Średnio aż 42 zł kosztuje na podwarszawskich Broniszach kilogram tegorocznego, świeżutkiego bobu. Krajową fasolkę szparagową proponowano natomiast 11 maja w cenie 35-45 zł/kg.
W podpoznańskim Franowie - ceny fasolki oscylowały w omawianym okresie w przedziale 33-38 zł/kg., podczas gdy rok temu, w połowie maja warzywo to oferowano tam po ok. 20-25 zł/kg.
Oczywiście - proponowane w pierwszej dekadzie maja - zarówno bób, jak i fasolka pochodzą z wczesnych upraw, a te zazwyczaj są droższe od zbieranych z pola. Pytanie tylko, czy aby na pewno w najbliższym czasie potanieją. Mimo obserwowanych w ostatnich dniach opadów deszczu, problem suszy nadal istnieje w uprawach ogrodniczych. Aktualna też wciąż pozostaje kwestia braku rąk do pracy przy zbiorach.
Potwierdzają to notowania truskawek. Ich ceny w ofercie hurtowej wciąż pozostają na niezmienionym od prawie miesiąca poziomie. Kilogram tych owoców nadal oscyluje na średnim poziomie 20-23 zł/kg.
Tańsza niż w ub. roku o tej porze jest natomiast młoda biała kapusta. Na rynku w Broniszach kosztuje aktualnie 2,00-3,00 zł/szt., podczas gdy rok temu proponowano ją po 3,00-4,50 zł/szt. (oczywiście na warszawskim osiedlowym bazarku - główka młodej kapusty osiąga - niestety - cenę 6,50 zł...). Na poznańskim WGRO oferowano ją 11 maja po 3,00-4,00 zł/szt, rok temu po ok. 50 groszy na sztuce drożej. W podobnej cenie jak we Franowie, młodą kapustę proponuje się także na lubelskiej Elizówce.
Średnio ok. 2,30-2,50 zł/pęczek trzeba zapłacić za botwinę na rynkach hurtowych. Szparagi kosztują średnio 15 zł/kg na Broniszach, 7,00-8,00 zł/pęczek na WGRO i 12 zł/pęcz. na Elizówce.
Na rynku w Broniszach pojawiły się też pierwsze polskie młode ziemniaki (Irga) w cenie 6,00-9,00 zł/kg oraz młoda marchew - po 3,30-4,00 zł/pęczek.
Pytanie tylko, czy pojawią się chętni na warzywa w takich cenach. Utrata pracy lub rysująca się możliwość jej utraty (z uwagi oczywiście na panującą epidemię koronawirusa) zmieniła dotychczasowe podejście do codziennych zakupów wielu Polaków. Niestety, zdaniem ekspertów, na przełomie czerwca i lipca można się spodziewać największego wzrostu bezrobocia w naszym kraju (głównie dlatego, że większość pracowników etatowych ma zapisany w umowie nawet trzymiesięczny okres wypowiedzenia). Ministerstwo Pracy ostrzega, że na koniec roku stopa bezrobocia może w Polsce wzrosnąć z 5 do nawet 10 proc.

Komentarze