Podczas konferencji prasowej, w trakcie Narodowej Wystawy Zwierząt Hodowlanych Jan Krzysztof Ardanowski, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi odniósł się do protestu hodowców, zrzeszonych w związkach hodowlanych, którzy w ostatnim czasie dowiedzieli się o planowanym rozporządzeniu, zmniejszającym dotację na postęp biologiczny, prawie o 60 proc.
Szef resortu rolnictwa odpowiedział na zarzuty o likwidacji polskiej hodowli, wyliczając regulacje prawne, które w ostatnim czasie zostały wypracowane na rzecz produkcji zwierzęcej.
- Jeżeli ktoś kwestionuje, ponoć taki zarzut jest formułowany, że jest to protest przeciwko polityce rolnej rządu dedykowanej produkcji zwierzęcej, to ja się zapytam. A komu służy, wymienię parę przykładów: zwiększenie dodatku do paliwa rolniczego dla hodowców bydła, uwzględnienie użytków zielonych przy szacowaniu klęsk żywiołowych, czego nie było wcześniej, a zostało wprowadzone przy okazji zeszłorocznej suszy, czy rozwój rynku na produkty pochodzenia zwierzęcego, bo przecież dochody nie pochodzą z dotacji, tylko z wartości ulokowanej na rynku produkcji i jej sprzedaży z gospodarstw. To najlepsze w Polsce przepisy dotyczące rolniczego handlu detalicznego, sprzedaży bezpośredniej, które wprowadziliśmy w stopniu najbardziej rozwiniętym w Europie. Czy nie służą hodowcom, producentom mleka, mięsa i jego przetworów? (…) Utrzymanie uboju rytualnego – czy to nie służy hodowli i produkcji wołowiny, drobiu, baraniny. Utrzymanie hodowli zwierząt futerkowych, która z powodu aktywności organizacji ekologicznych była zagrożona, czy nie jest wsparciem dla polskiej hodowli. Czy szukanie nowych rynków zbytu, bardzo intensywnie po całym świecie wspieranie przetwórców, rolników aby znaleźć rynki zbytu, w krajach często bardzo egzotycznych czy nie jest wsparciem dla polskiej produkcji zwierząt. Czy wreszcie ochrona wizerunku polskiej żywności zagrożona różnego rodzaju hejtem, wywołanego incydentami które miały miejsce chociażby w jednej z ubojni koło Ostrowi Mazowieckiej. Czy nie jest działaniem, które służy rozwojowi produkcji zwierzęcej, w tym hodowli - pytał retorycznie minister.
W swojej wypowiedzi J.K. Ardanowski podkreślił, że prowadzenie ksiąg hodowlanych powinno nadal być utrzymane w rękach polskich rolników. Jednak trzeba się lepiej przyjrzeć wydatkowaniu publicznych pieniędzy. - Chcę zapewnić, że państwo nie wycofuje się ze wsparcia produkcji zwierzęcej w Polsce. Co do sposobów finansowania, prowadzenia ksiąg hodowlanych i prowadzenia wartości użytkowej zwierząt jestem gotowy na rozmowę z każdą z organizacji. Moim obowiązkiem, jako ministra rządu, stróża publicznych pieniędzy, tego który musi mieć przekonanie, że jest najbardziej efektywnie wykorzystane to wsparcie. Muszę powiedzieć, że te informacje, które od wielu miesięcy do mnie napływają dotyczące patologii, niejasności, wydatkowania środków w niektórych organizacjach, zmuszają mnie do tego żebym zaczął baczniej przyglądać się niż do tej pory. A to, w jaki sposób poprawimy, zmienimy efektywność wydatkowania, tak aby korzystali z tego rolnicy, wszyscy rolnicy, a nie tylko wąska grupa. Jestem otwarty na takie rozmowy i na nie przygotowany. Jeżeli nie rozpoczniemy szczerej rozmowy o tym jak zmienić system wsparcia, to za chwilę może się okazać, że nie będzie żadnego wsparcia – podsumował na koniec minister rolnictwa.
Do przekazanych przez szefa resortu rolnictwa informacji w zakresie działań wsparcia produkcji zwierzęcej jak i zmiany w finansowaniu postępu biologicznego poprzez państwo odniósł się Leszek Hądzlik, prezydent Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. - Stała się rzecz niespotykana. Najpierw zdjęto 11 proc. dotacji do tzw. postępu hodowlanego, a ostatnio w rozporządzeniu ok. 58 proc. Chce powiedzieć, że nie opieramy w 100 proc. swojej działalności na tych funduszach. Dotacja stanowiła ok. 30 proc. naszej działalności, teraz spadnie do ok. 10 proc. Inne związki mają poziom finansowania oparty w 70 proc. na dotacji MRiRW, więc sytuacja jest bardzo zła.
Jednocześnie szef Federacji podkreślił, że tryb wprowadzenia zmian w dotacjach w połowie roku, gdy zarówno hodowcy jak i związki poczyniły inwestycje i są obarczone kredytami, będzie niosło ze sobą poważne w skutkach konsekwencje finansowe. Dodatkowo, dochodzi obawa o przejęcie obsługi krajowej hodowli przez zagraniczne podmioty. - 1 listopada 2018 r. wszedł przepis unijny, pozwalający wszystkim związkom działać na terenie naszego kraju. Nie jest przypadkiem, że 2,5 roku temu niemieckie RBB wystąpiło do ministerstwa rolnictwa o prowadzenie ksiąg hodowlanych w Polsce. Dopiero moje pismo, w którym napisałem, że te działania odbieramy jako zaborcze, przyniosły efekt odstąpienia od tej działalności – mówił podczas wystawy Leszek Hądzlik.
Hodowcy przypomnieli także, że wsparcie produkcji zwierzęcej, to zupełnie inna dziedzina niż wspieranie pracy hodowlanej, która w innych krajach również jest dotowana, często na bardziej zaawansowanym poziomie niż w Polsce. – Zajmujemy się np. całkiem nową dziedziną hodowli, jaką jest genomika. Robimy to z własnych funduszy. W Irlandii, hodowcy otrzymali wsparcie do genotypowania miliona krów, my tu nie otrzymujemy nic, zero. W związku z tym, obcięcie takiej dotacji, w jakiej sytuacji nas stawia? Skoro mamy być konkurencyjni do kogokolwiek, czy czegokolwiek. Nie jest też prawdą, że z mleczarniami się nie dogadujemy. Współpracujemy również z Polską Izbą Mleka. To jest skłócenie podmiotów, które mają się bronić i iść w jednym kierunku. To co jest bardzo przykre w projekcie, to w dziale rozpoznanie tematu – pusta klatka, a przy skutkach przewidywanych - zwolnienia pracowników lub przejścia do innych zachodnich związków. To takie ma być rozwiązanie? – pytał prezydent PFHBiPM.
Leszek Hądzlik odniósł się również do zarzutów w zakresie niejasności wydatkowania przez organizacje rolnicze środków finansowych. - Wiele jest też przekłamań, my wiemy jak wydatkować pieniądze hodowców. Wcześniej rozmawialiśmy z panem ministrem, że się spotkamy po wyborach (w marcu - przyp. red.) do dzisiaj pan minister nie miał czasu, aby się spotkać, choć odpowiadamy za znaczącą gałąź programów hodowlanych. My świetnie sobie radzimy sami, ale jeżeli odbiera nam się coś, co również z naszych podatków idzie na wsparcie państwa, to nie tędy droga i nie o to chodzi. Jak mamy być konkurencyjni? – podsumował na koniec.
Komentarze