarczane zwierzęta? Ano właśnie, podnosiły, ale już przestały. Jak przekonują przetwórcy, cenniki poszybowały zbyt wysoko, aby można je było dalej zmieniać w górę.

Obowiązujące ceny za krajowy surowiec sprawiły, że import znów zaczął być opłacalny. Ale niewiele firm decyduje się na sprowadzanie surowca z zagranicy. Po co, skoro na naszym podwórku można kupić tyle, ile się chce – komentują przetwórcy.

Niepotrzebne są nawet podwyżki, skoro hodowcy w obawie przed przecenami, masowo przywożą do punktów skupu tuczniki. Większość zakładów weszła więc w ten tydzień z nowymi, niższymi cennikami.

Najczęściej obniżki sięgnęły 10 groszy za kilogram żywca. Ale są i takie firmy, które jeszcze nie zdecydowały się zejść z cenami w dół.
Teraz stawki w krajowych punktach skupu wahają się w zależności od rejonu kraju od 4,5 do 4,7 złotego za kilogram.

A w klasyfikacji poubojowej klasa „S” zaczyna się od 6 złotych za kilogram. Kończy na 6,25. Klasa „E” miejscami również przewyższa 6 złotych. W tym przypadku stawki wahają się od 5,80 do 6,20 zł/kg. Za rozliczenie w klasie „U” rolnicy dostają od 5,70 do 6,0 złotych. „R” jest wyceniana na 5,40 – 5,75.

Za to na targowiskach coraz drożej. Ceny prosiąt biją kolejne rekordy. W Małopolsce para tych zwierząt kosztuje już nawet 600 złotych. O 100 złotych taniej jest na Podlasiu, w Świętokrzyskiem i w Łódzkiem.

A jak ta sytuacja przekłada się na rynek mięsa? Ceny trzymają dość wysokie poziomy, co oczywiście przekłada się na ilość zawieranych kontraktów. Nikt nie chce ryzykować i zostać z towarem w magazynach, bo wciąż trudno odpowiedzieć na pytanie, jakie tuż przed świętami będą zamówienia ze strony handlowców.

Trwa jedynie polowanie na ceny, jako, że stawki potrafią się zmieniać nawet kilkakrotnie jednego dnia. Kto złapie okazję, kupuje. Ale nie ma potrzeby się spieszyć, bo towaru jest pod dostatkiem.

Duże zmiany w cennikach dotyczą głównie surowca z importu, który na tle krajowych ofert wypada gorzej. Jeśli więc ktoś decyduje się na kupno, to raczej wybiera rodzimy towar. Dla przykładu, polskie półtusze wieprzowe są sprzedawane średnio po 7 złotych za kilogram. Sprowadzane z zachodu Europy kosztują o 50 groszy więcej.

Źródło: farmer.pl