Sprzedaż bezpośrednia prowadzona przez rolników to ciągle temat niewygodny: bo to i sprawa podatku dochodowego, i bezpieczeństwa żywności. Rzecz z pogranicza - i przepisów, i ministerstw.

Ciągle nie ma sposobu na uracjonalnienie sytuacji, która uznaje za dozwoloną sprzedaż przez rolnika sałaty, ale już sałaty umytej i zapakowanej - nie. Efekt?

Rolnicy nie zarabiają na żywności, a konsumenci nie mają możliwości nabywania jej prosto od producenta.

Regionalne - i nielegalne

Plantatorzy malin i truskawek z Podgórza - uprawa naturalna - nie mogą zagospodarować nadwyżki swoich owoców i sprzedawać sezonowych przetworów; muszą sprzedawać w szarej strefie lub po niskich cenach do skupu, gdzie ich owoce mieszają się z innymi i tracą "dobre pochodzenie". Ekologiczna hodowla krów rasy Limousin w rejonie Rabki nie może legalnie sprzedawać mięsa pod swoją marką - musi oddać do uboju i rozbioru w innej firmie, gdzie to mięso miesza się z mięsem z innych ras.

Rolnicy ekologiczni z Ziemi Limanowskiej sprzedają swoje ekologiczne mleko do mleczarni, gdzie jest ono mieszane z mlekiem z gospodarstw konwencjonalnych - wytwarzane w gospodarstwach masło i sery nie mogą być legalnie sprzedawane, bo niezbędne inwestycje czyniłyby produkcję nieopłacalną.

Członkinie Kół Gospodarstw Wiejskich z rejonu LGD Korona Północnego Krakowa, zainteresowane okazjonalnym wytwarzaniem produktów, nie mogą legalnie sprzedać lokalnych smakowitości wytworzonych w swoich kuchniach.

To tylko niektóre przykłady absurdów zebranych przez Fundację Partnerstwo dla Środowiska i Małopolską Izbę Rolniczą podczas realizowania projektu "Produkt Lokalny Małopolska: rozwój lokalnej przedsiębiorczości i przetwórstwa w oparciu o partnerską inicjatywę edukacji ekonomicznej mieszkańców oraz regionalny system marketingu produktów z Małopolski". Wniosek?

- W ramach działań projektowych okazało się, że niezbędne są zmiany prawne - mówi Małgorzata Rudnicka z Fundacji Partnerstwo dla Środowiska. - To zmusiło nas do ich przygotowania. Nasze propozycje trafiły do poseł Doroty Niedzieli.

Liczę na zainteresowanie także innych posłów. Wcześniej wysyłaliśmy materiały do Biura Analiz Sejmowych, ale odpowiedzi były dość ogólnikowe. Trwa zbieranie podpisów pod naszą petycją. Mamy duże grono osób zainteresowanych.

Sformułowano projekt zmian i petycję, szczególny nacisk kładąc na trzy elementy: przede wszystkim umożliwienie każdemu posiadaczowi nieruchomości rolnej dostępu do lokalnego rynku w celu sprzedaży surowców, produktów nieprzetworzonych i produktów przetwarzanych jedynie sezonowo. Powinno być ułatwione przetwórstwo mleka oraz stworzona możliwość sprzedaży chleba wypiekanego w domu. Dwa kolejne priorytety są już mniej stanowczo postulowane: chodzi o możliwość sprzedaży z pierwszej ręki mięsa rozebranego z własnej hodowli oraz nalewek, win i cydrów.

Przetworzone za 10 tys. rocznie

Ta oddolna inicjatywa spotyka się z senackim projektem ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz ustawy o swobodzie działalności gospodarczej.

Celem zmian jest umożliwienie rolnikom nieopodatkowanej i odformalizowanej produkcji i sprzedaży przetworzonych produktów rolnych (np. pieczywo, wędliny, dżemy, kompoty, sery) w niewielkim zakresie. Senacki projekt przewiduje umożliwienie sprzedaży produktów przetworzonych - limit przychodu wolnego od podatku mógłby wynosić nawet 10 tys. zł rocznie.

Rolnikom wolno sprzedawać obecnie jedynie nieprzetworzone produkty roślinne i zwierzęce. Obowiązujące przepisy nie uwzględniają potrzeb obrotu.

Co za tym idzie, sprzedaż przetworzonej żywności odbywa się obecnie poza legalnym obrotem, w tzw. szarej strefie.

A że prawo powinno uwzględniać istniejące stosunki społeczne, należy prawnie usankcjonować działalność rolników - taki tok myślenia przyjęli senatorowie, proponując zmiany.

Zmiany nie spowodują żadnych zagrożeń - przeciwnie: przyjęcie zaproponowanych rozwiązań ustawowych będzie skutkować objęciem kontrolą sanitarną takiej działalności. Otworzy się też droga do zrzeszania się rolników produkujących żywność przetworzoną, co przyczyni się do ulepszenia procedur wytwarzania żywności i podniesienia jej jakości - przekonują autorzy ustawy.

