Jak informuje portal Wirtualna Polska, do zatrucia owadów doszło 19 września br. Gdy pszczoły zaczęły wracać do uli po codziennych oblotach, właściciel zauważył ich dziwne zachowanie. Pszczoły nie wlatywały do środka, ale siadały na ścianach, poruszały się bezwładnie, po czym spadały na ziemię. Pod ulami przybywało martwych owadów, leżących z rozłożonymi skrzydełkami na grzbietach. Tysiące martwych pszczół leżało również na dnie uli.

Właściciel pasieki oszacował, że zginęło około 2,5 mln owadów. Niewiele pszczół przeżyło. Katastrofa ta nie wydarzyła się w klasycznej pasiece, nastawionej na produkcję miodu, ale pasiece hodowlanej, która zaopatrywała innych pszczelarzy. Straty to blisko 100 tys. zł.

Poszkodowany pszczelarz szybko objechał okolicę, by zorientować się, czy dokonywano na polach oprysków, ale winnego nie znalazł. Żadna inna pasieka w okolicy również nie ucierpiała. O zdarzeniu powiadomił więc Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Urząd Gminy, Powiatową Inspekcję Weterynaryjną, Wojewódzki Związek Pszczelarski w Rzeszowie, oraz Policję.

Przeprowadzone badania potwierdziły, że pszczoły umarły na skutek ostrego zatrucia. Trwa dochodzenie, w jakich okolicznościach doszło do otrucia owadów.