- Osoby, które dopiero co sprowadziły się na wieś, najczęściej z większych miast, nie prowadzące i zazwyczaj również nie mające zielonego pojęcia jak prowadzi się gospodarstwo rolne są zazwyczaj największym problemem w konsultacjach społecznych - zauważa Roman Pasławski, ekspert rynku biogazowego z klastra Wielkopolski Biogaz. - To często osoby, które na wsi mają tylko dom, a w dalszym ciągu pracują w mieście. Są pewni swego zdania i nieskłonni do dyskusji - mówi Pasławski.
- Wielokrotnie już słyszałem opinie, że biogazownie to śmierdzące instalacje, które w dodatku mogą wybuchnąć - mówi z uśmiechem René-Xavier Gerard, członek zarządu w Abios, spółce będącej członkiem klastra Wielkopolski Biogaz, która zajmuje się kompleksową obsługą procesu budowy biogazowni. - Jedną z podstawowych właściwości instalacji jest jej szczelność, ponieważ wewnątrz zachodzą procesy beztlenowe. Nie ma więc takiej możliwości, aby prawidłowo zbudowana biogazownia emitowała jakiś zapach. Obawa przed wybuchem jest równie niedorzeczna, bowiem w zbiorniku nigdy nie wytwarza się takie ciśnienie, które pozwoliłoby na jakikolwiek wybuch - dodaje.
Jak wynika z doświadczeń ekspertów, w rozmowie z przeciwnikami najlepiej sprawdza się argument związany z poprawą jakości powietrza.
- Mało kto zdaje sobie sprawę, że takie związki chemiczne, jak amoniak i siarkowodór, które powstają w dużych ilościach w efekcie składowania zwierzęcych odchodów i odpadów organicznych, mogą w znaczący sposób negatywnie wpływać na zdrowie osób znajdujących się w otoczeniu składowiska - wyjaśnia Roman Pasławski. - Dłuższy kontakt z amoniakiem może doprowadzić do częściowego porażenia nerwów węchowych. Wdychanie siarkowodoru to z kolei ryzyko niedotlenienia, bowiem utrudnia on oddychanie na poziomie komórkowym.
Komentarze