Jak informuje Polsat News, 54-letni Hiszpan zmarł po ugryzieniu azjatyckiego szerszenia. Ofiara to pszczelarz z miejscowości Villestro w Galicji, w północno-zachodniej Hiszpanii. Mężczyzna został ukąszony, gdy pracował w pasiece.

Szerszeń ukąsił go w czoło i pszczelarz stracił przytomność. Leżącego przy jednym uli mężczyzny znalazł znajomy, który przyjechał w odwiedziny. Na pomoc dla poszkodowanego było już jednak za późno. Przybyli na miejsce ratownicy stwierdzili zgon mężczyzny.

Szerszenie azjatyckie są dużo większe od europejskich pobratymców. Nazywane są szerszeniami - gigantami lub morderczymi szerszeniami. W Azji skąd pochodzą pasterze mówią o nich "mordercy jaków". Jad tych owadów jest groźny nawet dla zdrowego dorosłego człowieka. Zawiera bowiem toksynę, która zabija czerwone krwinki w organizmie człowieka, wywołuje niewydolność nerek i w efekcie śmierć. Jad szerszeni-gigantów można porównać do jadu żmii. 

Owady te osiągają 5 cm długości, a ich skrzydła rozpiętość 8 cm. Odżywiają się innymi owadami, takimi jak: modliszki, osy, a przede wszystkim pszczoły. Jeden szerszeń-gigant może w ciągu minuty zagryźć 40 pszczół miodnych. Potrafią w małej grupie zaatakować cały ul  i zabić cały rój pszczół. Zwłokami pszczół karmią potem własne młode.

Zmarły w Hiszpanii pszczelarz to pierwsza ofiara szerszenia-mordercy w tym kraju, ale nie pierwsza w Europie. Zgony ludzi po ukąszeniu szerszenia zanotowano także we Francji, a same owady widziano również w Portugalii, Belgii, Włoszech, Niemczech i w Wielkiej Brytanii. Niedawno szerszenie azjatyckie dotarły również do USA i Kanady.

W krajach azjatyckich mordercze szerszenie zabijają po kilkadziesiąt osób rocznie, a setki długo dochodzą do zdrowia w szpitalach.