Podczas targów w Kielcach doszło do dużej demonstracji niezadowolenia.  Ubrani w żółte kamizelki rolnicy podążali za zwiedzającym hale targowe ministrem rolnictwa gwiżdżąc i skandując "judasze, judasze".

Czy takie działanie przyniesie skutek to nie wiem, ale dobitnie da panu ministrowi do myślenia, że to już jest dzisiaj koniec. Żarty się skończyły. On widzi jaka jest dzisiaj nasza determinacja. I zobaczył to naocznie, bo inaczej ogląda się protesty w telewizji, a co innego jak zobaczył jak to wygląda na żywca - mówi Wiesław Gryn, z Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.

Minister Kowalczyk, otoczony przez ochroniarzy ratował się ucieczką. Wściekli rolnicy szli za nim jednak krok w krok robiąc coraz większy hałas i wywołując niemałe poruszenie wśród wystawców i uczestników targów. 

Pan minister, jeśli nie zmieni swojego postępowania i strategii zarządzania ministerstwem, to musi się liczyć z tym, że ten poziom adrenaliny będzie miał wysoki. Myślę, że po dzisiejszym dniu pan minister zrozumie, że żarty się skończyły - dodaje Gryn.

Wśród krzyków były też i łzy

Protestujący podkreślają, ze sytuacja polskich gospodarstw jest na tyle tragiczna, że nie mogą sobie pozwolić na bierność. Cały protest był wyjątkowo emocjonalny - wśród gwizdów i okrzyków pojawiały się też i łzy.

Karmicie tym ukraińskim syfem swoje dzieci - krzyczeli rolnicy do ochroniarzy, którzy zablokowali drogę dojścia do budynku, w którym schronił się minister. - To my Was karmimy! Zniszczycie nas, a tym samym siebie - krzyczeli łamiącymi się głosami rolnicy. 

Emocje sięgały zenitu. Ochroniarze zatrzymali jednego z uczestników, któremu udało się dostać na briefing szefa resortu rolnictwa i usiłował zadać pytania. Przez kilkanaście minut nie chcieli wypuścić go z budynku, co wywołało nerwową reakcję pozostałych strajkujących. Pod drzwiami doszło do przepychanek.

To co dzisiaj zrobiliśmy to tylko namiastka, ale idzie do olbrzymich niepokoi społecznych. Oni chyba sobie nie zdają sprawy. Organizacja jest coraz większa, trudno w ryzach utrzymać rolników, bo są tak zdesperowani. Na pewno coś będziemy robili dalej, bo nie odpuścimy - mówi Gryn.

Jak mówi lider protestujących polska wieś doszła do ściany. Konieczne jest zjednoczenie. Muszą rolnicy z innych regionów dorosnąć, a myślę, że teraz bardzo szybko dorosną, do tego, że robimy coś razem - tłumaczy. - To nie jest protest o cenę, tylko na naszych oczach odbywa się rewolucja, zderzenie dużych gospodarstw z małymi, rodzinnymi.

Kończ waść, wstydu oszczędź!

Niech ministerstwo rolnictwa nie zwala cały czas na Ukrainę, na tych co rządzili wczoraj i przedwczoraj i jeszcze przed pierwszą wojną światową. To się dzieje tu i teraz, pan minister powinien się wziąć do roboty, albo powiedzieć siennkiewiczowskimi słowami: „kończ waść, wstydu oszczędź. Tylko czy po nim przyjedzie lepszy? Nie wiem - dodaje.

Rolnicy mają dosyć kolejny obietnic i rozmów, które nic nie wnoszą. Wskazują też konkretne rozwiązania, które mogłyby poprawić sytuację, jednak rząd jakby ich nie słyszał. 

Przygotowujemy program skupowy i wsparcia eksportu. Czekamy na zgodę Komisji Europejskiej na wprowadzenie dopłat dla tych, którzy ponieśli straty ze względu na zbyt niskie ceny zbóż – powiedział wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk w czasie targów Agrotech. - Zapraszam przedstawicieli rolników do rozmów, w atmosferze krzyków i gwizdów nic nie osiągniemy. 

Rolników jednak te słowa nie satysfakcjonują. Na zaproszenie przedstawicieli rządu do rozmów zareagowali gwizdami. 

Pan minister musi czuć nasz oddech na plecach i zapraszanie nas na spotkanie do ministerstwa, które znowu nic nie wnosi, które jest jeszcze jednym „ble, ble, ble” to nic nie daje. Greta Thunberg bardzo ładnie opisała pewną sytuację mówiąc, że to jest któreś z kolei „ble, ble, ble”. I tak jest w tym przypadku. Kolejne "le, ble, ble". Minister nie powinien zajmować się wywiadami, tylko brać się za robotę, a wywiad raz w miesiącu. A nie cały tydzień wywiady, a roboty nie ma. I namawiamy go do tego, żeby wziął się za robotę. Jeszcze nie jest stary chłop - mówi Gryn.

Podstawowym postulatem, z którym na ustach idą rolnicy to unormowanie sytuacji z towarami importowanymi zza naszej wschodniej granicy. -Powinien zostać stworzony prawdziwy szlak drogowy, którym te ukraińskie ciężarówki jechałyby do portu, a nie dzisiaj dochodzi do tego, że one wypierają nasze zboże w portach. Nasze zboże nie idzie. Żniwa są już za pasem, a my nie uwalniamy magazynów, tylko są one coraz bardziej pełne - mówią.

Trzeba misiu wstawać, brać się do roboty! 

Chcieliśmy, żeby pieniądze przeznaczone na dopłatę zbożową były przeznaczone na dopłatę do eksportu. Pan minister przespał kwartał, myśmy mówili to już w grudniu. Przespał Kowalczyk kwartał i śni mu się dalej. Dzisiaj został obudzony z letargu, bo to akurat wiosna – trzeba misiu wstawać, brać się do roboty - dodaje Gryn

Rolnicy zapowiadają, że to dopiero początek protestów. Nie zamierzają odpuścić. Twierdzą, że w zderzeniu z ukraińskim rolnictwem nie są w stanie przetrwać kolejnych miesięcy. Tym bardziej, że szumnie ogłaszane przez ministerstwo rozwiązania w praktyce nie istnieją. Dopłat jak nie było tak nie ma, a sytuacja z plombowaniem transportów ukraińskiego zboża również nie wygląda kolorowo.

Jeszcze cały system nie został wdrożony, a już został odwołany. Już plombowania nie ma. Idzie to wszystko po staremu, nikt nad tym nie panuje. To po prostu wjeżdża, bez kontroli, bez niczego. W okolicach Hrubieszowa leżą olbrzymie hałdy zepsutej, ukraińskiej kukurydzy. To wjechało z Ukrainy. W Polsce nikt takiego towaru, z takimi parametrami by nie sprzedał, no ale ccc – cena czyni cuda. I to ccc nas wypiera - podsumowuje gorzko Gryn.