Jühnde, Wollbrandshausen i Krebeck to trzy wioski leżące w południowej części Dolnej Saksonii. Zostały one opisane przez Niemieckie Stowarzyszenie Biogazowe jako przykłady energetycznie samowystarczalnych wspólnot.
Biogazownia w Jühnde była pierwszym tego typu projektem, sfinansowanym dzięki determinacji mieszkańców gminy z ich własnych środków, kredytu bankowego oraz częściowo ze zdobytej pomocy publicznej. Sukces sprawił, że regionalne władze w Getyndze postanowiły przyznawać subsydia w wysokości 50 000 euro na kolejne tego typu projekty. Jednym z nich jest właśnie obiekt zaopatrujący w energię dwie miejscowości: Wollbrandshausen i Krebeck. Pierwszy z projektów to biogazownia o mocy 700 kW, czyli stosunkowo niewielka, również w odniesieniu do polskich warunków (średnia moc biogazowni w Polsce to 1,1 MW). Natomiast drugi to już duża instalacja o mocy 1,8 MW, zaopatrywana przez 30 rolników w 30 000 t kukurydzy rocznie. Budowa mniejszej wiązała się z inwestycją 4,5 mln euro, większej - 12 mln euro.
To niemałe kwoty, jednak lokalne społeczności były gotowe zaangażować się i zorganizować w spółdzielnie, które były w stanie pozyskać finansowanie dla każdego z projektów. Potrafili to wszystko zrobić, ponieważ doskonale wiedzieli w jaki sposób inwestycja będzie się zwracać. Polscy inwestorzy nie mają tego komfortu.
Cała tajemnica niemieckiego sukcesu biogazowego tkwi w regulacjach prawnych, które funkcjonują u naszych zachodnich sąsiadów już od ponad dekady. Mowa o Ustawie o Energiach Odnawialnych, którą Bundestag uchwalił już w 2000 roku. Często nazywana niemieckim skrótem EEG (Erneuerbar Energie Gesetz) ustawa wprowadziła model wsparcia dla sektora odnawialnych źródeł energii (OZE) znany w świecie i w Polsce przede wszystkim pod angielską nazwą feed-in tariff. Formalna nazwa to taryfa gwarantowana. Całość sprowadza się do tego, aby producenci energii wytwarzający ją z odnawialnych źródeł z góry wiedzieli na jakie ceny skupu mogą liczyć.
Zanim jednak będzie mogło dojść do skupu, trzeba mieć zapewnione podłączenie biogazowni do sieci elektroenergetycznej. W Niemczech pierwsze przyłączenia biogazowni nastąpiły w latach 70. ubiegłego wieku. Następnym ważnym krokiem w drodze do upowszechnienia energetyki biogazowej było udoskonalenie technologii i przez to obniżenie kosztów uszlachetniania biogazu. Dzięki temu można było wprowadzać do sieci kolejny z produktów biogazowni.
- My niestety nie jesteśmy w stanie przebrnąć tego kroku. Mamy więc ponad 40 lat opóźnienia względem Niemców, jeśli chodzi o wprowadzanie nowatorskich rozwiązań, a 13 lat w przypadku tworzenia prawa przyjaznego energetyce odnawialnej - mówi Roman Pasławski z klastra Wielkopolski Biogaz, ekspert rynku biogazowego. - Bez możliwości swobodnego przyłączenia biogazowni do sieci dystrybucyjnej nigdy nie nastąpi rozwój tego sektora energetyki. Dlatego powinniśmy być podwójnie zmotywowani do jak najszybszego tworzenia i uchwalania prawa, które pozwalałoby nam gonić Niemcy, które mimo dominującej pozycji, jeśli chodzi o rozwój energetyki biogazowej, wcale nie zamierzają zwalniać tempa.
Jak się okazuje, nasi zachodni sąsiedzi pomimo tego, że posiadają najwięcej biogazowni na świecie, w dalszym ciągu znajdują się w czołówce krajów, w których buduje się najwięcej nowych instalacji. Zgodnie ze statystykami prowadzonymi przez Europejskie Stowarzyszenie Biogazu (European Biogas Association), w 2011 roku w Niemczech ich liczba zwiększyła się o 23%. To drugie miejsce w Europie, zaraz po Czechach, które odnotowały 30-procentowy przyrost.
Gdy planowano budowę biogazowni w Jühnde, z góry było wiadomo kiedy spłacone zostanie zewnętrzne finansowanie budowy. System wsparcia jest bowiem skonstruowany w taki sposób, że stawki taryf gwarantowanych, które inwestor zastanie w momencie uzyskiwania zgód na budowę, będą obowiązywały go przez następnych 20 lat. Potwierdzają to informacje na oficjalnych stronach internetowych obu opisywanych tu biogazowni. Operatorzy zarówno jednej, jak i drugiej wprost przyznają, że projekty utrzymują się ze środków EEG, czyli obowiązkowego skupu energii, którą wytworzy biogazownia, po taryfie gwarantowanej.
