Przede wszystkim importowaliśmy z Argentyny, Urugwaju, Nowej Zelandii, oraz Australii. O 11 proc. spadł w imporcie udział Brazylii. Natomiast w tym samym okresie UE wyeksportowała 83,1 tys. ton mięsa, czyli o 33 proc. mniej niż w roku 2008. Ograniczyliśmy eksport do Rosji i Szwajcarii w przybliżeniu o 60 i 40 procent. Za to hojniej o 60 procent „obdarowaliśmy” Chorwację, Macedonię (więcej o 20 proc.), jak również Kosowo, Bośnię i hercegowinę. 

A jak sytuacja wygląda u południowych sąsiadów? Czesi zamknęli 2009 rok w handlu żywcem wołowym nadwyżką na poziomie 49 477 ton. Największymi dostawcami wołowiny na rynek czeski były: Polska (43 proc. udział w handlu), Niemcy (21 proc. udział), Austria (12 proc. udział) oraz Irlandia (10 proc. udział).

Hiszpanie, do których Polacy lubią się porównywać na prawie każdym unijnym polu, sprowadzili łącznie 107,4 tys. ton mięsa. Najwięcej mięsa trafiało z Holandii, Polski, Niemiec oraz Irlandii. Najwięcej cieląt sprowadzano do Hiszpanii z Francji, Polski, Włoch oraz Niemiec.

Gdy wszystkim rośnie, Austriakom maleje. Wartość zeszłorocznego eksportu obniżyła się u nich o 10 procent do 7 mld euro chociaż i tak jest to poziom wysoki. Taka obniżka miała miejsce pierwszy raz 15 lat temu, kiedy Austria wstąpiła do Wspólnoty. Od czasu przystąpienia Austrii do Unii eksport wołowiny z tego kraju podwoił się.

A co poza Unią Europejską? Na przykład w Nowej Zelandii eksport wołowiny obniżył się z powodu kursu walutowego. Osłabienie dolara nowozelandzkiego sprawiło, że w sezonie 2009/2010 Nowa Zelandia wyeksportuje prawdopodobnie 346,8 tys. ton mięsa wołowego i cielęcego czyli o 4,2 proc. mniej niż w poprzednim sezonie.

Źródło: farmer.pl