Krytycy nowego projektu uważają, że zmiana systemu rozliczeń spowolni rozwój przydomowej fotowoltaiki i uderzy mocno w prosperującą dotąd branżę. Przedstawiciele rządu twierdzą natomiast, że pozostanie na starych grozi Polsce blackoutem.

– Nie taki net billing straszny, jak go malują. Choć osobiście uważam, że założenia nowego systemu miałyby jeszcze zostać doprecyzowane tak, aby zabezpieczyć prosumentom bardziej sprawiedliwe stawki sprzedaży i kupna energii elektrycznej oraz bardziej przewidywalny zwrot z inwestycji – mówi Bartosz Bąbrych, prezes firmy N Energia.

Paniczne nastroje zwiększyły popyt na instalacje fotowoltaiczne

Natomiast tryb procedowania zmian spowodował paniczne nastroje wśród potencjalnych prosumentów oraz wybuchowy wzrost zapotrzebowania na instalacje fotowoltaiczne.

Zdaniem Bartosza Bąbrycha panika ta może mieć poważne negatywne skutki. Wszystko dlatego, że polski rynek nie działa w próżni, a nagły wzrost zapotrzebowania niedługo zetknie się z również mocnym spadkiem podaży.

– Globalne łańcuchy dostaw są faktycznie “zerwane”. Branża fotowoltaiczna będzie miała do czynienia z dotkliwym opóźnieniem lub nawet brakiem dostaw komponentów – przewidywanym w styczniu i lutym, kiedy „przestraszeni” zniesieniem opustów nowi prosumenci będą w pośpiechu montować instalacje – uważa Bartosz Bąbrych.

Część firm przygotowało ale tylko tymczasowo się na zerwane łańcuchy dostaw

Część firm z branży fotowoltaicznej, głównie tych największych, jeszcze na etapie konsultacji projektu ustawy w komisjach sejmowych przewidziały możliwy rozwój wydarzeń i zdążyły się do niego przygotować.

– W pewnym momencie zdecydowaliśmy się na zakupy przewyższające kilkukrotnie nasze średnie zapotrzebowanie miesięczne. Uważam, że podjęliśmy słuszną decyzję, bo z rynku coraz częściej padają sygnały co do braku modułów, falowników a nawet konstrukcji montażowych – twierdzi prezes N Energii.

Większy popyt oraz problem z dostawami to wyższe ceny fotowoltaiki

Wzrost cen fotowoltaiki to nie jedyna możliwa konsekwencja zaistniałej sytuacji. Zdaniem Bartosza Bąbrycha najgorszym skutkiem zakłócenia równowagi między zapotrzebowaniem i podażą może być spadek jakości montowanych w tym okresie instalacji.

– W warunkach braku dostaw nowych komponentów będą opróżniane stoki magazynowe we wszystkich europejskich hubach – Rotterdamie, Hamburgu – oraz ściągane stąd stare moduły, aby tylko zdążyć zamontować przed 1 kwietnia 2022 r. – mówi Bartosz Bąbrych.

Na co zwrócić uwagę przy zakupie instalacji fotowoltaicznej?

Panika wśród inwestorów nie sprzyja w podejmowaniu dobrych decyzji zakupowych. Zdaniem prezesa N Energii przyszłym prosumentom warto teraz szczególnie uważać na to, jakie moduły kupują, oraz unikać niesprawdzonych dostawców.

Po pierwsze, instalacje fotowoltaiczne złożone z przestarzałych elementów nie będą spełniały wymogów dotacji – według regulaminów większości programów moduły nie mogą być starsze niż 12 miesięcy.

Warto uważać też na falowniki, które mogą nie spełniać wymogów certyfikacji – takich falowników operator po prosty nie przyłączy do sieci, a więc cały pośpiech pójdzie na marne.

– Jeśli inwestor zdecyduje na zakup sprzętu, który w zły sposób – bo w pośpiechu – był transportowany lub przechowywany, to jego instalacja za kilka lat nada się tylko do utylizacji, ponieważ moduły fotowoltaiczne będą posiadały mikropęknięcia powodujące ich całkowitą degradację – przestrzega Bartosz Bąbrych. – Stąd pytanie: czy cena, która zapłaci, aby pozostać w systemie opustów, będzie tego warta?