- Nie możemy się dziwić, że jest taka duża różnica w rozwoju branży biogazowej między Polską a Niemcami. Nigdy nie dogonimy ich, jeśli nie zaczniemy od taryf gwarantowanych dla producentów energii z OZE - mówi Roman Pasławski. - Natomiast zastanawiający jest fakt, że nie chcieliśmy skopiować niemieckiego rozwiązania formalno prawnego. Tym bardziej, że regulacje prawne oparte na niemieckiej EEG do dzisiaj wprowadzono w mniej lub bardziej zmienionych formach w ponad 60 krajach z całego świata.
Niemcy relatywnie szybko zdali sobie sprawę, że energetyka biogazowa najlepiej realizuje postulaty bezpieczeństwa energetycznego, czyli bezpieczeństwa dostaw, bezpieczeństwa ekonomicznego i bezpieczeństwa ekologicznego. Bezpieczeństwo dostaw rozumiemy jako zapewnienie ciągłości i jakości dostaw energii na poziomie odpowiadającym potrzebom społecznym i gospodarczym. Mówiąc najprościej - oznacza to ograniczenie do minimum potrzeby importu surowców energetycznych. Bezpieczeństwo ekonomiczne odnosi się z kolei do zapewnienia takiego poziomu cen energii, który nie będzie tworzył bariery dla rozwoju gospodarczego. Natomiast bezpieczeństwo ekologiczne to zapewnienie, że produkcja energii nie będzie powodowała nadmiernych szkód, w tym nieodwracalnych zmian dla środowiska naturalnego, przez które należy również rozumieć np. wyczerpanie zasobów surowców naturalnych.
- Trudno znaleźć lepszy przykład innej gałęzi energetyki, która tak dobrze wpisywałaby się w te ramy, jak energetyka biogazowa - zwraca uwagę Roman Pasławski.
Jeśli chodzi o zapewnienie stałych dostaw, to bezpiecznie szacując, możemy przyjąć, że biogazownia pracuje przez 8000 godzin w roku (potrzebuje w ciągu całego roku tylko ok. 30 dni na prace serwisowe - przestoju można uniknąć, instalując dwie jednostki kogeneracyjne).
Kalkulacja z uwzględnieniem biogazowni takiej jak obiekt pokazowy budowany przez klaster Wielkopolski Biogaz, czyli posiadającej moc 250 kW w prosty sposób ilustruje potencjał tego rodzaju elektrowni. Moc przemnożona przez roczny czas pracy biogazowni daje 2 000 000 kWh energii. Jeśli podzielimy tę ilość przez 2500 kWh, co odpowiada rocznemu zużyciu energii przez 4-osobowe gospodarstwo domowe, wyliczymy, że biogazownia może zaspokoić potrzeby 800 takich gospodarstw, czyli małe miasteczko.
Dokonania Niemców z wiosek bioenergetycznych potwierdzają te obliczenia. Biogazownie Jühnde, Wollbrandshausen i Krebeck mają dostęp do ogólnokrajowej sieci elektroenergetycznej, do której odprowadzają całą wyprodukowaną energię elektryczną. Ciepło wytworzone w kogeneracji jest używane bezpośrednio w wioskach. Możemy jednak z całą mocą mówić o samowystarczalności energetycznej, ponieważ nadwyżka produkowanego prądu ponad zapotrzebowanie mieszkańców, daje jeszcze zysk. Jego podział przy rocznym rozliczeniu daje sporo satysfakcji członkom spółdzielni, jak przyznaje Josef Sorhage, obecnie przewodniczący rady nadzorczej wspólnoty energetycznej Wollbrandshausen-Krebeck, były burmistrz Krebeck.
Niemcy postawili na długotrwały rozwój branży biogazowej i wytrwale przeszli długą drogę od 139 biogazowni w 1992 roku aż po 7874 dzisiaj. Warto podkreślić, że przynoszą one oprócz oszczędności energii i możliwości zagospodarowania trudnych w magazynowaniu odpadów, również ważne korzyści społeczne. Biogazownie w ostatnim roku w Niemczech stworzyły ponad 40 tys. miejsc pracy, bezpośrednio przy obsłudze biogazowni. Można sobie tylko wyobrazić ile osób dodatkowo znalazło zatrudnienie u wszelkiego rodzaju dostawców dla branży, począwszy od dostarczycieli substratów (tylko w Wollbranshausen-Krebeck biogazownia jest zaopatrywana w substrat przez 38 różnych gospodarstw rolnych), a na producentach części technicznych kończąc. To wszystko realne korzyści, które są do osiągnięcia, jeśli przyjmie się konkretny plan i konsekwentnie będzie się go realizować.
- Jeśli chcemy poważnie myśleć o niezależności energetycznej, tak jak Niemcy ze wspólnot bioenergetycznych, pierwszym krokiem musi być dla Polski wprowadzenie odpowiednich regulacji, w tym oczekiwanej już od ponad dwóch lat Ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii, będącej częścią słynnego już Dużego Trójpaku. Zgodnie z zapowiedziami rządowymi, ma ona być gotowa w pierwszym kwartale 2014 roku. Miejmy nadzieję, że ten termin zostanie dotrzymany - podsumowuje Roman Pasławski.
Komentarze