Sprawę zgłosił policji właściciel postrzelonych psów, mieszkaniec wsi w gminie Iłów, w powiecie sochaczewskim. Z jego relacji wynikało, że kilka dni wcześniej jeden z czworonogów wymknął mu się z podwórka, ale zaraz wrócił cały zakrwawiony. Mężczyzna zawiózł psiaka do weterynarza i dowiedział się, że rana to wynik postrzału z wiatrówki.

Kilka dni później podobnie został postrzelony jego drugi pies, który poszedł za nim w pole. Kiedy rolnik zajął się pracą, pies biegał w pobliżu. Nagle jednak przybiegł skowycząc cały zakrwawiony. Lekarz weterynarii i tym razem stwierdził, że ktoś postrzelił zwierzę.

Policjanci szybko ustalili, że strzały musiały paść z sąsiedniego gospodarstwa. Gdy tam pojechali 64-letni gospodarz zarzekał się, że nie posiada żadnej broni i nie strzelał do psów sąsiada. Gdy mimo to policjanci przystąpili do przeszukania, zmienił jednak linie obrony. Wydał funkcjonariuszom wiatrówkę i tłumaczył się, że chciał jedynie odstraszyć psy, które atakowały jego kury.

- Mężczyzna został przewieziony do Posterunku Policji w Iłowie, gdzie usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami i przyznał się do winy. Zgodnie z przepisami karnymi ustawy o ochronie zwierząt, przestępstwo zagrożone jest karą do 3 lat pozbawienia wolności – relacjonują policjanci.