Przypomnijmy: rolnicy przyszli porozmawiać z ministrem, który mimo tego, że od dwóch tygodni pojawiali się pod ministerstwem, nie znalazł dla nich czasu. W końcu, po kilkunastu dniach proszenia powiedzieli dosyć i bezceremonialnie weszli do gmachu resortu rolnictwa. Telusa nie było w tym czasie w budynku, ale na spotkanie wyszedł im wiceminister Janusz Kowalski. I wtedy się zaczęło.

Emocje sięgały zenitu. Było kilka momentów, w których zastanawiałam się, czy w ruch nie pójdą pięści. Wiceminister Kowalski zupełnie stracił panowanie nad sobą, podobnie jak kilku rolników, którzy weszli do środka. Wrzaski, oszczerstwa, niebezpieczne zbliżanie twarzy do twarzy adwersarza. Niemal jak walczące koguty. 

Relację ze zdarzenia możecie obejrzeć tutaj:

Czy taka eskalacja była potrzebna?

Emocje, emocjami, ale od przedstawiciela ministerstwa, zwłaszcza w stopniu wiceministra, warto wymagać jednak, jakby ciut więcej niż wrzasków i cedzenia przez zęby nienawistnych komentarzy.

Merytoryki nie było w tym żadnej. Słuchając nagrań z miejsca zdarzenia jedyne słowo, które dało się usłyszeć odmienione przez wszystkie możliwe przypadki to nazwisko szefa opozycji.

Tusk, Tuska, Tuskowi, z Tuskiem, o Tusku. To jednak nie powinno dziwić nikogo, wszak umiłowanie do odmiany przez przypadki nazwiska lidera partii opozycyjnej Kowalski ma niemal we krwi. Już kiedyś mu policzono, że w jego wypowiedziach jest średnio 2,047 Tuska na minutę. Mocno pachnie obsesją. I to zupełnie obiektywnie, bez żadnych politycznych sympatii stwierdzając. Wszak gdyby tyle samo razy wymieniał nazwisko np. Kaczyńskiego też zdrowe by to nie było. Pomijając już, że nie jest to żaden argument w jakiejkolwiek rozmowie. Ale jak się nie ma argumentów, to krzykiem można załatwić niemal wszystko.

Z rozwrzeszczanych ust polityków natychmiast padły zarzuty, że jest to happening i polityczna ustawka. O ile o takie zachowanie można podejrzewać Kołodziejczaka, którego gwiazda jakby ostatnio przygasła, o tyle rolników, którzy poszli za nim już nie bardzo.

I gdzie jest w tym wszystkim prawda?

Rolnikom puszczają nerwy. Coraz bardziej. Nie tylko tym zgromadzonym przy Agrounii. Coraz bardziej nerwowe głosy słychać też z Pomorza, gdzie rolnicy grożą kolejnym strajkiem, jeśli rząd nie zareaguje odpowiednio na problemy suszowe. Wszystko brzmi bardzo poważnie, bo strajku w czasie żniw chyba jeszcze nie było. Jak wysoki musi być zatem poziom determinacji i zniechęcenia? Jak bardzo źle jest na polskiej wsi, skoro rolnicy są gotowi wyjść na ulicę w środku zbiorów?

Odpowiedź jest prosta. Bardzo źle. Bo nie pomogły ani dopłaty, ani obietnice, ani nawet biegający z gaśnicą minister Telus. Rolnicy mają dosyć.

Dosyć nieudolności, buty, arogancji. Mówią, że czują się postawą polityków obrażeni, poniżeni. Tiktok gaszącego pożary ministra rolnictwa miał być zabawny. Nie wyszło. Niesmak pozostał. Dlaczego minister z nas kpi? Pytają rolnicy. Co zabawnego jest w naszej tragedii?

@agapomaska

To jest Minister Rolnictwa Robert Telus z PiS. Niestety to nie żart. Sami oceńcie. #polityka #rolnictwo #ministerrolnictwa #rząd #rządPiS

♬ original sound - Aga Pomaska

Przypisywanie złych zamiarów Telusowi byłoby nadużyciem. Zarzucić mu za to można, słuchanie głupich podpowiedzi dotyczących serwowania wystąpień pod publiczkę. Takich, które niby to mają pokazać ludzką twarz ministra, zbliżyć do ludzi. Jak wyszło każdy widzi. 

