Trzy uczelnie rolnicze z Krakowa, Bydgoszczy i Poznania zamierzają otworzyć wydziały weterynaryjne od przyszłego roku akademickiego. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie otrzymało jeszcze formalnych wniosków w tej sprawie, ale z wypowiedzi wiceminister Grażyny Prawelskiej-Skrzypek można wnioskować, że przy spełnieniu wszystkich wymogów formalnych nie będzie utrudniać realizacji tych zamierzeń.
Innego zdania jest Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna, która sprzeciwia się rozszerzeniu liczby uczelni kształcących weterynarzy. Swoje stanowisko motywuje spadającym zapotrzebowaniem na usługi weterynaryjne na wsi.
Czy nie jest to jednak obawa, że zwiększony dopływ młodych lekarzy spowoduje otwarcie nowych lecznic i obniżenie cen za świadczone usługi? Postawienie tamy ambicjom młodych ludzi i zachowanie obecnego stanu, to najlepsza metoda obrony dotychczasowego poziomu dochodów.
Negatywną opinię o zwiększeniu liczby uczelni kształcących weterynarzy poparły też … cztery uczelnie rolnicze na który funkcjonują wydziały weterynaryjne. No cóż, przyzwolenie na otwarcie kolejnych wydziałów, ograniczy liczbę kandydatów zgłaszających się do tych uczelni. To także rodzi wymierne straty finansowe dla tych placówek oświatowych. Dotacja ministerialna zależy od liczby studentów.
Nic więc dziwnego, że praktykujący weterynarze i zainteresowane sprawą uczelnie „wespół, zespół” zabiegają w ministerstwie o storpedowanie inicjatywy rozszerzenia kształcenia kadr dla weterynarii.
Źródło: farmer.pl
Komentarze