Paweł Szypulski, dyrektor programowy Greenpeace Polska, był gościem porannej rozmowy Roberta Mazurka w radiu RMF FM. Pierwszą z poruszanych kwestii był ewentualny zakaz sprzedaży samochodów spalinowych w krajach członkowskich. Przypomnijmy: Komisja Europejska chce, aby najpóźniej do połowy następnej dekady w UE nie rejestrowano już konwencjonalnych samochodów benzynowych i wysokoprężnych. Dziennikarz zapytał Szypulskiego o to, czy takie przepisy go zadowalają.
– Nie, dlatego, że to zdecydowanie za późno – odparł krótko. Jak zaznaczył, samochody elektryczne są drogie, bo wciąż ta technologia nie jest zbyt popularna; jest pewną alternatywą, nowinką, a nie powszechnym wyborem. Wprowadzenie wspomnianych przepisów z czasem spowodują, że takie samochody (elektryczne – red.) będą tanieć - przekonywał rozmówca. Jako analogię do tej sytuacji Szypulski wskazał na coraz popularniejszą w Polsce fotowoltaikę.
Dobrym przykładem są panele fotowoltaiczne. Zmiany legislacyjne, presja ustawodawców w kilku krajach spowodowały, że takie rozwiązania zaczęły tanieć na tyle, by powstał w produkcji efekt skali i stały się one powszechne także w Polsce - mówił.
Tylko zielona energia
Szypulski uważa, że samochodów powinno być znacznie mniej, zwłaszcza w miastach, zaś elektryczność powinna być produkowana wyłącznie z odnawialnych źródeł energii. Co zatem z energią jądrową?
– W Polsce, w tym momencie, zdecydowanie nie powinny powstawać elektrownie atomowe. Mamy lepsze alternatywy: szybsze, tańsze, dostępne od zaraz. To strata zasobów i czasu. Wiatr na lądzie da nam więcej energii niż atom – mówił przedstawiciel Greenpeace Polska.
Swoją opinię argumentował tym, że elektrownie atomowe buduje się kilkanaście lat w UE, zaś w Polsce, według niego, powstaną maksymalnie dwa bloki.
Mówimy o 1 góra 2 GW mocy zainstalowanej. To nie jest żadne rozwiązanie na problemy, które mamy - tłumaczy.

Czytaj więcej
Greenpeace przeciwko biopaliwom: Żadnej żywności w baku!Mniej samochodów w miastach
C40 Cities to organizacja, która skupia się na walce z kryzysem klimatycznym i napędzaniu działań miejskich, które zmniejszają emisję gazów cieplarnianych i ryzyko klimatyczne, jednocześnie zwiększając zdrowie, dobrobyt i możliwości ekonomiczne mieszkańców miast. Organizacja ta rekomenduje pozbycie się do 2035 roku 2/3 samochodów w miastach takich jak np. Warszawa, która należy do tejże organizacji. O opinię w tej sprawie poproszono gościa:
- Jestem za, bo znajdujemy się w trakcie kryzysu klimatycznego i zaraz uderzymy głową w ścianę - odpowiedział Szypulski.
Greenpeace postuluje całkowity zakaz jedzenia mięsa, nabiału i jaj
To jednak nie jedyny pomysł organizacji Greenpeace na walkę ze zmianami klimatycznymi. Kolejnym pomysłem jest ograniczenie spożycia m.in. nabiału - w celu przejściowym do szklanki mleka i 16 g sera na głowę, a w celu ostatecznym: całkowite zaprzestanie jego spożycia. Wszystko to, by było nam lepiej. Przynajmniej według Greenpeace...
Dlaczego mniej samochodów, mniej nabiału i mniej mięsa? Już odpowiadam: żeby żyło nam się lepiej w miastach, które są zdrowsze i bezpieczniejsze dla życia (…). Będziemy mniej ginąć w wypadkach drogowych, będziemy mieli mniej chorób układu krążenia, ale nie będziemy jedli mniej smacznie - wymienia.
Może ludziom w miastach będzie się żyło lepiej, ale z czego będą żyli ludzie na wsi? Tego Szypulski już nie wyjaśnia.

Czytaj więcej
Niemcy: Greenpeace chce całkowitego zakazu reklamy mięsaKto zarządza Greanpeace Polska?
Według Krajowego Rejestru Sądowego wygląda to następująco: nadzór sprawują Austriacy: Heinz Reind, Florian Faber, Karin Küblböck, zaś w zarządzie zasiadają Robert Cyglicki i Alexander Egipt.
