Tusk zabrał głos po Krzysztofie Jurgielu (PiS), który uzasadniał wniosek o odwołanie ministra. Szef rządu ocenił, że w wystąpieniu tym, które określił jako "porywające", były nieścisłości.
"Z wystąpienia pana posła Krzysztofa Jurgiela mogłoby wynikać, że minister Marek Sawicki odpowiada w naszym rządzie nie tylko za rolnictwo, ale także za koleje, szkolnictwo wyższe, zdrowie, drogi i także za Jana Rokitę. Chcę państwa poinformować, że każdy z tych resortów ma odpowiedzialnego ministra, a za sprawę ostatnią odpowiada na tej sali kto inny, na pewno nie minister Sawicki" - mówił Tusk.
Jak podkreślił premier, Sawicki jest naprawdę świetnym ministrem rolnictwa. "Przez lata naszej współpracy mogłem się przekonać, że w tych naszych, także osobistych relacjach, ma tylko jedną wadę - to znaczy nie jest chłopakiem z naszej drużyny, nie gra w piłkę, inaczej niż do niedawna Krzysztof Jurgiel" - mówił szef rządu.
Komplementował polityka PiS za dobrą grę na boisku: to świetny stoper, który dopóki nie było zakazu prezesa, dopóki gra w piłkę nie była traktowana jako odchylenie ideologiczne, był podporą naszej drużyny. "Czekamy, brakuje nam ciebie Krzysztofie" - zwrócił się do Jurgiela Tusk.
Po wystąpieniu Tuska Jurgiel prostował, że nie był w drużynie Tuska. "Pan nie był kapitanem, gdy wybieraliśmy kapitana powiedziane zostało, że pan Tusk nie może być, chociaż był pan wicemarszałkiem, bo pan klnie na boisku" - odcinał się polityk PiS.- Minister rolnictwa Marek Sawicki zarówno w rządzie, jak i w Brukseli twardo broni interesów polskich rolników - ocenił premier. - Wielokrotnie w czasie spotkań Rady Ministrów, także tych tuż przed Brukselą, często toczymy bardzo gorące spory, ponieważ to premier Pawlak czy minister Sawicki w sposób nieugięty bronią interesów polskich rolników. Nawet wtedy, kiedy ja czasami uważam, że interes całego państwa wymaga pewnych kompromisów, są dla mnie bardzo wymagającymi i trudnymi partnerami - powiedział premier.
Jego zdaniem właśnie taka postawa pozwala Sawickiemu osiągać wreszcie w Brukseli pewne postępy, jeśli chodzi o wsparcie dla polskiego rolnictwa. Tusk podkreślił, że "minister Sawicki ostrą szarżą i groźbą użycia weta" uzyskał w UE wyraźną większość na rzecz zmian odchodzenia od historycznych i niekorzystnych dla polskich rolników ustaleń dotyczących zasad alokacji płatności.
Jak zaznaczył, sam był jednym z tych, którzy mówili Sawickiemu: "Chłopie nie wierzę, że tobie może się udać". Dodał, że po objęciu władzy po PiS, polski rząd nie miał w Unii zbyt wielu zwolenników.
"Nasz minister jakkolwiek się nazywa, z jakiejkolwiek jest partii, musi jechać do Brukseli z pomysłem na argumentację, z pomysłem na sojuszników, na taktykę postępowania, żeby krok po kroku uzyskiwać efekty. I Sawickiemu się to udało. Naprawdę tak jest" - zaznaczył Tusk.
"10 mld zł więcej wart jest eksport polskich artykułów rolnych i spożywczych, niż import" - powiedział. Także dzięki polityce zagranicznej rządu minister Sawicki mógł uzyskać 2,6 mld zł tej nadwyżki w Rosji i 2,5 mld w Niemczech - podkreślił premier. "Nie musze chyba nikomu w Polsce mówić, jak by te liczby wyglądały, gdyby dalej rządzili w Polsce ci, którzy z tymi dwoma sąsiadami chcą toczyć wyłącznie wojnę" - dodał.
"Daleko nie zajedziecie, jako partia, ale też nie zajedziemy daleko, jako kraj, jeśli nie zmieni się język i podejście, by nawet oczywisty sukces nazywać klęską" - przekonywał premier. "To nie jest odpowiedzialny patriotyzm, by przekonywać Polaków, że coś, co jest sukcesem, jest klęską. To przykład polskiego kotła" - dodał.
W ocenie premiera zarzuty PiS wobec Sawickiego i obecna debata, to efekt zmiany polityki tej partii przed wyborami parlamentarnymi.
"Rozumiem, że PiS łamiąc sobie zęby w wyborach samorządowych na wielkich miastach, wymyślił strategię - uderzamy na polską wieś" - powiedział. "Świetny wynik PSL w wyborach samorządowych, który pokazał, że to PSL jest hegemonem na polskiej wsi, tak bardzo ugodził w ambicje polityków PiS, że postanowili zbudować nową strategię" - dodał szef rządu.
Podkreślił, że od kilku tygodni "słyszymy nieustanne pretensje, albo postulaty, pachnące hipokryzją, na sto kilometrów, ile to PiS chce pomóc polskim rolnikom" i jak z dnia na dzień PSL staje się coraz bardziej głównym wrogiem PiS. "Na na szczęście polscy rolnicy maja umysł dużo trzeźwiejszy, niż niektórzy posłowie" - dodał.
W jego ocenie w wyborach parlamentarnych, tak jak w samorządowych, rolnicy rozpoznają polityczne zagrywki PiS, który "potrafi rzeczywiście bardzo dokuczliwie uderzyć, atakować, splugawić kogoś, obrazić, ale nigdy niczego pozytywnego dla tych ludzi nie zaproponował" - podkreślił. "Liczę na zdrowy rozsądek Polaków, którzy rzetelnie ocenią, kto co gada, a kto co robi" - dodał.
Komentarze