Głównymi daniami wigilijnymi były oczywiście zupy. Przede wszystkim barszcz, najczęściej z grzybami. - Oczywiście barszcz czymś wzbogacony, ponieważ chłopi rzadko jadali do syta. Dlatego do tego barszczu dodawano dużo kaszy, krojono porządną pajdę chleba i w ten sposób się pożywiano - powiedział Gawlik.

Na świętokrzyskich stołach pojawiał się także tzw. "garus" - zupa owocowa, która nie była zbyt pożywna, ale była postna.

Podstawą pożywienia były kasze. Chłopi jedli np. kaszę jaglaną, właśnie tę, która jest dzisiaj tak modna.

- Spożywano ją z owocami suszonymi. Najczęściej śliwkami, ale mogły być także gruszki, czy owoce, które akurat były pod ręką. Dzisiaj pijemy kompot z suszu. Chłopi spożywali te suszone owoce, bez robienia kompotu - stwierdził etnograf.

Potrawę, którą wymienia się od dawna i nawet do dzisiaj jest obecna na Kielecczyźnie to "siemieniec" (znany także pod gwarową nazwą "patarajec" - PAP).

- W tej potrawie główną rolę ogrywały ziarna lnu. Siemię lniane rozcierano w tzw. makutrze, w glinianej dużej donicy, za pomocą pałki. Było to danie oleiste, zaczyniano je mlekiem, dodawano wody i dosypywano kaszę. Powstawał rodzaj brejowatej papki, która była jednym z dań wigilijnych - wyjaśnił Gawlik.

Na chłopskim stole nie mogło oczywiście zabraknąć kapusty z grochem. Groch był bowiem jednym z podstawowych składników dań wigilijnych. Jedzono także kapustę z grzybami i pierogi z siemieniem lnianym.

Podczas wigilii spożywano także zwyczajny, gotowany groch. Stałym daniem świątecznym były też kluski z mąki pszennej. W formie paluszków, podawane je na ciepło, posypane makiem. W zamożniejszych domach polewano je jeszcze miodem.

Oryginalną potrawą wigilijną był placek zwany "źmiocorzem".

- To jest placek stricte wigilijny i przeczy zasadzie spotykanej w większości świętokrzyskich wsi, że podczas wigilii nie jadano ziemniaków - podkreślił Gawlik przywołując wyniki badań przeprowadzonych przed laty przez Muzeum Wsi Kieleckiej.

- Ziemniaki spożywano w formie tego placka, który był specjalnie wypiekany na wigilię. Robiło się go z ziemniaków ugotowanych i ziemniaków startych, które odciskano z soku. Dwie porcje ziemniaków ugotowanych i startych mieszano, dodawano jajka, zeszkloną cebulkę i przyprawy, chociaż unikano pieprzu. To wszystko było formowane w placuszki, które później pieczono - ujawnił przepis kielecki etnograf.

Karp był rybą królewską. Podawano go zazwyczaj w domach szlacheckich i mieszczańskich. Również śledzie - solone - rzadko trafiały na wigilijny chłopski stół.

Oczywiście był opłatek. - Ale chłopi ten zwyczaj znają stosunkowo od niedawna. W wieku XVIII opłatek trafił do dworów i mieszczan, Warto dodać, że w niektórych regionach Polski jeszcze na początku XX wieku nie znano tradycji opłatkowej - zauważył Gawlik.

Liczba potraw nie miała dawniej dla chłopów znaczenia. Wszystkie produkty zebrane z pola, ogrodu, wszystko co chłop jadł powinno się znaleźć na wigilijnym stole, żeby potem nie brakowało tego przez cały rok.

Bardzo istotna była natomiast kolejność zasiadania przy stole. Jako pierwsza miejsce zajmowała osoba najstarsza. Ludzie wierzyli, że kolejność zasiadania do stołu, będzie też kolejnością odchodzenia z tego świata. Dlatego przestrzegano bardzo by dzieci nie siadały do stołu przed seniorem rodu. Składano sobie też oczywiście życzenia, które były bardzo proste.

- Sens tych słów był taki: +abyśmy mogli się dzielić tym opłatkiem w przyszłym roku, abyśmy za rok znowu wszyscy spotkali się przy tym stole+ - podsumował Leszek Gawlik.