Polska wysyła swoją żywność na cały świat, od Kazachstanu po RPA, ze zmiennym szczęściem. "Obyś żył w ciekawych czasach" - mówią Chińczycy, gdy nie życzą komuś specjalnie dobrze. I te słowa dobrze opisują przygody polskich producentów i eksporterów żywności.

W 2016 r. polski eksport żywności może pobić rekord. Według prognoz Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej przekroczy 24,6 mld euro. Od wejścia Polski do Unii Europejskiej wartość eksportu żywności wzrosła z 5,2 mld euro w 2004 r. do… 23,6 mld euro w 2015. W tym czasie wartość importu żywności do Polski wzrosła z 4,4 mld euro w roku wejścia do UE do 15,9 mld euro w 2015 r.

Głównym odbiorcą naszej żywności pozostają kraje Unii Europejskiej (kupili produkty o wartości 19,3 mld euro). Królują Niemcy (22 proc. eksportu), za nimi Wielka Brytania (9 proc.), Czechy (7 proc.), Francja, Włochy, Holandia (po 6 proc.). Niemcy były największym odbiorcą ryb, zbóż, mięsa drobiowego, produktów mleczarskich, soków oraz… pieczarek.

Według Agencji Rynku Rolnego największy przychód z eksportu dały mięso i podroby z drobiu (w 2015 r. - 1,638 mld euro), wyroby czekoladowe (1,322 mld euro), mięso wołowe (1,2 mld euro), pieczywo (1,1 mld euro), przetwory mięsne (894 mld euro), pszenica (773 mln euro) oraz mięso wieprzowe (697 mln euro).

W ubiegłym roku Polska wyeksportowała 367 tys. ton mięsa wołowego (wzrost o 19 proc. od 2014 r.), głównie do UE (322 tys. ton). - Aktualnie najważniejsze rynki to rynek UE, Włochy, Niemcy, Hiszpania, nabiera znaczenia Francja - powiedział w rozmowie z redakcją "Farmera" Jerzy Wierzbicki, prezes zarządu Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. - Rynki perspektywiczne to kraje arabskie. Arabia Saudyjska została otwarta w ubiegłym tygodniu. To powinno ułatwić i przyśpieszyć otwarcie rynku w Iraku czy Kuwejcie. Perspektywicznym rynkiem jest również Iran - dodał. Ekspert podkreśla, że rynki arabskie oczekują tylko wołowiny z certyfikatem halal. Bez możliwości produkcji takiego mięsa trzeba by zapomnieć o całym wysiłku włożonym w zdobywanie tych rynków. - Rynki o dużej sile zakupowej, jak Turcja i powyższe kraje arabskie, mają swoje wymagania zakupowe. Nasi konkurenci, jak Australia, nie mają z tym problemów - zaznaczył.

Jerzy Wierzbicki dodał, że silnie rośnie import wołowiny do Chin, ale Polskę wstrzymują bariery fitosanitarne i nieuzgodniony wzór świadectwa sanitarnego między Polską i Chinami. - To jest powiązane ze statusem Polski. Mamy teraz status kraju kontrolowanego ryzyka BSE, w przyszłym roku zmieni się na "znikomy". Spełniamy wszystkie przesłanki, pozostają tylko formalności - wyjaśnił.

W tym samym czasie polscy producenci sprzedali za granicę 404 tys. ton wieprzowiny (o 6 proc. więcej), ale jej wartość zmalała do 697 mln euro. Ponad 80 proc. trafiło do krajów UE (Włochy, Niemcy, Słowacja, Czechy), wzrósł eksport do USA i państw afrykańskich (Liberii i Konga). Oczywiste spadki odnotował handel z krajami WNP, embargo zmniejszyło sprzedaż o 60 proc. Do Azji sprzedano o połowę mniej wieprzowiny niż rok wcześniej, głównie do Hongkongu. Ze względu na ogniska AFS w Polsce import wstrzymały Chiny, Japonia i Korea Płd. Dzięki podpisanym ostatnio umowom polsko-chińskim polska wieprzowina ma szanse jednak wrócić na ten rynek.

