Tzw. nowy jedwabny szlak ma być swoistym korytarzem transportowym (nitek kolejowych i drogowych) dla europejsko-chińskiej wymiany handlowej. Idea budzi spore zaniepokojenie zarówno na zachodzie naszego kontynentu, jak i u Rosjan. Warto jednak wyłożyć nasze argumenty „za” tym gospodarczym połączeniem z Chińczykami.
Co Polska może z tego mieć? Po pierwsze, same Chiny wciąż pozostają w ogonie zagranicznych inwestorów w Polsce. Dotychczas namiętnie inwestowali u nas Koreańczycy i Japończycy. Nasze relacje z Chinami są poprawne i od jakiegoś czasu ulegają ciągłemu polepszaniu. Niemniej to wciąż nie jest satysfakcjonujący nas poziom. Powinniśmy je intensyfikować i zabiegać np. o kolejne świadectwa uznawania jakości polskich produktów na tym rozległym azjatyckim rynku. Po drugie, utworzenie tak gigantycznego centrum rozładunkowego w okolicach Łodzi (i powiązanie go z planami budowy centralnego portu lotniczego) będzie potężnym impulsem rozwojowym nie tylko dla samego regionu, ale dla całego państwa polskiego. Po trzecie, dla polskich producentów żywności bardzo atrakcyjne i cały czas niewyeksploatowane pozostają rynki środkowo-azjatyckie. Moja Fundacja konsekwentnie podkreśla, że powinniśmy być żywnościowym „hegemonem” w pięciu byłych republikach sowieckich. Dodatkowo nowy szlak będzie kapitalnym nośnikiem polskiej produkcji halal do azjatyckich wspólnot muzułmańskich. Ten projekt da nam możliwość zapewniania stałych dostaw naszym wschodnim kontrahentom. Po czwarte, jestem głęboko przekonany, że eksport polskiej żywności do państw Azji Środkowej może być istotnym czynnikiem „rozmiękczania” rosyjskiego embarga- podkreśla Wójcik.
Dlaczego nie ma powszechnej zgody na ten projekt? Odpowiedź jest bardzo prosta. Dla Niemców i Holendrów perspektywa utworzenia nowego kanału chińskich dostaw, z pominięciem portów w Hamburgu i Rotterdamie, jest potencjalnym ekonomicznym ciosem. Z kolei dla Rosjan umocnienie gospodarczej roli Chin zarówno w samej Europie, jak i na terenach, które Rosja uznaje za swoją strefę wpływów (Azja Środkowa), jest po prostu nie do przyjęcia. Możemy się spodziewać różnych prób zdyskredytowania szlaku oraz jego zablokowania- zauważa prezes fundacji.
Zaniepokojenie naszych dwóch potężnych sąsiadów projektem gospodarczym, który miałaby być współrealizowany przez trzecią gospodarkę świata, jest chyba wystarczającym dowodem na to, że to nam się musi opłacić. Przy okazji chciałbym też uspokoić wszystkich tych, którzy dopatrują się zagrożeń w niesymetryczności chińskiego importu i eksportu. Naturalne jest to, że my nigdy nie będziemy w stanie wyeksportować do Chin nawet jednej czwartej tego, co eksportują Chińczycy. To nie jest zagrożeniem. Chiński import przecież nie ma swojego celu wyłącznie w Polsce. Łódź to dopiero jego pierwsza stacja na drodze po kontynencie europejskim- dodaje Szczepan Wójcik.
Komentarze