Bardzo silne wzrosty cen kukurydzy zapoczątkowane w 2010 roku doprowadziły do ukształtowania się szczytu w maju 2011 roku na poziomie ok. 246 euro/t na Matif, zbliżonym do szczytu poprzedniej hossy (sierpień 2007) oraz ok. 298 USD/t w sierpniu ub. r. na CBOT, pokonując nieznacznie szczyt z czerwca 2008 roku.

Zachowanie się cen na europejskiej i amerykańskiej giełdzie było zgoła odmienne. To nie był przypadek.

To miało swoje podłoże fundamentalne. Gorsze zbiory w USA, przy jednoczesnym wysokim zapotrzebowaniu, szczególnie ze strony przemysłu biopaliwowego spowodowało to , że ceny w ujęciu rocznym wzrosły. A wcześniej w trakcie roku były na rekordowych poziomach.

Nieco inaczej wyglądała sytuacja na giełdzie w Paryżu. Dobre zbiory w UE nie działały pro wzrostowo. Wręcz przeciwnie ceny od pół roku spadały. Dopiero druga połowa grudnia dała nadzieje na odwrócenie trendu. Czy będzie to trwałe? To się okaże.

Jednak nie ma co załamywać rąk. Sytuacja cenowa ( dla producentów, czyli rolników) jest nienajgorsza. Wystarczy popatrzeć na załączone wykresy.

Długoterminowy trend jest wzrostowy. Ceny mimo wszystko są w górnych poziomach cen historycznych.

Ale podobnie jak w przypadku pszenicy, uczestnicy rynku muszą się przyzwyczaić do rosnącej zmienności cen. To widać wyraźnie ( patrz poprzednie raporty). Silne wzrosty są bardzo często przeplatane silnymi spadkami i na odwrót.

Na zakończenie, ceny na naszym krajowym rynku „niby” nijak się mają do cen na giełdach światowych. To nie jest prawda. Postaram się za kilka dni wskazać zależność, która i tak już teraz jest znana- dzięki słabości złotego w Polsce ceny analizowanych towarów – czyli rzepaku, pszenicy i kukurydzy są na naprawdę wysokim poziomie.