Dzisiaj na wielu drogach w Polsce stanęły blokady. W ten sposób rolnicy wyrażają swoje niezadowolenie z procedowanej ustawy o ochronie zwierząt. Jak podkreślił Rafał Niestępski, organizator protestu rolników w Makowie Mazowieckim, rolnicy nie wierzą w zapewnienia zarządu o rekompensatach oraz obawiają się konsekwencji ustawy, w tym spadków cen, które już zaczynają być odczuwalne.
– Są pewne poprawki, ale tak naprawdę polskie rolnictwo nie godzi się na to wszystko, tak naprawdę powinno to wylądować w koszu, bo cały czas uderza w polskie rolnictwo – mówił organizator protestu w Makowie Mazowieckim.
Niestępski podkreślił, że przesunięcie wejścia w życie ograniczeń związanych z ubojem rytualnym o pięć lat nie zmieni sytuacji, a w obiecane odszkodowania nie wierzy.
– My w to nie wierzymy. Już dzisiaj brakuje pieniędzy w budżecie a my dostaniemy jakieś odszkodowania? My w to nie wierzymy po prostu – zaznaczył. – Powiat makowski jest terenem bardzo silnym - występuje tu dużo krów mlecznych i bydła mięsnego, więc ubój rytualny bardzo mocno w nas uderzy. W tym momencie już słyszę, że podobno cena spadła o około 1 zł, a może spaść nawet o 3 zł, więc dla niejednego rolnika to będzie bardzo poważny cios – dodaje.
Niestępski stwierdził, że ubój rytualny ma również duże znaczenie dla ubojni w Węgrzynowie.
– Mam nadzieję, wielu rolników w to wierzy, że nasi posłowie dojdą do wniosku, że trzeba to [ustawę – przy. red.] odrzucić. To nie jest wyłącznie sprzeciw wobec partii rządzącej, za tą ustawą głosowały też inne partie. My chcemy pokazać naszym posłom, że polski rolnik w tym momencie mówi „nie”, że jednak posłowie powinni się liczyć z głosem polskiego chłopa” – mówił Niestępski.
Z kolei Hanna Chodkowska, przewodnicząca rady powiatowej Mazowieckiej Izby Rolniczej, zaznaczyła, że przyjęcie ustawy byłoby bardzo niekorzystne dla wszystkich rolników w Polsce, w związku z czym protesty będą organizowane do skutku, nawet jeżeli ustawa przejdzie przez Sejm.
– Izby rolnicze cały czas są w kontakcie z prezydentem i ze wszystkimi władzami. Również w tym tygodniu spotkali się wszyscy prezesi Izb Rolniczych z całej Polski i chcą spotkać się z premierem, żeby rozmawiać na temat tej ustawy, ponieważ jej wprowadzenie byłoby bardzo szkodliwe – mówiła Chodkowska. – Są setki tysięcy gospodarstw, które mają po kilka byków, które są dla nich dodatkowym dochodem i jeżeli zakażemy uboju rytualnego te gospodarstwa stracą ten dodatkowy dochód i w zasadzie przestaną być dochodowe w jakikolwiek sposób – dodała.
Wspomniała również o zagrożeniach związanych z rozszerzeniem uprawnień organizacji prozwierzęcych. Zapisy te obecnie usunięto dzięki poprawkom Senatu, jednak ostateczny kształt ustawy nie został jeszcze przesądzony.
– Bronimy interesu naszej polskiej wsi, bo tak naprawdę opłacalność jest coraz mniejsza, a jeżeli ta ustawa przejdzie to opłacalność będzie już na takim poziomie, że po prostu zbankrutujemy za kilka lat. Jestem producentem bydła, więc stracę na sprzedaży mięsa. Boję się też tego co jeszcze mogą wymyślić, jeśli ta ustawa przejdzie, jakie będą następne kroki. Może za kilka lat postawimy nowe obory, nowe obiekty, weźmiemy kredyty, a oni powiedzą, „kończymy produkcję” – powiedział Piotr, producent bydła i mleka z okolic Makowa Mazowieckiego. – Jeżeli to przejdzie to będzie to katastrofa. Jak w cywilizowanym kraju, gdzie ludzie inwestowali, kraj to wspierał, nawet ten przemysł futrzarski, ludzie brali kredyty, teraz nagle mówi się „stop”. Kto za nich spłaci te kredyty? Nic tylko wiadomo co zrobić - wziąć sznur i … – dodał nasz rozmówca.
Podkreślił, że choć przepływ gotówki jest coraz większy to zysk maleje. Zaznaczył również, że nie każdy zdaje sobie sprawę z faktycznej sytuacji rolników o czym świadczyć rozmowy zasłyszane na jednym z protestów przez CBradio.
– Wielu kierowców mówiło „patrzcie, lordowie jakimi ciągnikami jadą, za miliony złotych, a strajkować się im chce”. Tylko żeby oni wiedzieli, ile jeszcze zostało jeszcze do spłaty kredytu na każdy z tych ciągników, to może by im tak nie zazdrościli – mówił nasz rozmówca.
Komentarze