Handel zbożami odnotował rok o 11 proc. lepszy niż poprzedni. Polska wyeksportowała 6,1 mln ton zbóż o wartości 1,1 mld euro, głównie pszenicę (65 proc. wolumenu), kukurydzę (11 proc.) i pszenżyto (10 proc.). Zboże trafiło przede wszystkim do UE, ale nie tylko. 45 proc. wysłano do Niemiec, ponad 10 proc. trafiło do Egiptu i Arabii Saudyjskiej oraz po 5 proc. do Algierii i Maroka.

Wciąż niedocenianym i niezadbanym przez Polską dyplomację gospodarczą rynkiem jest Afryka. Jak wspomniał w jednym z wywiadów Marek Garztecki, były ambasador Polski w Angoli, nie ma takiej liczby kurczaków, której Polska by nie była w stanie sprzedać we Wspólnocie Ekonomicznej Południowej Afryki. Wymaga to jednak pilnego uregulowania spraw fitosanitarnych. Zdaniem ambasadora jest tam również duży zbyt na jajka w proszku, produkty mączne i pszenicę.

Według IERiGŻ w tym roku największy wpływ na zagraniczny handel żywnością będą miały: spowolnienie gospodarcze na rynkach Wspólnoty Niepodległych Państw oraz Chin, ospale poprawiająca się sytuacja w Europie oraz relatywnie wysoka dynamika wzrostu w krajach rozwijających się, a zwłaszcza w Azji Południowo-Wschodniej. Tradycyjnie, eksport będą utrudniały rosyjskie embargo oraz konsekwencje występowania afrykańskiego pomoru świń w Polsce.

UE przyjmuje ok. 80 proc. eksportu naszej żywności. Jak trafnie powiedział jednak kilka miesięcy temu Adam Gartner z Polskiej Federacji Producentów Żywności w rozmowie z Polskim Radiem, cała Europa o tym wie, że eksport tylko na rynek wewnętrzny w dłuższej perspektywie nie ma sensu i trzeba szukać krajów trzecich. Szansą są natomiast kraje azjatyckie, gdzie daje się zauważyć trend kupowania europejskiej żywności.

Rośnie szansa na otwarcie rynku Chin. Przełom - być może - przyniosła niedawna wizyta prezydenta Chin Xi Jinpinga w Polsce. Podczas czerwcowego polsko-chińskiego forum gospodarczego podpisano dwie umowy dwustronne z polskimi producentami żywności. Swoje produkty będą eksportowały Spółdzielnia Mleczarska Mlekpol oraz Grupa Maspex. Bartłomiej Pawlak, p.o. prezesa zarządu Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, wyraził wtedy nadzieję, że Polska nie będzie jedynie drzwiami do Europy dla Chin, ale raczej "drzwiami obrotowymi", z których skorzystają też polskie firmy.

EMBARGO ZA SZYBKO NIE ZNIKNIE

Tym bardziej przyda się nowy, duży odbiorca, w czasach, gdy działające od dwóch lat embargo ze strony Rosji pomału staje się tradycją. Główny Lekarz Weterynarii potwierdził w sierpniu przedłużenie go do końca 2017 roku.

Wprowadzone 2 lata temu embargo tylko podkreśliło konieczność wspierania eksporterów żywności przez państwo. Producenci potrzebują tego, co państwo może dać bez wielkich wydatków, czyli zapewnienia sieci spotkań z zagranicznymi kontrahentami, ułatwienia kontaktów, pomocy w negocjacjach i badania rynku. To między innymi z tego powodu w 2015 r. Agencja Rynku Rolnego zyskała nowe zadanie - wspieranie rozwoju współpracy handlowej sektora rolno-spożywczego z zagranicą. Dzięki temu zaczęła organizować wyjazdy na targi, gdzie polscy przedsiębiorcy korzystają ze stoisk narodowych pod wspólnym szyldem "Polska Smakuje".

Na targach agencja organizuje stoisko, pomaga w sesjach matchmakingowych. Poza tym wozi przedsiębiorców na bilateralne fora gospodarcze branży rolno-spożywczej, międzynarodowe seminaria, konferencje oraz spotkania biznesowe (b2b).

