Sytuacja jest tragiczna. Zboża toną w wodzie, a jak są miejsca gdzie nie, to i tak atakowane są przez choroby, bo jest dość wysoka temperatura i wilgoć – mówi w rozmowie z farmer.pl dr Agata Tekiela z Instytutu Ochrony Roślin-PIB, Stacja Terenowa w Rzeszowie na Podkarpaciu.
Spadła tak wielka ilość opadów, że ziemia jest bardzo przesiąknięta i problemy mają nie tylko te osoby, które mieszkają blisko rzek, ale też te które do rozlewisk wodnych mają kilka kilometrów – dodaje.
– Sytuacja jest bardzo dynamiczna i zmienia się z godziny na godzinę. Dane na przykład na temat liczby podtopionych gospodarstw z wczoraj są już nieaktualne i na razie takich nie mamy – mówi Jacek Sonta – naczelnik Wydział komunikacji i Promocji MSWiA.
Również Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ze względu na dynamizm sytuacji nie dysponuje na razie informacjami na temat ilości zalanych gospodarstw rolnych.
– Oferowana pomoc dla mieszkańców zalanych terenów zależy od warunków lokalnych i to władze lokalne w pierwszej kolejności taką pomoc udzielają – mówi Anna Adamkiewicz z RCB.
Co się dzieje ze zwierzętami gospodarskimi?
– Jeżeli jest to możliwe i nie ma zagrożenia życia dla ludzi ewakuowane są one przez samych właścicieli, gdy sytuacja jest trudniejsza wykorzystywany jest sprzęt wojskowy i pomoc wojska i strażaków – mówi Sonta. Jak twierdzi nie spłynęły jeszcze do niego informacje na temat śmierci zwierząt z terenów powodziowych.
Janusz Jureczek z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Koźlu na Opolszczyźnie jest odcięty od świata.
Ewakuowano zwierzęta ze wsi gmin Cisek i Bielawa – powiedział nam pracownik ODR. Zwierzęta są wywożone do Długomiłowic, Dobieszowic i Szczygłowa – dodaje.
Tam były puste budynki w gospodarstwach po PGR-ach.
Ludzie raczej nie chcą opuszczać swoich domostw – mówi Jureczek.
Dramat rozgrywa się także w Małopolsce.
Eugeniusz Tadel z ODR w Zgłobicach informuje, że w zeszłym roku mieli 600 zgłoszeń o podtopieniach rolników. W tym roku jest powódź, aż strach pomyśleć, co się dzieje – mówi Tadel.
Zajmujemy się ratowaniem ludzi i zwierząt, straty będziemy podliczać po powodzi – mówi pracownik ODR.
Pod Tarnowem wylała rzeka Biała, dopływ Dunajca.
Grażyna Pitela z małopolskiego ODR w Myślenicach mówi o bardzo ciężkiej sytuacji.
Ratujemy co się da – mówi.
Rolnicy po powodzi muszą zgłaszać się do gmin, te będą do nas kierowały informacje, a my będziemy potem szacować straty. Zniszczenia są ogromne – dodaje.
Jak wynika z danych MSWiA w sumie ewakuowano 2 tys. osób. Mieszkańcy przenosili się do rodzin lub miejsc przygotowanych przez samorządy. W bardzo trudnej sytuacji był rejon wzdłuż Raby w Małopolsce, gdzie doszło do zalania po zrzucie wody ze zbiornika w Dobczycach. Ilość dopływającej do zbiornika wody 4-krotnie przekraczała odpływ, więc w pewnym momencie decyzja o zrzucie musiała być podjęta. Nie są przewidywane kolejne zrzuty wody. Wręcz przeciwnie, ilość zrzucanej wody ma być zmniejszana.
Woda wylewa nie tylko na południu Polski. W 4 powiatach województwa łódzkiego - poddębickim, łęczyckim, łaskim i tomaszowskim, wprowadzono stan alarmu przeciwpowodziowego na terenie gmin: Poddębice, Wartkowice, Góra Św. Małgorzaty, Świnice Warckie, Łęczyca Inowłódz i miasto Tomaszów Mazowiecki oraz stan pogotowia przeciwpowodziowego w gminach: Uniejów, Pęczniew, Zadzim, Dalików, Rzeczyca, Tomaszów Mazowiecki, Grabów. W sumie w 12 miejscach przekroczony został stan alarmowy i ostrzegawczy na rzekach województwa łódzkiego.
Najgorsza sytuacja jest wzdłuż rzeki Wisły w powiatach: kazimierskim, buskim i staszowskim. Najbardziej zagrożona jest gmina Połaniec w powiecie staszowskim. Woda przelewa się przez koronę wałów w rejonie dopływu Czarnej Staszowskiej zalewając niezamieszkałe tereny. Praca elektrowni Połaniec nie jest w chwili obecnej zagrożona.
W rejonie dopływu Czarnej Staszowskiej do Wisły został przerwany wał przeciwpowodziowy, nie spowodowało to jednak większych strat materialnych.
W powiecie kazimierskim najtrudniejsza sytuacja jest w gminach Bejsce i Opatowiec. Zostało zalane ok. 1000 ha, w niektórych miejscach przerwane zostały drogi krajowe i gminne.
Wojewoda świętokrzyska wystąpiła o pomoc do ministra obrony narodowej (270 żołnierzy oraz 2 amfibie dla gminy Nowy Korczyn w powiecie buskim i gminy Połaniec w powiecie staszowskim). Na pozostałym obszarze województwa świętokrzyskiego sytuacja jest w miarę stabilna. Z najbardziej zagrożonych miejsc ewakuowano ok. 350 osób, głównie z powiatu buskiego.
W miejscowości Szarzyzna w gminie Łubnice pękł prawy wał na rzece Rejterówka (kanał Strumień). Zagrożona jest miejscowość Maśnik.
Źródło: farmer.pl
Komentarze