Do spektakularnego ataku wilków doszło na pewnej farmie pod  Aurich w Dolnej Saksonii. Wataha drapieżników weszła do zagrody i wdarła się do stajni, gdzie właścicielka trzymała konie zimnokrwiste i kuce szetlandzkie.

Pięć koni zostało dotkliwie pogryzionych. Jednego kuca wilki próbowały zjeść żywcem i nie wiadomo, czy przeżyje. Jeden duży koń i dwa kuce uciekły w popłochu z gospodarstwa.

Potrzebne badania DNA

Zaskakujący jednak jest też finał tej historii. Właścicielka koni powiadomiła o ataku służby. Eksperci z urzędu ochrony środowiska i nadleśnictwa potwierdzili, że zastane na miejscu ślady i ślady ugryzień na ciele koni zostawił z pewnością wilk.

Cóż z tego - lokalny doradca ds. wilków orzekł, że "żaden wilk nie podjąłby ryzyka zaatakowania zdrowego konia”. Zebrano więc próbki DNA i przesłano je do analizy. Badania rozstrzygną, jakie zwierzęta pogryzły konie i ile ich było.