Podczas spotkania minister Kowalczyk zachęcał rolników do skorzystania z nowego systemu dopłat fakultatywnych (ekochematów), które są wprowadzane wraz z Wspólną Polityką Rolną. Jak mówił, „bez wejścia w ekoschematy dopłaty nie będą pełne, a rezygnacja z nich to bezpowrotna utrata pieniędzy”. Kwestia nowych dopłat była szeroko komentowana przez samych rolników, a także izby rolnicze obecne na spotkaniu. Istotnym tematem były również dopłaty do zboża sprzedanego. Minister wyjaśniał wątpliwości.

Ekoschematy uzupełniają dopłaty

W płatnościach bezpośrednich nowością, jak podkreślał Kowalczyk, są ekoschematy - komponent środowiskowy. Składają się one z kilku działań, do których zachęcał minister. 

- Można wybrać kilka schematów i otrzymywać dopłaty do hektara za poszczególne części. Najprościej jest choćby złożyć wniosek o ekoschemat i działanie - plan nawożenia z wapnowaniem, co jest łatwe do spełnienia, a 300 zł do hektara nam dochodzi. Bez tego płatność będzie uboższa. Rolnicy oczywiście obawiają się nowych zmian, jednak ekoschematy są dobrowolne, a do starych dopłat już nie wrócimy. Jest to pierwszy rok i chcemy żeby wszyscy skorzystali z pomocy, tym bardziej przywiązujemy dużą wagę do szkoleń - wyjaśniał minister Kowalczyk.

Dopłaty do sprzedanych zbóż

Po spadku cen zbóż na rynkach światowych, zdaniem Henryka Kowalczyka, dopłaty mają przynajmniej częściowo kompensować dochody producentów zbóż. 

- Po obserwowanym spadku cen na rynkach światowych, wystąpiliśmy do Komisji Europejskiej o dopłaty do zbóż sprzedawanych obecnie, żeby choć w części te straty wyrównać. Czekamy aż Komisja te propozycje zatwierdzi. Dopłaty tyczą się tylko pszenicy i kukurydzy, bo musieliśmy uzasadnić KE, że wpływ wojny i importu z Ukrainy, spowodował te rozbieżności cenowe. De facto import to głównie kukurydza i pszenica. Uwzględniliśmy dotacje z podziałem na województwa. Przygraniczne mają być objęte największą dopłatą (250 zł do tony), a te najbliżej portów po 150 zł do tony. Da to w pewnym momencie częściową kompensację tych dochodów – mówił wicepremier Kowalczyk.

Jednocześnie, wcześniej jako redakcja farmer.pl dostaliśmy od rolników pytania, czy w dopłatach będzie ujęta cena referencyjna do zboża. Jak wynika z odpowiedzi Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, takiego rozwiązania nie przewidziano.

MRiRW uprzejmie informuje, że rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 14 lutego 2023 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie szczegółowego zakresu i sposobów realizacji niektórych zadań Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, które wprowadza możliwość udzielania pomocy dla producentów rolnych, którzy ponieśli dodatkowe koszty w wyniku braku stabilizacji na rynku pszenicy lub kukurydzy spowodowanych agresją Rosji wobec Ukrainy zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw pod pozycją 308. Powyższe przepisy nie zawierają informacji o cenach referencyjnych – czytamy w odpowiedzi resortu na nasze zapytanie. Więc mamy więcej danych w tej sprawie.

Bilans obrotu zbożem

Jak wyjaśniał na spotkaniu w Tarnowie Kowalczyk, pewne elementy rozchwiania cen są spowodowane wojną w Ukrainie, a to co zostało przywiezione z Ukrainy, większości jest wywożone z Polski. - Eksport za poprzedni rok wyniósł prawie 9 mln ton. Import zbóż do Polski wyniósł mniej więcej 3 mln t. 6 mln ton wyjechało statystycznie naszego zboża. Czy to jest dużo? To jest przeciętny rok – komentował. Wyjaśniał także temat pełnych magazynów w skupach, o którym mówili rolnicy na spotkaniu.

- Wiele firm kupiło pszenicę po 1400 zł. Teraz ceny spadły i mają oni dylemat, czy zawieść do portu za 1100 - czyli spisać na straty 300 zł, czy może jeszcze poczekać. Problem zahamowania eksportu polega na tym, że ceny światowe w tym momencie blokują eksport. Pracujemy nad tym co zrobić. Szansą mogą być kredyty preferencyjne dla firm, lub ewentualnie dopłata do transportu. Chcemy pomóc wywieźć zboże, więc dopłaty do eksportu nie zrobimy. Dopłacając do transportu z dalszych miejsc 150-200 zł, do tego doliczając rekompensatę przy sprzedaży, czyli kolejne 200-250 zł (w zależności od lokalizacji) – to jest to już w granicy 300-400 zł. Staramy się łagodzić te straty – wskazywał minister rolnictwa.