O sytuacji na rynku zbóż napisano już bardzo wiele w tym sezonie. Jego analizy nie były po myśli rolników. Niestety. Na to co dzieje wokół importu spojrzę przez pryzmat tego co chcą słyszeć, a czego nie chcą słyszeć rolnicy. Dokładniej rzecz ujmując, wskaże w jaki sposób zakłamują rzeczywistość politycy i dlaczego to robią?
Słowami, które padły w lidzie tego felietonu można w bardzo dosadny sposób opisać ich wypowiedzi. Gdy weźmiemy na tapet to co mówią wobec rolniczych blokad granicy z Ukrainą i strajków odbywających się w różnych regionach naszego kraju, a co ma związek z importem zbóż od naszego sąsiada należy się zastanowić nad tym, dlaczego kłamią i udają, że nie widzą tego co się dzieje?
Dlaczego nie są w stanie przyznać się choćby do jednego, najmniejszego błędu, jaki popełnili zarządzając pomocą dla Ukrainy oraz realizując unijne zniesienie ceł na import pszenicy i rzepaku? Dlaczego mówią o sobie, że są bez skazy, bez podejrzeń, jak żona Cezara? Dlaczego uważają, że urobili się po łokcie, żeby ulżyć rolnikom? Czy słowo „przepraszam” ze strony rządu załatwi sprawę?
Miesiące zaklinania rzeczywistości
Sytuacja na rynku zbóż nabrzmiewa odkąd zostały zniesiona cła w handlu pomiędzy Unia Europejską a Ukrainą. Odkąd nie obowiązują w zasadzie nie było dnia bez doniesień o pogarszającej się sytuacji na rynku zbóż. Nawet gdy różnica w cenie pszenicy w Polsce i na giełdzie Matiff wzrosła do kilkuset złotych żaden z polityków obozu rządzącego nie zaczął bić na alarm. Mimo że tak dużej różnicy nie było dotychczas, rządzący szli w zaparte, twierdząc, że ceny spadły nie tylko u nas. Napięcie rosło każdego dnia od początku sezonu, a kolejne niepokryte w faktach słowa padały z ust prominentnych polityków obozu rządzącego. Lawirowały one wobec takich haseł jak: zakaz dla zboża technicznego, kontrola jakości na granicy, tranzyt, głodujący w Afryce. Czas obnażył wszystkie kłamstwa. Teraz minister chce rozmawiać z producentami przy okrągłym stole. Gdy blokowali granicę i apelowali byli zbywani. Jednakże do spotkania ma dojść 29 marca br. W jakiej przebiegnie atmosferze, po serii kłamstw i przeinaczeń?
Czy „przepraszam” wystarczy, żeby rozmawiać?
Rolnicy podchodzą do rozmów z ministrem rolnictwa z ogromnym dystansem. Ich obawom nie można się dziwić, bo politycy niczego się nie nauczyli. Jak kłamali, tak kłamią. Refleksja nie nadeszła nawet po tym, jak Henryk Kowalczyk został wygwizdany na targach Agrotech w Kielcach i gdy po raz pierwszy w historii minister rolnictwa nie otworzył ich oficjalnie z wielką pompą. Oni nadal – po tym co się wydarzyło – idą w zaparte. Pytani o sytuację na rynku zbóż odpowiadają: nie jest źle, bo tak już było. Zrobiliście coś – a jakże, trzymamy rękę na pulsie.
Nie wierzycie, że tak mówili w ostatnich dniach? Proszę bardzo, dwa przykłady wypowiedzi niebyle kogo, bo wicepremiera Jacka Sasina i Piotra Müllera.
Zacznijmy od wicepremiera i ministra aktywów państwowych pana Sasina. „Reagujemy natychmiast drodzy państwo” – odpowiedział wicepremier Jacek Sasin na spotkaniu z wyborcami w Wysokiem Mazowieckiem na Podlasiu (19 marca br.), gdy rolnik zapytał go, dlaczego rolnicy tracą na zbożu w związku z importem z Ukrainy. „Reagujemy natychmiast” – powtórzę te słowa jeszcze raz. Z jego ust padła również następująca fraza: „Kiedy tylko spadła cena zboża, reakcja naszego rządu była natychmiastowa”. Tak, tak drodzy rolnicy, tak powiedział Jacek Sasin. Czyżbyście czegoś nie rozumieli? O rynku zbóż ten polityk mówił kilka minut. Coś tam w głowie mu kołacze w tej kwestii, bo dodał także, że jego rząd wprowadził zabezpieczenia, żeby zboże ukraińskie, które tranzytem przejeżdża przez Polskę tutaj nie zostawało. Podkreślił, że dlatego został wprowadzony system plombowania transportów.
Wypowiedź wicepremiera odsłuchałem kilka razy. Sprawdziłem ją na kilku filmach pochodzących z tego spotkania i przyrzekam wam, że powyższe słowa padły z jego ust. Co więcej zgromadzeni na sali ludzie słuchali i nie ripostowali. Pan Sasin mówił także o dopłatach do każdej tony sprzedanej pszenicy i że te leżą już na stole i że one zrekompensują rolnikom spadki cen.
Przejdźmy do rzecznika rządu. 23 marca br. dzielnie odpowiadał na pytania podczas tradycyjnego spotkania z dziennikarzami. Jedno z nich, które dostał, dotyczyło a jakże importu zbóż z Ukrainy. Dziennikarka zapytała ministra, dlaczego rząd nic nie zrobił z zalewem ziarna z Ukrainy wskazując, że wojna wywołana przez Rosję trwa już od ponad roku, import się leje, a pomocy dla rolników, jak nie było, tak nie ma?
Co odpowiedział Piotr Müller? „Nie jest prawdziwa teza, że rząd nic nie zrobił w tej sprawie” – tak odpowiedział. Zaskoczenie? Absolutnie nie, nikt tak przecież pięknie nie potrafi przemawiać jak rzecznik rządu. Wspomniał w tym kontekście o dopłatach dla rolników, które wyrównają im różnice cen. Pan rzecznik nie byłby sobą, gdyby nie spostrzegł jeszcze jednej zależności na rynku zbóż. „Chciałbym zauważyć, że ceny są wyższe niż rok temu” – oświadczył ucinając temat.
Po co oni odgrywają ten polityczny teatr? Dlaczego kłamią i przeinaczają, nie mówią prawdy, posługują się półprawdami? Karmią nimi tych, którzy chcą je słyszeć. I wierzą w to, że kłamstwo wypowiedziane tysiąc razy staje się prawdą.
Wspólnie z Heleną Kędrą, moją redakcyjną koleżanką prezentujemy przytoczone wypowiedzi polityków w materiale filmowym. Zapraszam do jego obejrzenie nie tylko osoby małej wiary.
Komentarze