Najpierw, 9 marca, był okrągły stół w Warszawie, podczas którego dziennikarze włoscy dyskutowali z polskimi specjalistami i dziennikarzami o przyszłości rolnictwa ekologicznego oraz rynku produktów tradycyjnych i regionalnych. Następnego dnia Włosi gościli na targach AGROTECH w Kielcach, gdzie wraz z przedstawicielami radców rolnych kilku ambasad europejskich i dziennikarzami prasy rolniczej wzięli udział w seminarium poświęconym sposobom promowania rolnictwa i jego wytworów na rynkach światowych. Organizatorem seminarium było Przedsiębiorstwo Wydawnicze „Rzeczpospolita”, wydawca „Farmera”.

Kto jak kto, ale Włosi są na pewno doskonałym partnerem do dyskusji o szansach rynkowych produktów regionalnych i tradycyjnych. Mają ich ogromną ilość: win, serów, wędlin, oliwy i chyba najwcześniej zajęli się ochroną nazw tych produktów, gdyż cały świat zaczął je podrabiać. Dariusz Goszczyński, dyrektor Biura Oznaczeń Geograficznych i Promocji w Ministerstwie Rolnictwa, powiedział podczas kieleckiego seminarium, że w unijnym systemie nazw chronionych zarejestrowanych jest 700 produktów, z czego 80 proc. pochodzi z Włoch i Francji. Włosi sprzedają rocznie tych produktów za 8 mld euro! Nie licząc win!

Polska jest dopiero na początku drogi. Na unijnej liście produktów regionalnych są zaledwie dwa nasze produkty: oscypki i śliwowica łącka. Jednak wiele następnych czeka w kolejce z dużymi szansami na zarejestrowanie. Warto się o taką rejestrację starać, gdyż europejski rynek produktów regionalnych jest uważany za bardzo rozwojowy. Dyrektor Goszczyński ocenia, że dzisiaj stanowi on 10 proc. rynku spożywczego w Unii Europejskiej, a w ciągu kilku najbliższych lat wzrośnie do 15 procent. Jest się więc o co bić. Aby nie zmarnować tych lat, Ministerstwo Rolnictwa przygotowało dwuletnią kampanię informacyjną o znakach pochodzenia, przydzielanych produktom spożywczym. A jest ich aż trzy: PDO – chroniona nazwa pochodzenia, PGI – chronione pochodzenie geograficzne i TSG – gwarantowana tradycyjna specjalność. Znaczenie tych nazw omawialiśmy w artykule „Dobry smak pod ochroną”, który publikowaliśmy w „Farmerze” nr 3 z tego roku. W roku 2006 ministerialna promocja jest skierowana do producentów, a w roku 2007 obejmie konsumentów.

Taki system rejestracji produktów tradycyjnych i regionalnych obowiązuje w Unii Europejskiej od roku 1992. Bardzo wcześnie przystąpili do niego Włosi, którzy wpisali już 4 tysiące wyrobów na unijną Listę Produktów Tradycyjnych. Radca rolny ambasady Niemiec w Polsce powiedział w czasie seminarium w Kielcach, że ich kraj ma na tej liście 70 produktów chronionych, w tym jest 31 wód mineralnych ze szczególnych miejsc pochodzenia. W Niemczech oceniają, że udział tych produktów w rynku spożywczym wynosi już 15 proc., a 85 proc. to produkty standardowe. Radca rolny ambasady Austrii w Polsce wymienia 12 produktów z tego kraju, które mają już oznaczenie nazw chronionych.

Regionalne i tradycyjne produkty spożywcze stały się wielką szansą na przetrwanie gospodarstw rolnych we Włoszech – mówił w czasie dyskusji przy okrągłym stole w Warszawie prof. Fabrizio Ferrari, wykładający na Uniwersytecie w Padwie i współpracujący z wieloma czasopismami ekonomicznymi. Rolnictwo włoskie szuka na gwałt dodatkowych źródeł dochodów, co upodabnia je do naszego. Dochody z rolnictwa tradycyjnego bardzo spadły, głównie z powodu niższych cen produktów rolnych i dużego wzrostu kosztów produkcji. Dlatego tak duże jest zainteresowanie agroturystyką i wytwarzaniem wysoko jakościowych produktów spożywczych. Aby wejść na rynek z nowymi produktami rolnicy włoscy rozwijają uprawę trufli i hodowlę dzikich zwierząt: saren, danieli, dzików, bażantów i kuropatw.

Profesor Ferrari zauważa, że nie warto rozwijać takiej produkcji rolnej, którą w innych krajach robi się znacznie lepiej i taniej. Włoscy rolnicy stawiają na typowość swoich produktów i ich wysoką jakość. Sytuacja europejskiego rolnictwa pobudza ich wyobraźnię i zmusza do szukania nowych dróg rozwoju gospodarstw rolnych.

O tym, że na tej właśnie filozofii rolnicy włoscy chcą budować swoją przyszłość, mówił podczas obrad okrągłego stołu w Warszawie Antonio Apruzzese, dziennikarz czasopisma „Agricultura”, z regionu Emilia Romagna, znanego z doskonałego sera parmezan i szynki prosciuto. W ostatnim czasie ten silny rolniczy region włoski dotknęła plaga ptasiej grypy i unijna reforma rynku cukru, co wpłynęło na zmniejszenie produkcji drobiarskiej i cukrowniczej. Miejscowe władze rozpoczęły więc intensywne działania, aby ratować rolnictwo w tym regionie.

Świetnym pomysłem okazały się „Szlaki win i smaków”, które połączyły lokalną kuchnię, historię i architekturę, aby zachęcić do przyjazdu do tego regionu jak najwięcej turystów. Ideą pomysłu było stworzenie jednego systemu, który mógłby turystom zaoferować różnorodne atrakcje. Z pomocą funduszy regionalnych utworzono 13 tras, które objęły cały region Emilii Romagny. Szczególnie ważne okazało się zaangażowanie władz lokalnych, co warto uświadomić naszym samorządom, które nie są zbyt szczodre, aby współfinansować pomysły promujące ich regiony.

Antonio Apruzzese mówił podczas seminarium w Kielcach, że problem, z jakim się zetknęli, przypominał „jajko Kolumba”, czyli co było pierwsze, w tym wypadku, czy był to ser parmezan, którego produkcja liczy sobie już ponad 100 lat, czy też jego umiejętne wypromowanie. – Tajemnica nie tkwi bowiem w tym, że ma się bogactwo – mówił Antonio Apruzesse – lecz w tym, jak je wypromować, jak dać się poznać i stale ponawiać swoje propozycje dla turystów.

I to może być ważnym przesłaniem dla naszych rolników, którzy również szukają dla siebie drogi rozwoju. Pod tym względem rolnicy włoscy i polscy są bardzo blisko siebie, chociaż dzieli ich pół Europy.

Źródło "Farmer" 07/2006