Sprawa nie jest świeża, gdyż pierwsze informacje o stadzie nad którym nikt nie panuje zaczęły pojawiać się już w 2005 roku, kiedy to mieszkańcy wsi zaczęli się skarżyć na niszczące uprawy krowy i zagrażające bezpieczeństwu byki.
Właściciel głuchy na uwagi
Ich właściciel pozostawał jednak na wszystkie uwagi głuchy. Interweniowało wrocławskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, powiatowy lekarz weterynarii, gmina, a nawet rodzina właściciela. Wszyscy bezskutecznie.
Zwierzęta zamieszkują w niewielkim, rozpadającym się budynku gospodarczym, bez dostępu do wody. Ze względu na brak miejsca kilka mniejszych sztuk zwierząt zostało zadeptanych. Stado jest mocno zaniedbane i pozbawione opieki weterynaryjnej. Rozmnaża się bez żadnej kontroli.
Sprawa jest poważna, bo i stado jest znacznych rozmiarów. W tej chwili szacuje się, że liczy ono około 100 sztuk. Zwierzęta swobodnie chodzą po miejscowości, niszczą uprawy i stanowią poważne zagrożenie dla mieszkańców.
Obecnie sprawą zajmuje się nie tylko gmina, ale też prokuratura.
Co dalej ze stadem?
Opcji jest kilka. Pierwsza zakłada, że gmina wydzierżawi teren od właściciela, co pozwoliłoby na zakolczykowanie zwierząt, ich przebadanie i ulokowanie w innym, bezpiecznym dla nich miejscu.
Druga mówi o wsparciu właściciela dodatkową osobą, która podczas jego nieobecności mogłaby zajmować się zwierzętami. Jest to opcja o tyle problematyczna, że niewiele poprawi warunki bytowe zwierząt.
W rozmowach przewija się także opcja utylizacji całego stada.
Jaki los czeka zwierzęta? do sprawy wrócimy.
Komentarze