Rząd pomaga powodzianom przekazując do wojewodów, a ci dalej do gmin pieniądze na zasiłki celowe. Komisje, w których skład wchodzą przede wszystkim pracownicy opieki społecznej dokonują oględzin strat w budynku mieszkalnym zalanym przez wodę i na tej podstawie przydzielają kwotę pomocy.

Oględziny te nie dotyczą budynków gospodarczych, inwentarskich, maszyn rolniczych, urządzeń czy w końcu płodów rolnych.

Zadania, które wykonują komisje szacujące straty po powodzi przyszły od wojewodów – mówi Tomasz Łukowicz, sekretarz gminy Brzeszcze, niedaleko Oświęcimia na Podkarpaciu. Pomoc, którą udzielamy dotyczy tylko budynków mieszkalnych – dodaje.

Na podstawie wywiadu środowiskowego powodzianom będą wydane decyzje administracyjne przyznające zasiłek celowy w wysokości:

  • do 6 tysięcy złotych dla gospodarstw domowych, które poniosły znaczne straty włącznie z ewakuacją rodzin
  • do 4 tysięcy złotych dla gospodarstw domowych, które poniosły znaczne straty
  • do 2 tysięcy złotych dla gospodarstw, które poniosły nieznaczne straty

Komisje na podstawie porównania dokonanych zniszczeń same decydują o wysokości pomocy.

To budzi wśród wielu powodzian kontrowersje. Komisja może przyznać zarówno 100 zł pomocy, jak i 500 i nawet najwyższą z możliwej, czyli 6 tys. zł.

Tam, gdzie zostały zatopione piwnice w domach mieszkalnych przyznaje zazwyczaj 500 zł pomocy – mówi Łukowicz.

Gminy nie dostały od wojewodów określonych budżetów, których nie mogą przekroczyć, jednakże wiedzą o tym, bo wojewodowie wyraźnie to artykułowali, że przyznanie niezasadnej pomocy będzie obciążeniem budżetu gminy. W tych raczej brakuje pieniędzy, dlatego wiele komisji do szacowania strat podchodzi bardzo ostrożnie.


Przyznawane zasiłki celowe w związku ze  zdarzeniem losowy przeznaczane są na pierwszą pomoc, a w szczególności na pokrycie części lub całości kosztów zakupu żywności, leków i leczenia, opału, odzieży, niezbędnych przedmiotów użytku domowego oraz dokonanie drobnych napraw i remontów w mieszkaniu.

Gospodarstwo państwa Dadak z Jawiszowic na Podkarpaciu zostało zalane w całości. Zatopione zostały maszyny i płody rolne. Woda wlała się też do domu, jednak stała w piwnicy do 2,3 metrów. Brakowało tylko kilku centymetrów, żeby przelała się do pokoi na parterze.

U nas była komisja i nie przyznała nam ani jednej złotówki – powiedziała nam Pani Dadak. Niech nie opowiadają w mediach, że pomagają powodzianom, bo to jest nie prawda – dodaje.

Jej wnuczek, nadesłał do redakcji zdjęcia z powodzi.

Po powodzi w 97 roku jesteśmy bardziej zaradni, zrobiliśmy dokumentację powodziową, bo inaczej być może nikt by nam nie uwierzył, że nas zalało – mówi gospodyni.

Komisja przyszła, wypełniliśmy kilkanaście stron dokumentów i nic – mówi mieszkanka Jawiszowic.

Rolnicy nie rozumieją także dlaczego w formularzach, które wypełniają po powodzi są bardzo intymne pytania. Dotyczą one m.in. stosunków rodzinnych i problemów alkoholowych. Co to ma wspólnego z powodzią?

Państwo Dadak mają 40 ha gruntów. Jak na Podkarpacie to nie mało. Mamy produkcję roślinną i teraz trudno będzie się odbudować – mówi.

Rolnicy mogą do nas składać wnioski o oszacowanie strat – mówi Łukowicz. My je przekażemy do wojewody i na tej podstawie będzie można ubiegać się o kredyt klęskowy – dodaje.

Na stronach internetowych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi i od kilku dni widnieje jeden i ten sam komunikat.

Można w nim przeczytać m.in., że są prowadzone intensywne prace nad pakietem rozwiązań dla rolników służącym łagodzeniu skutków powodzi.

powódź 2