Polska wieś ma wiele barw, jedną z nich jest pozyskiwanie zielonej energii. Przykładem proekologicznej gminy wiejskiej, typowo rolniczej, jest ta położona blisko granicy z Białorusią w powiecie bialskim - Wisznice. - W ostatnim czasie pozyskaliśmy 50 mln zł dofinansowania z programów unijnych - mówi Piotr Dragan, wójt gminy Wisznice, który wie, jak i na co przeznaczać te pieniądze.
Zaczęło się od instalacji paneli słonecznych w gospodarstwach domowych.
- Pomysł zrodził się przypadkowo. Przed składaniem wniosków kilkakrotnie odwiedził mnie emeryt, który zastanawiał się nad założeniem instalacji solarnych u siebie i dopytywał, czy byłoby możliwe pozyskanie środków na ten cel. Traf chciał, że akurat Urząd Marszałkowski ogłosił konkurs na takie działanie. Na początku wcale nie było pewne, czy instalacje w domach prywatnych będą akceptowane.
Okazało się, że tak - przypomina Dragan. Złożono wniosek partnerski, bo kwota realizacji była wysoka i obawiano się, czy mieszkańcy w ogóle będą taką inicjatywą zainteresowani.
Gmina liczy sobie 5340 mieszkańców, w tym 16 sołectw i ok. 1700 gospodarstw domowych. Jest typowo rolnicza, ale wyspecjalizowana bardziej w produkcji sadowniczej i warzywniczej, co ważne - na jej terenie uprawia się też zioła, takie jak rumianek pospolity i miętę. - Doszliśmy do wniosku, że każda z gmin partnerskich ma swoją specyfikę, ale łączy je właśnie uprawa ziół, dlatego zaczęliśmy się promować poprzez tę uprawę - dodaje Dragan. Tak narodził się projekt "Czysta energia w Dolinie Zielawy".
W ramach niego m.in. pozyskano środki na budowę 925 instalacji słonecznych, w tym 356 na terenie miejscowości położonych w gminie Wisznice.
Zainteresowanie przewyższyło przypuszczenia, ponieważ zgłosiło się ponad 700 chętnych na zainstalowanie takich kolektorów. Okazało się, że zielona energia przyciąga ludzi. - Zrobiliśmy losowanie. Podzieliliśmy instalacje na grupy proporcjonalne do liczby mieszkańców danego gospodarstwa.
Na przykład, gdy na najmniejszą instalację do 3 mieszkańców było chętnych 200 osób, a jedynie 100 zestawów mogliśmy zamontować, wówczas do rozlosowania było 100 losów pełnych, a na pozostałych była pozycja na liście rezerwowej. Dodatkowo, aby usprawnić wszystko i przede wszystkim odzyskać 15 proc. wkładu w tę inwestycje mieszkańców, daliśmy krótki, pięciodniowy termin płatności. Jeśli ktoś tego nie zrobił, to tracił przydział, a zyskiwała na tym osoba z listy rezerwowej - wylicza Piotr Dragan. Dofinansowanie było znaczne, bo ta najmniejsza instalacja na wolnym rynku kosztowałaby 12 tys. zł, ale rolnik w tym wypadku zapłacił 1,8 tys. zł, 20 proc. zapłaciła gmina, a reszta została pozyskiwana z funduszy Regionalnego Programu Operacyjnego woj. lubelskiego.
Jedna inwestycja w OZE pociągnęła za sobą kolejne. Z PROW 2007-2013 sfinansowano przydomowe oczyszczalnie ścieków. W sumie duży projekt wodno- -kanalizacyjny opiewał na 7 mln zł, a 4 mln zł zostało dofinansowanych spoza budżetu gminy. - Wykonaliśmy modernizację ujęcia wody, rozbudowę sieci wodociągowej, kanalizacyjnej i budowę 200 przydomowych oczyszczalni ścieków - podkreśla Dragan. Rolnik zapłacił za taką instalację 2050 zł, a w sumie jej koszt wyniósł średnio 14 tys. zł. To nie wszystkie zrealizowane pomysły.
Zainstalowano też pompę ciepła przy rozbudowaniu miejscowej szkoły, przy kompleksie boisk jest oświetlenie ledowe na panele z fotowoltaiki. Gmina szuka też oszczędności w ogrzewaniu i zainstalowała piec na pellet.
To nie koniec proekologicznych pomysłów.
W gminie ma powstać farma wiatrowa na 12 turbin, a także farma fotowoltaiczna, na której mają zarabiać mieszkańcy. - Założyliśmy spółkę "Energia - Dolina Zielawy" i chcemy w ten sposób pozyskać środki na budowę farmy, w której będzie zachodziła konwersja energii słonecznej na energię elektryczną w panelach fotowoltaicznych, ma mieć ona 1,4 MW mocy. Złożyliśmy wniosek do urzędu marszałkowskiego, z drugiej strony staramy się o rezerwacje mocy w PGE. Spółka będzie na tym zarabiała, będzie sprzedawała energię do sieci.
Natomiast ten zysk, który wypracuje spółka, będzie dzielony na 5 gmin - podkreśla Dragan. Rozpatrywano też projekt budowy biogazowni rolniczej, ale pomysł upadł, bo po pierwsze brakowałoby z okolicznych miejscowości substratu - czyli kiszonki z kukurydzy (ze względu na ukierunkowaną produkcję regionu), a po drugie był problem z wyeksportowaniem pozyskanego ciepła.
Inicjatywy zaowocowały licznymi nagrodami w konkursach, m.in. "Gmina przyszłości" czy konkurs ekoAgroSamorząd.
- Wygraliśmy na tym, że się zjednoczyliśmy.
A teraz jeśli chodzi o inwestycje, znajdujemy się w piątce najlepszych w województwie lubelskim i pierwszej 20. w kraju - chwali się Piotr Dragan.
Komentarze