Polityka rolna rządu jest w ostatnich tygodniach przedmiotem wielu dyskusji i rozważań. Gwałtowne decyzje, wprowadzanie kolejnych dopłat i przesuwanie całej odpowiedzialności na Unię Europejską jest aż nadto widoczne.

Dialog, a nie turystyka polityczna

Problem polega na tym, że tutaj, w Polsce wszyscy rozdzierają szaty, a prawda jest taka, że żeby ktokolwiek chciał poważnie z nami rozmawiać w Komisji Europejskiej, to trzeba tam po prostu regularnie bywać i rozmawiać – mówi Adam Nowak, prezes Związku Młodzieży Wiejskiej.- Od dialogu wszystko się zaczyna. Najpierw trzeba być w oczach innych polityków wiarygodnym, ale jeśli z naszej strony na ważne spotkania, gdzie pojawiają się ministrowie innych krajów, jeżdżą podsekretarze, to nie wygląda to poważnie, nie daje nam mocnej pozycji negocjacyjnej. Jak się robi turystykę polityczną ze spotkań to kończy się tak jak widzimy. Tu nie chodzi o zwiedzanie i wycieczki, tylko o ciężką pracę – podsumowuje.

Przedstawiciel ZMW podkreśla, że sytuacja zbożowa jest wyjątkowo skomplikowana, ale nie możemy zapomnieć o tym, że zakres pomocy jest jasno określany przez traktaty unijne, więc spychanie odpowiedzialności tylko i wyłącznie na Unię jest zwyczajnie nieuczciwe.

Minister Telus zrobił teraz taki bardzo sprytny ruch – rozmawia ze wszystkimi, czyli robi to, czego brakowało Kowalczykowi. Jednak z każdym związkiem rozmawia oddzielnie, indywidualnie, a tym samym rozbija jednomyślność wśród organizacji rolniczych – zaznacza związkowiec. – Problemem jest także brak jednolitości w postawie rządzących. Co innego mówi się w kraju, co innego na forum unijnym. Czy politycy naprawdę wierzą w to, że nie ma przepływu informacji? Że to, co mówią tutaj, w Polsce nie dociera do Komisji? Spychanie całej odpowiedzialności na Komisję jest drogą donikąd.

Dialog jako podstawowe narzędzie działania

Nowak zaznacza, że odpowiedzialność za sytuację na polskim rynku ponosi nie tylko rząd, ale także komisarz Wojciechowski, który nie miał pomysłu na rozwiązanie problemu.

Komisja to nie jest bezosobowy organ. Tworzą ją ludzie, ale najprościej jest zepchnąć odpowiedzialność na jakiś ogólny twór, bo rozmywa się odpowiedzialność personalna konkretnych osób – dodaje Nowak.

Podobnego zdania są przedstawiciele innych związków rolniczych. Rolnicy oczekują, że ich reprezentanci w Komisji Europejskiej zaczną podejmować realne działania, a nie odpychać problem.

Dialog jest podstawowym narzędziem działania – mówi Wiesław Gryn z Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. – Póki co, słyszymy, że musimy się dostosować, bo taka jest gra rynkowa, ale my doskonale wiemy, że tak nie musi być. Oczekujemy od europarlamentarzystów skuteczności. To my, podatnicy, płacimy ich pensję, sponsorujemy je naszymi głosami w wyborach, i to my, podatnicy, chcemy aby byli skuteczni – dodaje.

Działamy razem, czy walczymy o wewnętrzną władzę?

Dużym problemem w polskim środowisku politycznym jest też brak jedności w partii rządzącej.

W PiS-ie każdy ma buławę ministra rolnictwa w kieszeni. Mamy pana ministra Jurgiela, ministra Ardanowskiego, ministra Kowalczyka i ministra Telusa. Mamy jeszcze jedną osobę, o której nie zapominajmy, Janusza Wojciechowskiego, który poprzez posła Grzegorza Wojciechowskiego, zbieżność nazwisk oczywiście nieprzypadkowa, też ma swoje ambicje a polskiej scenie politycznej. I nikt z nich nawzajem się nie kocha, tylko nawzajem kopią się po kostkach – mówi Adam Nowak.

Trwa wyścig, którego celem jest zepchnięcie ciężaru odpowiedzialności. Rząd usiłuje wskazać jako winnego Komisję Europejską. Komisja wyraźnie zaznacza, że organizacja korytarzy solidarnościowych leżała po stronie krajów przyfrontowych. Nie było nakazu znoszenia kontroli sanitarnych czy jakościowych. Nie było wskazań czy towar ma być plombowany, czy nie. O bezpieczeństwo tych transportów miał dbać każdy z krajów na własną rękę. Fundusze unijne i krajowe nie są też studnia bez dna, dlatego też wsparcie musi być starannie przemyślane i budżetowo realne.

Spór trwa. Z jednej strony mamy ”tę złą Unię Europejską” i rząd, który nieba by rolnikom przychylił. Patrząc z drugiej strony, widzimy „tę rozsądną Unię”, która nie zgadza się na zasypanie problemu pieniędzmi z budżetu, ani unijnego, ani krajowego. Porozumienia jednak nie widać.

To jest właśnie powód dla którego nie wybieramy się na strajk organizowany przez Krajowe Izby rolnicze w Brukseli. Za negocjacje polskiego rządu z Brukselą jest odpowiedzialny polski rząd, a nie organizacji rolnicze. Nie wolno spychać na nas tej odpowiedzialności tylko dlatego, że rząd sobie nie radzi – mówi przez Związku Młodzieży Wiejskiej.

Przerzucanie się odpowiedzialnością niewiele daje rolnikom, którzy po pierwsze już dawno pogubili się w ilości obietnic. A o drugie stają przed widmem bankructw i upadłości.

Polski rolnik jest tak przywiązany do ziemi, że często jak ma dramatyczną, katastrofalną wręcz sytuację finansową, to częściej jest gotów targnąć się na życie, niż tej ziemi się pozbyć. To przywiązanie do ziemi rolnika jest największą gwarancją suwerenności Polski. W walce o bezpieczeństwo żywnościowe tego kraju bardziej ufam rolnikom niż polskiemu rządowi – podsumowuje Nowak.