Ustawę o swobodzie działalności gospodarczej proponuje się zmienić w taki sposób, ażeby produkcja i sprzedaż przetworzonej przez rolników żywności została wyłączona z zakresu pojęcia działalności gospodarczej. Przede wszystkim aktualnie przyjęte określenie "działalność wytwórcza w rolnictwie" nie zawiera w sobie przetwórstwa.

Stąd konieczność nowelizacji ustawy.

W projekcie uwzględniono ograniczony charakter tej działalności.

Po pierwsze, oferta sprzedaży przetworzonych produktów ma być kierowana do konsumentów - czyli osób fizycznych dokonujących czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z ich działalnością gospodarczą lub zawodową.

Kolejnym warunkiem jest przetwarzanie osobiste lub przez domowników rolnika, a więc z wyłączeniem podwykonawców i pracowników. Przetwarzanie ma być prowadzone w sposób inny niż przemysłowy - czyli z wyłączeniem linii produkcyjnych i technologii charakterystycznych dla produkcji na dużą skalę. Produkcja ma być dokonywana z własnych surowców, aby wykluczyć podmioty skoncentrowane na przetwórstwie, a nie na produkcji roślinnej i zwierzęcej. Ostatnią przesłanką jest uboczny charakter działalności.

Potrzebne byłyby też zmiany ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych - aby wyłączyć omawianą działalność z opodatkowania podatkiem dochodowym od osób fizycznych, projektowana ustawa rozszerza katalog zwolnień przedmiotowych określonych w art. 21 tej ustawy.

Limit zwolnienia w projekcie przewidziano na 5 000 zł przychodu rocznie.

Nadwyżka ponad tę kwotę będzie opodatkowana jako przychód z tzw. innych źródeł. Nadwyżka nie będzie stanowiła przychodu z pozarolniczej działalności gospodarczej - tym samym podatnik nie będzie zobowiązany chociażby do odprowadzania zaliczek na podatek, czy też do prowadzenia odpowiednich ksiąg podatkowych. Potrzebna będzie jednak ewidencja sprzedaży, w której wykazywana będzie wielkość przychodu - ze względu na limit. W celu maksymalnego uproszczenia ewidencji przychód byłby rejestrowany raz dziennie w łącznej kwocie. Dodatkowym warunkiem zwolnienia będzie sprzedaż przetworzonych produktów w miejscu przetworzenia lub na targowiskach.

Przewidziano ograniczenie: zwolnienie nie będzie miało zastosowania do produktów opodatkowanych podatkiem akcyzowym, czyli np. napojów alkoholowych oraz do przetworzonych produktów roślinnych i zwierzęcych uzyskanych w ramach działów specjalnych produkcji rolnej.

Pierwsze czytanie projektu przeprowadziły: senacka KRiRW, Komisja Budżetu i Finansów Publicznych i Komisja Ustawodawcza. Zaproponowano m.in. podniesienie kwoty przychodu wolnej od podatku z 5 tys. do 10 tys. zł.

Dobrze jest tak, jak jest

Uda się? Zobaczymy pewnie już niedługo.

Jak wynika jednak z niedawnej odpowiedzi na interpelację posła Marka Rząsy, udzielonej przez wiceministra rolnictwa Tadeusza Nalewajka, ministerstwo nie widzi potrzeby zmian: wprawdzie stwierdza, że odpowiadając na "zgłaszane przez rolników trudności w stosowaniu bądź interpretacji niektórych przepisów", prowadzi prace, ale zastrzega od razu, że mają one charakter fragmentaryczny i nie dotyczą "kwestii prowadzenia działalności gospodarczej oraz opodatkowania, które pozostają w kompetencjach odpowiednio ministra gospodarki oraz ministra finansów" oraz żywności pochodzenia roślinnego (to z kolei reguluje minister zdrowia).

A to znaczy, że propozycje nie będą ani całościowe, ani korzystne.

Ministerstwo najwyraźniej umywa ręce od stworzenia rolnikom możliwości zarabiania, a konsumentom kupowania dobrej i zdrowej żywności, stwierdzając: "żadne działania prowadzone na poziomie ministerstwa nie mogą zastąpić inicjatywy organizacji zrzeszających producentów, które powinny zajmować się opracowaniem i upowszechnianiem krajowych wytycznych dobrej praktyki skierowanych do producentów żywności, w tym rolników." Kwestia umożliwienia sprzedaży bezpośredniej to jeden z postulatów wysuwanych podczas trwających protestów rolniczych.

Prezes Małopolskiej Izby Ryszard Czaicki, który przeanalizował możliwości rolników na Zachodzie, mówi, że zabiegamy tylko o to, co już dawno wywalczyli rolnicy z innych krajów europejskich - nawet z Rumunii, która później niż my weszła do UE.

Czy polscy rolnicy mają inne prawa?