Przypomnijmy: powiatowy lekarz weterynarii w Nowej Soli wydała decyzję nakazującą wybicie zdrowych 250 sztuk kur nieśnych w gospodarstwie prowadzącym działalność zarejestrowaną jako rolniczy handel detaliczny – pozostawiając natomiast drób w okolicy, nawet w gospodarstwach utrzymujących ptaki przebywające na swobodzie.

Więcej:

Grypa ptaków groźna tylko w małych gospodarstwach?

Pytaliśmy w MRiRW, czy w związku z tym minister nie zamierza uszczegółowić przepisów rozporządzenia określającego zasady walki z grypą ptaków. Jak się okazuje – nie zamierza.

„Ustawodawca, określając środki do wykrywania i zwalczania choroby, nie wskazuje, które z nich mogą lub powinny być zastosowane w konkretnej sytuacji, pozostawiając w tym przypadku powiatowemu lekarzowi weterynarii szeroki zakres uznania administracyjnego w wyborze. Takie postępowanie pozwala na wybór środków, których zastosowanie jest najbardziej adekwatne w konkretnej sytuacji.

Właściwy miejscowo powiatowy lekarz weterynarii, mający rozeznanie co do panującej na danym obszarze sytuacji epizootycznej, poziomu bioasekuracji, czy stanu poszczególnych gospodarstw, po przeprowadzeniu analizy ryzyka oraz uwzględnieniu wyników dochodzenia epizootycznego (tu ustala się czy istnieją tzw. Gospodarstwa kontaktowe), może określić stosowanie konkretnych środków administracyjnych, niekiedy w postaci nakazu zabicia ptaków, co jest zgodne z obowiązującymi przepisami. Powiatowy lekarz weterynarii może przy tym nakazać: zabicie lub ubój zwierząt chorych lub zakażonych, podejrzanych o zakażenie lub o chorobę albo zwierząt z gatunków wrażliwych na daną chorobę zakaźną zwierząt” – podano.

Ministerstwo jest też bezradne, jeśli chodzi o przyjrzenie się zawiłościom myślenia lekarz weterynarii, wydającej tak kontrowersyjne decyzje.

„Z punktu widzenia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt, różnorodne postępowanie w analogicznych lub bardzo zbliżonych stanach faktycznych, pozostające w granicach określonego prawem uznania administracyjnego, jest właściwe” – podaje ministerstwo.

Tymczasem nasz czytelnik zaskarżył do Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Zielonej Górze wydaną w jego sprawie decyzję, nakazującą ubój ptaków. Pozostaje pytanie, czy lekarz wojewódzki sprawdzi decyzję merytorycznie, czy też zbada tylko jej zgodność z przepisami – które są niedookreślone i zostawiają ogromne pole do oceny (czy całkowicie uznaniowej i dowolnej? Wszystko wskazuje na taki właśnie jej charakter) powiatowemu lekarzowi weterynarii.

- Jeśli byłoby to podejrzenie choroby, to powinni chociaż zutylizować ściółkę – mówi nasz czytelnik. -Poza zagazowaniem ptaków weterynaria nie zrobiła jednak nic. Przecież prowadziłem działalność zgodnie ze wszystkimi zasadami. Dlaczego wybrano moje kury do zagazowania?

Czy lekarz wojewódzki znajdzie odpowiedź na to pytanie?

Oczywiście ostatecznie sprawa może trafić do sądu. Tylko tu znów trzeba powtórzyć pytanie o to, czy sąd jest właściwym organem do badania pod kątem weterynaryjnym trafności i słuszności wydanej decyzji.

Bez odpowiedzi pozostały pytania skierowane do MRiRW: „czy sąd sprawdza merytoryczne (weterynaryjne) podstawy decyzji, czy tylko jej granice prawne? Czy ktoś nadzoruje bieżące decyzje podejmowane w poszczególnych powiatach - bo sposoby postępowania często bardzo się różnią? Jak jest nadzorowana bieżąca praca weterynarii powiatowej? Np. czy i kiedy kontrolowano decyzje wydawane w powiecie Biała Podlaska albo w Nowej Soli? Czy ktoś może wyjaśnić, dlaczego lekarz weterynarii w Nowej Soli wydał decyzję w sprawie wybicia drobiu w opisanym przeze mnie gospodarstwie, pozostawiając drób w sąsiednich?”

Jak można się dowiedzieć w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, ono „nie posiada kompetencji ani możliwości ingerowania w administracyjny tok postępowania organów Inspekcji Weterynaryjnej zarówno szczebla powiatowego, jak i wojewódzkiego”.

Jak więc wygląda nadzór MRiRW nad weterynarią?

Sama pani weterynarz też czuje się „na prawie” – już miesiąc nie odpowiada na skierowane do niej pytania.

Pozostaje tylko gratulować. Państwo zapłaci. Nie kwapi się zresztą do tego zbyt ochoczo – nasz czytelnik nie ma na ten temat żadnych wieści. Widać łatwiej zagazować, niż za to zapłacić. A przecież całości poniesionych strat nikt nie pokryje.

Dlaczego więc grypa ptaków była groźna akurat w tym gospodarstwie? Będziemy przyglądać się rozwojowi sytuacji i szukać odpowiedzi na to pytanie.