Robert Cyglicki, jak tłumaczył Szypulski, jest dyrektorem programowym na Europę Środkowo-Wschodnią, co oznacza, że zarządza Greenpece nie tylko w Polsce, lecz także m.in. na Węgrzech, Słowacji czy w Rumunii.
W Polskim Greenpeace pracują sami Polacy i zarządzają nim sami Polacy. Alexander Egit także jest Polakiem. To dyrektorzy zarządzają tą organizacją – zapewnił Szypulski.
Ile zarabiają w Greanpeece Polska?
Wspomniał także o zarobkach w Greenpeace Polska: pracownicy zarabiają poniżej 10 tys. netto. Zatem, jak przyznał: „wyraźnie poniżej przeciętnego wynagrodzenia w Lasach Państwowych czy średnich standardów polskiej kopalni”. Na spostrzeżenie prowadzącego, że podobno kilka lat temu zarabiali 12 tys. brutto (ok. 9,5 tys. netto) przyznał, że tak, ale teraz jest to zapewne więcej. – Mamy taką korektę do inflacji – skwitował.
Kto finansuje Greanpeece?
Paweł Szypulski odniósł się do doniesień medialnych, mówiących o tym, że Greenpeace miało być finansowane m.in. przez rosyjski rząd, który miał wspierać organizacje na rzecz klimatu w kwocie 82 mln euro, zaś na konto niemieckiego oddziału tej organizacji miało popłynąć 10 mln od Gazpromu.
Szypulski temu stanowczo zaprzeczył.
Greenpeace finansują indywidualni darczyńcy (…). Greenpeace jest organizacją, która nie przyjmuje pieniędzy od żadnych korporacji. Czy to byłaby korporacja niemiecka, polska, czy rosyjska. Greenpeace nie przyjmuje też pieniędzy od rządów. Greenpeace jest w ogromnej większości, w fundamentalnej skali, finansowany przez indywidualnych darczyńców. Oprócz tego przyjmujemy nieduże pieniądze od wybranych fundacji - stwierdził.
I właśnie te fundacje, według prowadzącego program, mogły pośredniczyć w przelewaniu środków. Takie podejrzenia wysuwał już w 2014 r. były sekretarz generalny NATO i były premier Danii Anders Fogh Rasmussen, który informował, że Rosja wspierała organizacje ekologiczne w celu utrzymania europejskiej zależności od rosyjskiego gazu. W 2022 r. dziennikarz Alex Bojanowski na łamach „Die Welt” zaznaczał, że wojna w Ukrainie ujawniła, iż interesy zachodnich aktywistów klimatycznych i rosyjskiego dyktatora Władimira Putina są zbieżne, choć, zaznaczmy to, z bardzo różnych powodów. To właśnie w tym artykule padły zarzuty o to, że rosyjski rząd przekazał 82 miliony euro europejskim stowarzyszeniom ochrony klimatu, których celem jest zapobieganie produkcji gazu ziemnego w Europie.
Od wypowiedzi Rasmussena odcięło się wielu przedstawicieli NATO. To była jego osobista opinia. Jeśli Rasmussen znajduje takie organizacje, to niech je wskaże – zaznacza dyrektor programowy Greenpeace Polska.
Szypulski: Przekop Mierzei, CKP i transport na Odrze to złe pomysły
Gość radiowy był również pytany o to, czy nadal uważa, że przekop Mierzei Wiślanej nie przyniósł żadnych korzyści?
Tak, nadal tak uważam. Należało nie przekopywać mierzei z tego względu, że to były zmarnowane pieniądze. Ryzyko bardzo poważnych strat środowiskowych, które będzie można udokumentować - mówił Szypulski.
Wybuch wojny za wschodnią granicą nie zweryfikował poglądów Szypulskiego, ponieważ uważa on, że ten przekop nie przekłada się na zwiększenie naszej obronności i bezpieczeństwa. Gość podobne negatywne zdanie ma też na temat budowy muru na granicy polsko-białoruskiej:
- Bronienie się za pomocą muru jest głupotą. Dlatego, że naprawdę ten mur fantastycznie przechodzi się za pomocą drabiny - mówił. Nie jest żadnym problemem podejście do niego z drabiną – dodaje.
Równie negatywnie zaopiniował szlak wodny na Odrze: "Mówienie, że jest to czysty transport jest nieprawdą. Jest to transport, który niszczy ekosystem i mamy dla niego fantastyczną alternatywę, która nazywa się kolej" - powiedział na koniec.
Komentarze