Internet jest bezlitosny. Internet nie zapomina. Internet długo nie zapomni też wczorajszej akcji w ministerstwie rolnictwa. I nikt nie będzie się skupiał na tym, czy rolnicy powinni, czy nie. Czy mieli prawo, czy nie.

Każdy za to zapamięta wściekłego wiceministra Kowalskiego, który traci nad sobą kontrolę i krzyczy do rolników: „bądźcie cicho!”.

Przeglądając dzisiaj portale społecznościowe można natknąć się na setki wpisów. Te łagodniejsze przytaczam w tekście. Reszta się nie bardzo nadaje. Mnóstwo drwin, uszczypliwości, ale też niedowierzania. Połowa komentujących wypisuje wiceministrowi w swoich komentarzach skierowania  na oddział zamknięty. Jak urzędnik państwowy może się tak zachowywać?

Jak można wchodzącym do ministerstwa rolnikom, którzy są zdesperowani zarzucać działania polityczne i wmawiać im, że działają na zlecenie opozycji?

Chyba się pan, panie Kowalski troszkę zagalopował, podsumowują intenauci. Nie tędy droga.

Dzisiaj wpisując w przeglądarkę hasło: Janusz Kowalski, wyskakują dziesiątki wpisów dotyczących wczorajszego zajścia.

Komentarze są bezlitosne. Właściwie z każdej strony. Drwią internauci, dziennikarze, politycy. Izabela Leszczyna, posłanka opozycji, zapytana w serwisie wp.pl o to jak skomentuje to, że przecież kiedyś Kowalski był związany z Platformą podsumowuje.

Nie mogę w to uwierzyć. Myślę, że się facet kamuflował i udawał, że jest normalnym człowiekiem, ale on nie radzi sobie z rzeczywistością.

Minister Kowalski jak wiemy pokrzyczeć lubi. To nie pierwsza sytuacja, gdy wrzeszczał na swoich rozmówców.

I w sumie można by powiedzieć, że taki jego urok. Ma facet temperament. Ot bywa i tak. Tylko, zapytajmy jeszcze raz, czy takie zachowanie przystoi urzędnikowi. Zwłaszcza na takim stanowisku?

Wczorajsza awantura to policzek wymierzony polskim rolnikom. Jak na dłoni wczoraj widać było co jest ważne, od czego zaczyna się każda rozmowa. Polityka. Ważna jest polityka i nadchodzące wybory. Nie rolnicy, nie obywatele. Nie było pytania z czym przyszli rolnicy. Było pytanie, czy popierają działania opozycji. 

Wczoraj stało się coś naprawdę złego. Władza jasno pokazała, że nie ma granicy przyzwoitości. Że można wrzeszczeć na ludzi, poniżać ich, obrażać. Zupełnie pominę w tej kwestii Kołodziejczaka, który też święty nie był. Ale to nie on jest wiceministrem. Nawet jeśli aspiruje na polityczne stołki, to nadal można od niego wymagać mniej, a tym co mówił sam sobie wystawił świadectwo. Ale powtórzę jeszcze raz, to nie on jest wiceministrem. 

Wszystko można by zrozumieć, gdyby dzisiaj w ministerstwie pojawiła się jakaś refleksja. Poniosły nerwy. Zdarza się każdemu. Choć niektórym, jak się okazuje częściej niż innym. No, ale trudno. Jakiś pomysł, żeby sprawę wyciszyć, ugłaskać, wykazać się pokorą. Coś wypadałoby zrobić.

Ale jeśli liczycie, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie i wyborcy, tak wyborcy, nie Kołodziejczak, czy rolnicy, którzy weszli do ministerstwa, usłyszą przepraszam, to Was rozczaruję. 

Zapytany dzisiaj o to, czy zamierza wyciągnąć konsekwencje wobec Janusza Kowalskiego, minister Telus powiedział portalowi money.pl, że nie.

To nie byli zwykli ludzie, to byli politycy. Kołodziejczak to przewodniczący partii, który wtargnął do ministerstwa, forsując je. W takim momencie są emocje. Emocje są wpisane w naszą pracę. Trzymam nerwy na wodzy, unoszenie się to styl, który mi nie pasuje. Jeśli jednak protestujący obraża innych ludzi, to podkreślam to raz jeszcze - jest to złem. Kowalski nikogo nie obraził - podsumował minister.

Też tak myślicie? Widać emocje jednych są ważniejsze niż innych. Niektórym można więcej.