Jest to też dobra sposobność, by spełnić niektóre postulaty zgłaszane przez instytucje ochrony przyrody. Od dawna wnioskowały o pełną kontrolę nad tym lukratywnym biznesem.

Formalnie, jak informuje portal ChinaDaily, takie ograniczenia wprowadzono już w styczniu, czyli w fazie zwyżkowej epidemii w Chinach. Władze apelowały do mieszkańców, by nie jedli mięsa dzikich zwierząt, odkąd pojawił się koronawirus w Wuhan. Zakazano też m.in. handlu za pośrednictwem platform internetowych.

Już w pierwszym miesiącu tych obostrzeń zablokowano 140 tys. transakcji produktami z dzikiej fauny i flory, w tym także takimi, które stosowane są w tradycyjnej medycynie chińskiej. Ponadto zamknięto 17 tys. kont firm i osób związanych z handlem dziczyzną, informuje portal powołując się na urzędnika z Chińskiej Rady Państwa.

Portal cytuje też wywiad, jaki udzielił telewizji Al Jazeera szef China Biopersity Conservation and Green Development Foundation, Zhou Jinfeng. Według niego, nie ma nadal wystarczających regulacji, określających nie tyko odpowiedzialność platform internetowych za udział w obrocie dziczyzną, ale przede wszystkim mechanizmów monitorujących cały ten rynek.

W opinii Zhou, kluczowa dla powstrzymania rozwoju rynku dziczyzną będzie zmiana chińskiego systemu licencjonowania, który do czasu niedawnego zakazu, pozwalał na legalną hodowlę, sprzedaż i obrót 54 gatunkami dzikiej fauny i flory oraz częściami mięsa z nich.