Polskę na spotkaniu, które odbyło się w zeszłym tygodniu reprezentował prof. Zbigniew Kołtowski, ekspert Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych. Organizacja ta jest członkiem Copa-Cogeca reprezentującej europejskich rolników wobec KE i PE. Federacja skupia w Polsce kilkanaście branżowych organizacji rolniczych, została utworzona w 1991 r.

- Ważne jest, aby była pełna identyfikowalność miodu. Szczególnie na etykiecie powinny być wyszczególnione wszystkie kraje, z których miód pochodzi, w kolejności zależnej od jego procentowego udziału. Informacja, że jest to mieszanka miodu z krajów UE i spoza UE nic konsumentowi nie mówi. W niektórych państwach już obowiązują takie przepisy na podstawie prawa krajowego. Teraz jest ważne, aby przenieść to na poziom prawa unijnego - powiedział, cytowany w komunikacie Federacji, prof. Zbigniew Kołtowski.

Unia Europejska jest samowystarczalna w miód w 60 proc., pozostałą część importuje. W 2020 r. kupiono 174 885 ton miodu (wobec 167 097 t. rok wcześniej). Import pochodzi głównie z Ukrainy (53 849 t., tj. 31 proc. całego importu UE) oraz Chin (47 986 t., czyli 28 proc. całego importu UE). Największym odbiorcom ukraińskiego miodu są Polska oraz Niemcy.

Największymi producentami miodu na świecie są Chiny, które dostarczają 26 proc. światowej produkcji, UE - 12 proc., Turcja (6 proc.), Iran (5 proc.), Argentyna (4 proc.), Ukraina (4 proc.).

Choć Polska nie zalicza się do dużych producentów miodu, to sytuacja z jego pozyskiwaniem jest dobra. Z danych za 2021 r. wynika, że w naszym kraju rośnie liczba pszczelarzy podobnie jak liczba rodzin pszczelich, która sięgnęła prawie dwóch milionów. Zbiory miodu były na poziomie 18 tys. t. Ceny miodu w ubiegłym roku niewiele się zmieniły. Miód wielokwiatowy w sprzedaży bezpośredniej (detalicznej) kosztował ok. 32 zł za 1 kg, a w sprzedaży hurtowej ok. 15 zł za 1 kg. Straty zimowe w sezonie 2020/2021 wyniosły 17 proc. Ale w tym roku wydaje się, że przezimowanie było lepsze więc będą mniejsze straty - poinformowała Federacja.

Uczestnicy spotkania dyskutowali także o sprawie konkurencyjności pszczół miodnych w stosunku do dziko żyjących owadów zapylających. Ten problem jest podnoszony w kilku krajach europejskich, które uważają, że pszczoły miodne wypierają gatunki dzikie (rodzime) zabierając im przestrzeń i dostęp do bazy pożytkowej.

- Grupa robocza musi wypracować w tym temacie wspólne stanowisko w oparciu o dane naukowe. Naszym zdaniem jest oczywiste, że pszczół miodnych nie wprowadzamy do obszarów chronionych ze względu na unikatowość tych ekosystemów. Ale zakazy poza takimi obszarami wydają się być kontrowersyjne - skomentował prof. Kołtowski.

Unijni pszczelarze omówili także kwestię dostępności produktów leczniczych weterynaryjnych dla pszczół. Członków grupy roboczej niepokoi fakt, że w niektórych krajach są niedopuszczone leki, które są dostępne w sąsiednich krajach. Zdaniem pszczelarzy należałby te przepisy zmienić tak, aby rejestracja w jednym kraju powodowała dostępność leku w innym.

Przedstawiciele poszczególnych krajów członkowskich zreferowali także szczegóły krajowych programów wsparcia pszczelarstwa. Obecnie trwają prace nad kształtem programów na kolejne lata. Obecnie realizowany jest program na lata 2020-2022.

Program wsparcia pszczelarstwa w Polsce ulegnie nieznacznym modyfikacjom, choć jego wykorzystanie w latach poprzednich było na poziomie ponad 95 proc. - Mogliśmy się ponadto pochwalić dopłatami bezpośrednimi do każdej przezimowanej rodziny pszczelej. To istotne wsparcie dla utrzymywania pszczół w ekosystemie, żeby mogły spełniać rolę zapylaczy - podkreślił przedstawiciel Polski.