Taki wniosek nasuwa się po rozmowach z rolnikami z różnych regionów kraju, którzy od miesięcy walczą o odzyskanie należności za sprzedany towar. O grupie oszustów podających się za rolników opowiedział nam jako pierwszy Damian Kacprzak, prezes spółdzielni producentów trzody chlewnej Sochaczew, która latem zeszłego roku sprzedała dwom na pozór "zwykłym" rolnikom swoje warchlaki.
PRZEKRĘT "NA ROLNIKA"
– Zawsze dokładnie sprawdzam odbiorców na wszelkie dostępne sposoby, szczególnie tych nowych. Jednak były żniwa, a wtedy każdy dzień jest za krótki. Czas naglił, w polu czekała praca, a w chlewni dorastały prosiaki – opowiada Damian Kacprzak. – To chyba główny powód tego, że znalazłem się w takiej sytuacji. 26 lipca z ofertą zakupu warchlaków zadzwonił nieznany mi wcześniej Kazimierz B. z gminy Nowe Miasto nad Pilicą. Przystał na moją cenę, termin płatności i warunki odbioru. Wziął ode mnie 169 sztuk na fakturę z odroczoną na 14 dni płatnością. 1 sierpnia, a więc nim minął termin płatności przy poprzedniej umowie, odebrałem następny telefon od zainteresowanego kupca, Roberta K. z gminy Niechanowo w Wielkopolsce. On również się nie targował i wziął 320 sztuk.
– Należności jednak ani od jednego, ani od drugiego się nie doczekałem – przyznaje nasz rozmówca. – Gdy minął umówiony termin, a przelewu nie otrzymałem, zacząłem sprawdzać moich nierzetelnych kontrahentów i wszystko było jasne. Okazało się, że lista ich wierzycieli jest bardzo długa, a oficjalnie są bankrutami. Jeden z nich telefonów ode mnie nie odbierał w ogóle, drugi zaś odbierał, ale wciąż tylko przeciągał termin zapłaty. W końcu do pierwszego z nich pojechałem, ale Kazimierz B., którego zastałem w gospodarstwie, okazał się zupełnie inną osobą niż ta, z którą zawarłem umowę. Moim klientem w rzeczywistości był jego syn Michał, który podszywał się pod ojca. Moich warchlaków tam, oczywiście, nie było.
– Podobnie było w przypadku Roberta K. – kontynuuje nasz rozmówca. – Przy pierwszym spotkaniu obiecywał, że szybko spłaci zadłużenie, przy drugiej wizycie zastaliśmy jedynie zamkniętą bramę, mimo że domownicy byli w środku. Od sąsiadów dowiedziałem się, że tacy jak ja przyjeżdżają tu po swoje pieniądze co tydzień i odchodzą z kwitkiem. Tak samo jak policja i komornicy... W obu przypadkach zmuszony zostałem, by dochodzić swoich roszczeń w sądzie. Od umów sprzedaży musiałem odprowadzić podatek, mimo że pieniędzy nie dostałem. Musiałem wynająć prawnika i detektywa, by móc walczyć o zwrot należności. Sprawa się przeciąga, ja tylko ponoszę kolejne koszty, a oszuści wciąż są bezkarni. Ci hochsztaplerzy nadal są mi winni ponad 120 tys. zł plus koszty sądowe.
W przypadku Roberta K. jestem już wpisany do księgi wieczystej, mam prawomocny nakaz płatniczy, ale kolejka wierzycieli wciąż się powiększa. W przypadku drugiego odbiorcy czekam na rozstrzygnięcie.
LISTA POKRZYWDZONYCH
Prywatne śledztwo rolnika spod Sochaczewa przyniosło szereg bulwersujących ustaleń i to główny powód, dla którego Damiana Kacprzak zwrócił się do naszej redakcji.
– Dowiedziałem się, że Kazimierz B. i Robert K. prawdopodobnie się znają i wymieniają informacjami o możliwościach oszukiwania kolejnych rolników i firm. Schemat działania jest zawsze taki sam:...