Kto może skorzystać z oferty ARR? - Nasze działania kierujemy do wszystkich polskich przedsiębiorców branży rolno-spożywczej (producentów, przetwórców, handlowców) - poinformowała Karolina Dziewulska- -Siwek, rzecznik prasowy agencji. W tym roku agencja przeznaczy na organizację wyjazdów 3,5 mln zł, w przyszłym - 4 mln zł. W tym roku ARR zawiozła już krajowych producentów na targi w Chinach i Uzbekistanie, przed nimi jeszcze targi w Indiach, Francji, Wietnamie i p onownie w Chinach.

GO TO BRAND

To, oczywiście, niejedyne polskie misje gospodarcze z tej branży. Osobne akcje organizują jeszcze inne instytucje, jak np. Ministerstwo Rolnictwa czy akcje pod parasolem nowego programu Ministerstwa Rozwoju "Go to brand". Branża spożywcza znalazła się wśród 12 gałęzi wspieranych branżowymi programami promocji, za które częściowo zapłaci Unia Europejska. Program dotyczy szeroko pojętych producentów mięsa i wyrobów z mięsa, producentów owoców i warzyw i ich przetworów, wyrobów mleczarskich oraz produktów przemiału zbóż, skrobi i wyrobów skrobiowych, piekarskich i mącznych, wyrobów cukierniczych, dań gotowych oraz napojów.

Akcja współfinansuje z funduszy unijnych udział polskich firm w zagranicznych targach, stawia jednak swoje warunki. Ponieważ priorytetem jest szukanie pozaunijnych odbiorców, program koncentruje się na takich rynkach, jak Chiny, Indie, Japonia, Korea Płd., USA, Wietnam, RPA, Zjednoczone Emiraty Arabskie. Resort daje przedsiębiorcom do wyboru listę targów, spośród których mają wziąć udział w sześciu wybranych przez siebie imprezach. Oprócz powyższych krajów, jest to m.in.: Białoruś, Algieria, Maroko, Egipt, Iran, Kazachstan, a nawet Singapur czy Malezja. Do tego dochodzi pięć największych targów spożywczych na terenie Unii Europejskiej. Program, który potrwa do czerwca 2019 r., już dziś planuje dziewięć misji gospodarczych połączonych z powyższymi targami. Pomysł działa też w drugą stronę - przedsiębiorcy mogą zorganizować studyjne misje przyjazdowe do Polski dla swoich dealerów z upatrzonych rynków.

Resort próbuje nie ograniczyć akcji promocyjnej do tzw. turystyki targowej. Przedsiębiorca biorący udział w programie zobowiązany jest do zakupu przynajmniej jednej usługi doradczej nt. wejścia na nowe rynki, może, ale nie musi, kupić usługę szkoleniową w zakresie wchodzenia na nowe rynki. Wątpliwości mogą budzić: liczba formalności, brak doradztwa i deklarowane wsparcie ze strony dyplomacji gospodarczej.

Do tej pory to właśnie brak wsparcia ze strony placówek Wydziałów Promocji Handlu i Inwestycji był źródłem stałych skarg branży spożywczej. Wcześniej rozrzucone po całym świecie WPHI funkcjonowały pod Ministerstwem Gospodarki, a "dobra zmiana" przeniosła je do Ministerstwa Rozwoju. Wiele więcej się nie zmieniło. Zadaniami tych placówek jest właśnie ułatwienie prowadzenia interesów polskim firmom w kraju docelowym, badanie rynku, udział w targach - ale wszyscy nasi rozmówcy skarżyli się na brak działań ztej strony.

DYPLOMACJO, GDZIE JESTEŚ?

Rajmund Paczkowski, prezes Krajowej Rady Drobiarskiej, zapytany, w jaki sposób państwo mogłoby wesprzeć swoich eksporterów, wskazuje właśnie na poprawę skuteczności WPHI. - Najbardziej odczuwamy brak działania przedstawicielstw handlowych, które zajmowałyby się promocją drobiu na tamtym rynku - powiedział redakcji "Farmera". - Miały to robić wydziały promocji handlu i inwestycji. Nie widzimy żadnych nadzwyczajnych efektów tej ich działalności - podsumował.

