Do naszej redakcji zwróciła się młoda rolniczka, która znalazła dla siebie niszę, w której chciała rozwijać swój biznes. Dogłębnie zbadała rynek, znalazła zbyt na przyszły produkt, skrupulatnie opracowała biznesplan dla całego przedsięwzięcia. Pomysł wydawał się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”, więc zainwestowała i dokupiła grunty pod planowane uprawy w innym województwie. Zamiast jednak czekać na zbiory, od miesięcy stuka do drzwi urzędów, w których pracownicy ze zdumieniem przecierają oczy i wzruszają ramionami. Zdziwienie urzędników wywołuje przekonanie rolniczki, że można zarabiać na uprawie… huby na brzozach.

Nikt nic nie wie

-Jest to bardzo przejrzysty i łatwy do skalowania proces, z którym zapoznałam się w trakcie wyjazdów do Estonii – mówi pomysłowa rolniczka. –Znalazłam tam firmę, która pomoże nam zainstalować grzybnię w drzewach. Co więcej, już na etapie „sadzenia” możemy podpisać z nią kontrakt na skup wyhodowanej huby. Zbiory są co 5 lat i cały proces łatwo jest skalować. W planach mam też uruchomienie własnej przetwórni, ale to wymaga większych środków.

Wszystko przemawia za tym, że biznes wypali. Problemy pojawiły się, gdy rolniczka ze swoim biznesplanem zapukała do drzwi urzędów…

-Zapytałam w ARiMR o możliwość uzyskania dofinansowania, ale urzędniczki tylko rozłożyły ręce, bo nie wiedziały jak potraktować taką działalność – skarży się nasza rozmówczyni. -Ani na szczeblu powiatowym, ani regionalnym nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Dowiedziałam się także, że w Polsce niektóre grzyby nadrzewne są pod ochroną i trzeba uzyskać zgodę na ich pozyskanie, ale nikt nie wiedział, czy we własnym lesie też jakieś pozwolenie jest wymagane.

-Spłacam kredyt na zakup ziemi, ale plantacji wciąż nie założyłam, bo nikt nic nie wie. Nie rozumiem tego, bo w krajach skandynawskich i bałtyckich, od lat rolnicy dostają dotacje na takie uprawy i funkcjonują nawet wspierane przez rząd lub z funduszy unijnych grupy producenckie - ubolewa niedoszła przedsiebiorczyni.

Po co komu huba?

Huba na brzozie to dla większości z nas jedynie grzyb, powodujący psucie się drewna. Tymczasem to znany od prawieków lek do walki nawet z poważnymi chorobami. Najłatwiej kojarzona jest huba biała, czyli białoporek brzozowy – kremowe, szare czy brązowawe kapelusze wyrastające z boku pnia drzewa. To naturalny opatrunek i antybiotyk, który wspomaga gojenie ran. W formie naparu lub nalewki leczy stany zapalne i choroby układu pokarmowego, wzmaga odporność, działa uspokajająco, oraz wspiera walkę z chorobami odkleszczowymi i nowotworowymi.

Furorę na świecie robią preparaty z błyskoporka podkorowego, Foto: Grzegorz Tomczyk
Furorę na świecie robią preparaty z błyskoporka podkorowego, Foto: Grzegorz Tomczyk

Huba czarna, to właściwie błyskoporek podkorowy, który bywa nazywany u nas również czarcim okiem lub czagą. Najłatwiej kojarzona jego postać to czarne, jakby zwęglone narośle na drzewach. Zawarte w nich związki mają podobne działanie do białoporka. Pomagają na problemy z układem pokarmowym, wzmagają przemianę materii i apetyt, wspierają odporność na infekcje. Mają także działanie przeciwbólowe, antywirusowe i przeciwnowotworowe.

Huba biała i czarna, choć w Europie jako leki zostały zapomniane, cieszą się niezmiennym uznaniem w krajach azjatyckich, gdzie medycyna naturalna funkcjonuje na równych prawach z tą farmakologiczną. Tam jednak możliwości pozyskania tych grzybów są niewielkie. Huba wraca do łask także w Europie i USA, wraz z modą na zdrowe odżywianie i ziołolecznictwo. Popyt na produkty z huby wzrósł niepomiernie wraz z wybuchem pandemii koronawirusa.

Można zarobić?

Rosnący popyt na preparaty z huby próbują zaspokajać plantacje w krajach nadbałtyckich, a ich rządy wspierają rolników zainteresowanych taką działalnością. Dlaczego nie zarabiają też Polacy?

Jak sprawdziliśmy, rozmaite preparaty z błyskoporka i białoporka ma w swojej ofercie wiele sklepów, szczególnie internetowych, działających w naszym kraju. Oferują one różnego rodzaju wyciągi, ekstrakty i herbatki ze wspomnianych grzybów, albo też rozdrobnione huby do ich samodzielnego przygotowywania.

Za 50g rozdrobnionego i wysuszonego białoporka lub błyskoporka zapłacić w nich trzeba około 8 zł. Za opakowanie 50g preparatu z czagi importowanego z Chin sprzedawcy żądają nawet 130 zł, a za 100g zmielonej czagi w opakowaniu z napisem „Bio” zapłacimy około 50 zł.

Większość sprzedawców unika w opisach produktów informacji, iż chodzi o bardzo pospolite w naszym kraju grzyby nadrzewne. To zwykle cudowne preparaty medycyny chińskiej, albo medycyny ludowej z dalekiej Syberii. Syberyjska czaga robi obecnie prawdziwą furorę.

Wsparcia brak

Zapytaliśmy w centrali ARiMR w Warszawie, o możliwość jakiegokolwiek dofinansowania w zakresie uprawy lub przetwórstwa leczniczych grzybów nadrzewnych, typu huba biała lub błyskoporek.

Jak czytamy w odpowiedzi: „Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w katalogu działań pomocowych nie ma obecnie takiego, z którego mógłby skorzystać rolnik planujący założenie uprawy oraz prowadzenie przetwórstwa wymienionych przez Pana w zapytaniu roślin."

Chcieliśmy się również dowiedzieć, czy rolnik który założy plantację grzybów we własnym lesie, musi uzyskać jakieś pozwolenia na uprawy i pozyskanie białoporka lub błyskoporka w celach komercyjnych, ale z resortu środowiska odpowiedzi się nie doczekaliśmy.