Lista zarzutów, które obarczają grupę zachodniopomorskich rolników jest długa. Oskarżeni mieli się dopuścić m.in. gróźb karalnych, naruszenia nietykalności cielesnej a nawet uszkodzenia ciała w stosunku do rolników, którzy nie chcieli uczestniczyć w ich procederze. W akcie oskarżenia, który liczy w sumie blisko 500 stron, pojawił się zarzut ustawienia przynajmniej 29 przetargów.
Na czele domniemanej grupy przestępczej miało stać 4 rolników. Byli oni znani w województwie zachodniopomorskim. Od kilkunastu lat uczestniczyli w protestach rolniczych w obronie polskiej ziemi. Dzięki ich staraniom udało się odwołać kilkanaście przetargów, w których według nich udział brały tzw słupy- czyli uprawnieni do udziału w przetargu rolnicy z regionu, którzy w imieniu zagranicznych podmiotów kupowali grunty rolne. Nie brakuje głosów, że to właśnie ta działalność sprawiła, że narazili się władzy.
Wielu rolników uważa, że cały proces sądowy jest jedną wielką farsą, a rolnicy są ofiarami represji wymierzonej przez poprzednią ekipę rządzącą. - Przecież nasze protesty przez wiele lat były ignorowane. Politycy PO i PSL-u nie spodziewali się, że usłyszy o nas cała Polska, a minister będzie do nas przyjeżdżał, bojąc się o własny stołek. Wiele krwi napsuliśmy poprzedniej władzy- przyznaje Wojciech Łukomski z województwa zachodniopomorskiego. Rolników w obronę wziął także arcybiskup Andrzej Dzięga, który utworzył nawet komitet mający bronić "ofiary represji". Jednak skoro to prawda to, dlaczego do dziś, kiedy Polską rządzi inna partia, sprawa nie została umorzona? W końcu w czasie kampanii wyborczej to właśnie politycy PiS stawali w obronie zatrzymanych.
Prokuratura twierdzi, że ma twarde dowody świadczące o winie rolników. Poza tym jeden z oskarżonych zaraz po zatrzymaniu przyznał się do winy i potwierdził wszystkie zarzuty stawiane mu, a także pozostałym oskarżonym. Będzie chciał skorzystać z możliwości dobrowolnego poddania się karze. Prawdopodobnie to jego zeznania pogrążą całą grupę. Ponadto wśród materiałów dowodowych znalazły się zeznania świadków, a także podsłuchy rozmów telefonicznych. Z nieoficjalnych informacji do jakich udało nam się dotrzeć, wynika, że świadkowie - rolnicy, zeznawali, że kiedy chcieli wziąć udział w przetargu, grożono im użyciem siły, a nawet uniemożliwiano wejść na salę przetargową. Wszystko po to, by ustalona przez tzw. grupę trzymającą władzę osoba mogła w pojedynkę wygrać przetarg po cenie minimalnej.
Oskarżonym grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Z informacji jakie do nas dochodzą, takich przypadków w całym województwie zachodniopomorskim mogło być więcej. Do kilkunastu podobnych zdarzeń miało dojść również w okolicach Łobza, gdzie osoba znana z walki "o polską ziemię", zakazywała sąsiadom udziału w przetargu. Podobno w przypadku odmowy grożono im wykorzystywaniem przeciwko nim swoich znajomości, posiadanych m.in. w agencjach czy organizacjach rolniczych.
Komentarze