W pełni zgadza się z nim Witold Choiński, prezes zarządu Związku Polskie Mięso. - Eksporterom potrzebne jest wsparcie polskiej dyplomacji - powiedział. - Potrzebne są nie tylko imprezy targowe, ale też umawianie spotkań, badanie rynku, rozmowy z władzami, ułatwianie nawiązywania kontaktów branżowych. Do tej pory niewiele robiono w tym zakresie - dodał.

Zdaniem Jerzego Wierzbickiego, eksporterzy pilnie potrzebują intensywnego wsparcia rządu. - Każdy kraj, który chce się liczyć, musi pomagać swojemu biznesowi niwelować bariery i załatwiać formalności - podkreślił. Ekspert zauważył, że brak wsparcia widać nawet w liczebności dyplomatów na strategicznych rynkach, którzy mieliby pomagać polskim eksporterom: - Bardzo przydałoby się wzmocnienie stanowisk attaché rolnych, które do tej pory mamy tylko w czterech państwach. Jeden z nich działa w Chinach, to tylko jedna osoba, tymczasem obsada niemieckich placówek czy nawet irlandzkich to kilkadziesiąt osób.

Nie mogąc liczyć na przekonującą inicjatywę państwa, producenci szukają promocji na własną rękę. Zwłaszcza, że niektórzy nie mają specjalnie innego wyboru. - Branża drobiarska jest skazana na promocję eksportu, ponieważ 40 proc. produkcji musi być sprzedane za granicę. Krajowy rynek nie jest w stanie wchłonąć całej produkcji - tłumaczy Rajmund Paczkowski. Branża drobiarska korzysta z funduszu promocji mięsa drobiowego, na który składają się producenci drobiu. Według Paczkowskiego, rocznie fundusze te wynoszą ok. 9 mln zł.

Rynek unijny jest już nasycony, ale szansę dla polskich producentów stanowią rynki rozwijające się, azjatyckie i inne kontynenty. Ważnym wsparciem są fundusze unijne na promocję żywności na tzw. rynki trzecie, czyli poza UE. To one właśnie sfinansowały dwuletnią promocję polskiego mięsa w Kanadzie i Japonii, pod hasłem "Rozsmakuj się w Europie", którą prowadzi aktualnie Związek Polskie Mięso. Akcja szczyt działań odnotowała w kwietniu, kiedy pod hasłem "Let’s Meat" zostały zorganizowane wystąpienia na targach Toronto Food and Drink Market (8-10 kwietnia) oraz Japan Meat Industry Fair (13-15 kwietnia). - Tam jest nie tylko bardzo duże zapotrzebowanie na polskie mięso, ale ci klienci również dobrze płacą - powiedział Choiński.

Jakie narzędzia ich zdaniem najlepiej przydają się w promocji żywności? Obaj zapytani eksperci stwierdzili, że właśnie targi. Czy imprezy targowe są skuteczne? - To zależy od branży i od kraju. Branża mięsna na pewno musi w nich uczestniczyć w Azji - powiedział Witold Choiński. W ciągu następnych trzech lat z jednego choćby programu ministerstwa rozwoju można uczestniczyć w 29 branżowych imprezach, od Białorusi po Zjednoczone Emiraty Arabskie. Pora wyrobić paszport.

Udział w targach sam w sobie nie gwarantuje jednak przedsiębiorcom sukcesu. Ryzykiem, jakie można dostrzec w oferowanych programach rządowych, jest brak pomysłu na rozwój przedsiębiorców i nacisku na rezultaty. Programy "Go to brands" oferują miejsce na stoisku targowym i pieniądze na ściągnięcie partnerów handlowych do Polski - to niewątpliwa pomoc. Nie zakładają jednak, że firmy mogą nie wiedzieć, czego potrzebują. Brakuje tu rzeczowego wsparcia firm, programu szkoleniowego czy wreszcie - opieki merytorycznej.

 

Artykuł ukazał się w numerze 09/2016 miesięcznika "Farmer"