Kolejne strajki i protesty spowodowały, że pętla wokół szyi resortu rolnictwa zaczęła się zaciskać. Rządzący doskonale zdają sobie sprawę, że rolnicy mają dosyć i na uspokojenie nastrojów raczej nie ma co liczyć. Jasno pokazały to ostatnie wydarzenia, kiedy to minister rolnictwa najpierw zderzył się ze wściekłym tłumem na targach w Kielcach, a później został obrzucony jajami podczas forum w Jasionce. Kolejnych przygód uniknął, bo zaplanowane na końcówkę ubiegłego tygodnia spotkania z rolnikami na zachodzie Polski zostały odwołane. Stało się jednak jasne, że przyszedł czas na konkrety.

Czy przy okrągłym stole uda się rozwiązać problemy polskiej wsi?

Takim konkretem ma być zwołany na najbliższą środę „okrągły stół”, czyli spotkanie przedstawicieli organizacji rolniczych z resortem. Póki co ministerstwo nie ujawniło listy gości, ale wiemy, że będzie to po jednej osobie z każdego związku czy stowarzyszenia. O nadziejach pokładanych w tym spotkaniu zapytaliśmy przedstawicieli stowarzyszenia Oszukana Wieś, którzy od kilku miesięcy protestują przeciwko nieudolności rządu. 

- Otrzymaliśmy zaproszenie. Jedno. Dla jednej osoby z całego niezadowolonego wschodu. Wszystko jest tajne przez poufne. Oczywiście do rozmów usiądziemy, ale już teraz wiemy, że to będzie kolejne rozwodnienie tematu – mówi Wiesław Gryn z Oszukanej Wsi. – Minister przespał przynajmniej ostatni kwartał. Nie zrobił nic, mimo że rolnicy – nie tylko z naszego stowarzyszenia – pokazywali jasno, że jest problem. Teraz przyszedł czas na pobudkę – dodaje.

Rolników nie satysfakcjonuje proponowana przez rząd pomoc. Ani dopłaty do sprzedanego już zboża, ani 30 mln, które przekazać chce Unia Europejska. Podkreślają, że to nie jest rozwiązanie systemowe, a kolejne mydlenie oczu. Przyklejanie plasterka na sączącą się już ranę. Tymczasem polskie rolnictwo potrzebuje rozwiązań systemowych – takich, które sprawią, że problem zniknie, a nie zostanie tylko przykryty i będzie dalej narastał.

Kolejne rozmowy, które nic nie wniosą?

- Nasze postulaty nie trafiają do rządzących. Podsuwamy co i rusz nowe pomysły, a nikt nie chce tego słuchać. Proponujemy, żeby wydzielone zostało jedno nabrzeże z którego wypływało będzie ukraińskie zboże. Niech to będzie jasny korytarz, który zaczyna się na granicy i ciągnie się bezpośrednio do portu. Nie chcemy, żeby to zboże mieszało się z naszym, krajowym. Nie możemy pozwolić, żeby wypierało naszą produkcję z rynku – tłumaczy Gryn. – W tym momencie, kolejki do portów są ogromne – na trzy, cztery dni stania. Jasne jest przecież, że za ten postój zostaniemy obciążeni my, producenci, bo przecież żaden samochód nie będzie stał tam za darmo. Niech więc nasze zboże wypływa sobie jak do tej pory, a dla ukraińskiego zróbmy jeden, konkretny port. Niech sobie tam stoją w kolejkach - dodaje.

We wschodniej Polsce ceny zboża spadły do 770 zł za tonę. Rolnicy załamują ręce. Problem jest też z samym zbytem, a żniwa już za pasem.

- Chodzą słuchy, że rząd chce wykupywać zboże w gospodarstwach. Miałoby to wyglądać tak, że sprzedaję zboże, a ono nadal jest w moim magazynie i kiedyś zostanie odebrane. Z jednej strony uwolniłoby to finanse rolników, ale z drugiej nadal nie rozwiązuje problemu magazynowania. No bo, gdzie złożyć zboże, które za chwilę zbierzemy – zastanawia się Gryn.

Przedstawiciele Oszukanej Wsi zasiądą do wspólnego stołu. Nie obiecują sobie jednak po tym spotkaniu zbyt wiele. Jasno mówią, że nie ustąpią. Czego oczekują? Konkretów. Konkretnych propozycji z datami ich realizacji i podpisem ministra pod każdą z nich. Datami krótkimi należy dodać, bo problem nie dość, że jest tu i teraz to z każdym dniem narasta.