Firma „I…” z Wrocławia za pośrednictwem portali ogłoszeniowych zaoferowała jesienią ub.r. do sprzedaży ciągniki, koparki, ładowarki i inne maszyny rolnicze, komunalne i budowlane. Atrakcyjna cena skusiła wielu zainteresowanych, którzy zawarli umowy na zakup, za pośrednictwem wrocławskiego importera.

Warunkiem sprowadzenia zamówionych maszyn było przelanie na konto wrocławskiej firmy zaliczek, które stanowiły 30 procent wartości transakcji. Kupcy zaliczki wpłacili, ale maszyn dotąd im nie dostarczono. Wrocławski biznesmen zniknął razem z pieniędzmi. Wśród oszukanych są właściciele firm budowlanych, transportowych, komunalnych, a także zwykli rolnicy. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, każdy z nich wpłacił od kilkudziesięciu do nawet dwustu tysięcy złotych zaliczki.
Jak się okazało, nieuczciwy przedsiębiorca oferował do sprzedaży maszyny, którymi nigdy nie dysponował. Posługiwał się zdjęciami i specyfikacjami sprzętu, „zapożyczonymi” z aukcji i ogłoszeń publikowanych na portalach brytyjskich, niemieckich, itp.

-Sprawą firmy „I…” zajmuje się Prokuratura Rejowa Wrocław – Śródmieście – potwierdza rzecznik wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus.-Obecnie trwają działania zmierzające do ustalenia miejsca pobytu właściciela tej firmy, by przeprowadzić odpowiednie czynności. Lista poszkodowanych osób i firm liczy obecnie ponad 40 pozycji, ale wciąż się wydłuża, bo zgłaszają się kolejni pokrzywdzeni.
Wrocławska prokurator radzi, by wszyscy poszkodowani zgłaszali się do wrocławskiej prokuratury rejonowej, która ze względu na miejsce popełnienia przestępstw , będzie prowadziła sprawę, lub też przekazywali stosowną informację komendom policji, gdzie zgłaszali zawiadomienia. Małgorzata Klaus przyznaje również, że Ireneusz F. (właściciel wrocławskiej firmy) był już wcześniej poszukiwany przez policję, w związku z podejrzeniem popełnienia innych przestępstw.

-Do wyboru oferty firmy „I…”przekonała nas nie tyle cena, a 24-letnia tradycja działalności, którą szczyciła się firmy. Wpłaciłem 130 tysięcy złotych zaliczki za ciągnik JCB Fastrac 4220, który miał kosztować 430.500 zł – opowiada jeden z poszkodowanych, rolnik z Zamojszczyzny. -Dostawa trochę się opóźniła i ciągnik miał być do nas przywieziony w Wigilię. Wieczorem tego dnia kontakt z przedsiębiorcą się urwał i ślad po nim zaginął. Potem dowiedziałem się, że w identyczny sposób oszukanych zostało kilkadziesiąt osób, a ten sam oszust wcześniej naciągał ludzi przez internet na sprzęt elektroniczny.

Wśród poszkodowanych są mieszkańcy niemal wszystkich regionów Polski. Z informacji uzyskanych na początku lutego wynikało, iż policji pseudo-biznesmena wciąż nie udało się namierzyć.


Więcej o tej bulwersującej sprawie w najbliższym wydaniu miesięcznika „Farmer”.