Rolniczka ze wsi Równe w gminie Strachówek, w powiecie wołomińskim, prawie cały dzień była poza domem. Gdy wróciła z Warszawy i poszła oprzątnąć zwierzęta, w zagrodzie za budynkiem gospodarczym zobaczyła zagryzione owce i kozy. Niektóre zwierzęta leżały zagryzione, inne rozszarpane.

-Straciłam 7 kóz i 2 owce - mówi Magdalena Gocławska, właścicielka gospodarstwa w Równem.-Wyjechałam tego dnia wczesnym rankiem a wróciłam późnym popołudniem, więc to musiało się zdarzyć w ciągu dnia. Trzymam w gospodarstwie 4 psy, ale duże 3 suki były zamknięte w kojcach. Wolno biegał tylko mały, którego nie było. Musiał się śmiertelnie wystraszyć, bo wrócił dopiero w nocy.

Ślady i badania DNA

-Powiadomiłam lekarza weterynarii, który przyjechał nazajutrz. Stwierdził, że zarówno tropy na ziemi, jak i ślady na zwłokach zwierząt wskazują na wilka - relacjonuje poszkodowana rolniczka. -Zgłosiłam sprawę, ale do ataku doszło w sobotę, specjalista RDOŚ oraz biegły z zakresu szkód łowieckich przyjechali dopiero we wtorek. Biegły również stwierdził, że ślady wskazują na 1 lub 2 wilki, ale potwierdzić muszą to badania DNA próbek, pobranych przez przedstawiciela Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Od ich wyników uzależniona jest możliwość ubiegania się o odszkodowanie za zagryzione zwierzęta. Właścicielka zwierząt przyznaje, że sama obecność wilków nie jest dla niej zaskoczeniem. Mieszkańcy od dwóch lat obserwują drapieżniki i naliczyli w okolicy przynajmniej trzy watahy. Dwie wsie dalej wilki zabiły niedawno krowę sołtysa, a w innym gospodarstwie kilka owiec.

-Nigdy nie byłam i nie jestem za tym, żeby strzelać do wilków. Trudno jednak pogodzić się ze szkodami jakie one czynią i z faktem, że podchodzą pod nasze domy i zupełnie nie obawiają się ludzi - stwierdza Magdalena Gocławska.-Rolnicy powinni mieć przynajmniej prawo płoszenia drapieżników, który zagrażają zwierzętom hodowlanym. W przeciwnym razie podobnych ataków i szkód będzie coraz więcej.