Rolnicy liczą straty po wielkiej wodzie. Te niestety są bardzo wysokie, bo obok poniszczonych domów i zabudowań gospodarskich, ucierpiały również uprawy. Z biegiem wody niesionej przez pola i łąki znajdowały się zanieczyszczenia, metale ciężkie i węglowodory, a także szereg innych substancji. Co zatem mają zrobić rolnicy, którzy mimo utracenia tegorocznych plonów, chcą przywrócić pierwotną strukturę gleby?

Spulchnić, czyli w momencie, kiedy uda się wjechać w pole wykonać uprawki takie jak: głęboszowanie czy orka, po to aby gleba się przewietrzyła – odpowiada dr Eugeniusz Nowocień z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa-PIB w Puławach.

Należy też zbadać próbki gleb w Stacjach Chemicznych, a wiec podstawowe parametry jak pH, zawartość pierwiastków ciężkich. – Zbadać też należy zawilgocenie gleby i wtedy dopiero analizując wyniki tych badań można dowiedzieć się czy potrzebna jest rekultywacja gleb czy nie – mówi dr Nowocień. Największe zagrożenia takiej sytuacji występuje w pradolinach rzepak, w obniżeniach terenu, tam gdzie ta woda najdłużej zalegała. – Uważam jednak, że natura sama przywróci to co trzeba i zbędna będzie rekultywacja. Po drugie czasami mogą być jej większe koszty niż pożytek – dodaje.

Nie ma jednego rozwiązania na rekultywacje konkretnych terenów. Najpierw trzeba zbadać glebę i to jak głęboko woda zalegała. Działania takie prowadzone są z urzędu przez starostwa i gminy i tam rolnicy w pierwszej chwili powinni się zgłaszać – mówi dr Bożena Smreczak z Zakładu Gleboznawstwa i Ochrony Gruntów IUNG-PIB w Puławach.

Źródło: farmer.pl