Blokada granicy w Dorohusku, Hrebennem, Medyce i Korczowej, a także terminalu przeładunkowego w Staszowie rozpoczęła się wczoraj rano. Rolnicy wyszli na drogi w proteście przeciwko niekontrolowanemu importowi zbóż z Ukrainy. Podkreślali, że czują się ignorowani i lekceważeni przez rząd.

To dopiero początek strajków

Protest się trzyma. Noc minęła spokojnie, bezpiecznie. Trzymamy się przyjętych zasad – przepuszczamy ruch pasażerski, ciężarówki z paliwem na Ukrainę i pomoc humanitarną. Wszystko odbywa się pokojowo. My naprawdę bardzo chętnie zejdziemy od razu z drogi, ale niech chociaż część naszych postulatów zostanie spełniona, niech minister rolnictwa w trosce o rolników, ale w trosce również o konsumentów zacznie działać. Jak dotąd nikt z rządu się nami nie zainteresował. Ze wszystkich pięciu punktów, które są blokowane płynie jeden przekaz – żądamy działań, nie odpuścimy, sprawy zaszły za daleko. Dzisiaj do 20 jesteśmy na drogach. Nauczeni doświadczeniem nie mamy zbyt dużych nadziei, dlatego też, żeby nie tracić czasu robimy zgłoszenie kolejnych protestów na 14-15 lutego. My nie mamy, ani czasu, ani chęci, ani zdrowia na robienie takich rzeczy. To jest protest młodych rolników 35 – 40 lat, przed którymi jest przyszłość, a którzy budują naszą wieś. Nie damy rady w zderzeniu z przemysłowym rolnictwem Ukraińskim. Mamy reżimy technologiczne narzucone przez Unię Europejską, musimy produkować w wysokich standardach, a tu w jednej chwili zderzono nas z cenami o 30% niższymi jak w Europie i pełną liberalizacją upraw ukraińskich – dodaje Gryn.

Rolnicy stracili wiarę w rząd

W rozmowach z rolnikami mocno wybrzmiewa informacja, że to dopiero początek protestów, które regularnie będą powiększały swój zasięg. Blokujący terminal przeładunkowy w Staszowie nie wierzą, że dzisiejsze strajki przyniosą rozwiązanie problemów, dlatego też szykują się na kolejne. Podkreślają też, że spotykają się ze zrozumieniem mieszkańców blokowanych miejscowości. 

Noc minęła spokojnie,  mieliśmy ochronę i wsparcie policji. Nie było żadnych konfliktów – w trosce o okolicznych mieszkańców nie blokowaliśmy głównej drogi, a jedynie drogę dojazdową do terminalu przeładunkowego. Dzisiejsza noc przyniosła nam też pomysły na reorganizację sposobu prowadzenia protestu w przyszłości. Planujemy już kolejne pikiety, ale ich forma będzie się różniła od obecnej. Nie będziemy gromadzili tak dużej ilości ludzi na raz. Podzielimy się na mniejsze grupy i będziemy protestowali w formie dyżurów 24 godzinnych nawet przez 30 dni. Teraz dajemy rządowi dwa tygodnie na podjęcie konkretnych działań i uporządkowanie sprawy. Jeśli to się nie stanie, przyjmiemy nową formę i protest będzie trwał ciągle przez 30 dni. Nie będziemy utrudniać życia mieszkańcom blokując drogi, zablokujemy tylko dojazd do terminalu. Jest coraz więcej osób zainteresowanych przyłączeniem się do strajku, coraz głośniej mówi się o zablokowaniu wszystkich terminali przeładunkowych. Oprócz zatrzymania napływu zbóż czekamy na rozliczenie wszystkich podmiotów skupowych, które zakupiły zboże techniczne i sprzedały je jako zboże konsumpcyjne. Chcemy, żeby zboże z granicy tu przyjechało, żeby ciężarówki się przeładowały i żeby to wyjechało za granicę – tam, gdzie miało trafić. Musi być nad tym kontrola. Tym bardziej, że weszło ono na rynek jako zboże polskie. W przyszłości może to oznaczać dla nas olbrzymie problemy – kto nam zagwarantuje, że nie będzie kłopotów przez naruszone normy? - pyta Grzegorz Skurski, współorganizator protestu w Staszowie.

Strajki rolników powoli przybierają na sile w całym kraju. Również dzisiaj na ulice wyjechali rolnicy w zachodniopomorskim.  Główny postulaty jest bliźniaczo podobny - zatrzymać napływ zbóż z Ukrainy.