Szef resortu rolnictwa wyjaśnił w środowym "DGP", że w sady orzechowe inwestowano, bo "były najtańsze do obsadzenia i można było przez wiele lat otrzymywać dopłatę z racji ekologii. A sad nigdy nie dał żadnego orzecha, bo po kilku latach był likwidowany". Państwo, jego zdaniem, powinno nie tylko utrzymać dofinansowanie do gospodarstw, ale też zadbać o przetwórstwo i logistykę. - I wtedy zacznie działać - coraz bardziej świadomi konsumenci trafią wtedy na polską żywność. Bo obecnie w przeważającej większości żywność ekologiczna pochodzi z Włoch, Austrii czy Niemiec - zaznaczył Ardanowski.

Minister pokreślił także, że Polska mogłaby zamiast ilością w produkcji żywności konkurować jakością produktów, tym bardziej, że popyt na terenie bogatej Północy na tego typu żywność rośnie.

- Tamtejsi mieszkańcy są w stanie zapłacić więcej. Polska, ale też cała Unia Europejska może uzyskać nowe przewagi w produkcji takiej żywności. Nie jesteśmy w stanie rywalizować ilością i kosztami produkcji z największymi producentami na świecie. Polska jest średniej wielkości krajem w porównaniu do Brazylii, Argentyny, Australii, Rosji czy Stanów Zjednoczonych, trudno uważać nas za jakichś gigantów, bliżej nam do liliputów. Mając ok. 15 mln ha raczej słabych i narażonych na zmiany klimatyczne gleb, nie jesteśmy w stanie konkurować ilością. Możemy natomiast dostarczyć produkty wyższej jakości - uważa minister.

Jego zdaniem, to właśnie "żywność ekologiczna może być naturalną odpowiedzią dla konsumentów poszukujących najwyższej jakości". Jak zaznaczył dalej, Polacy wydają na ekologiczną żywność mniej z różnych powodów m.in. dlatego, że "w Polsce przez wiele lat występowały niedobory żywności".

- Jestem z pokolenia pamiętającego kartki na jedzenie i sam ocet na półkach w sklepach. Zatem, gdy się wreszcie pojawiły duże zasoby żywności, to ludzie też sporo kupują. To takie psychologiczne odreagowanie niedostatków. Tak zresztą było w Niemczech zaraz po wojnie. Dopiero później zachowania konsumentów zaczynają ewoluować w kierunku jakości - wyjaśnił na łamach "DGP" Ardanowski.