PRZEGLĄD PRASY: Uprawy w rejonie Magnuszewie, Magnuszowiczek, Rzędziwojowic i innych okolicznych wsi od dwóch tygodni są żerowiskiem dzikich gęsi. Wystarczy jeden dzień, by z pola wydziobały połowę jesiennego zasiewu. - Jak wylądowały na jednym z pól koło naszej wsi, to od razu zrobiło się czarno, tak ich było dużo - mówi Maria Wach, sołtys Magnuszowic.

Gęsi wyskubują z ziemi wszystko, co się na polu zieleni. Są głodne po długim locie z południa Europy na północne tereny lęgowe. Żerowiska wybierają w okolicach zbiorników wodnych. Tych nie brakuje w gminie Niemodlin.

- Gdyby ziemia była zmrożoną wówczas straty nie byłyby tak dotkliwe - mówi Janusz Korzanowski, rolnik z Magnuszowiczek. - Lecz teraz czynią spustoszenie. Skubiąc zielone pędy wyrywają roślinę z ziemi razem z korzeniami.

Problemem są też odchody pozostawione przez gęsi na polu. Tworzą błotną zawiesinę azotu i potas, których stężenie jest tak duże, że dosłownie wypala wszelkie życie biologiczne w wierzchniej warstwie gleby. Pole zamienia się w klepisko.

Widok dzikich gęsi cieszy ornitologów. Rolnikom spędza jednak sen z powiek. Wystarczy jeden dzień, by kilka tysięcy tych ptaków zniszczyło połowę pola obsianego pszenicą ozimą.
- W niedzielę objechałem uprawy i tam, gdzie żerowały gęsi, połowa zasiewu jest zniszczona - mówi Janusz Korzanowski.

- Jeśli rolnicy wystąpią do samorządu z wnioskiem o pomoc w uzyskaniu odszkodowań, to postaramy się ich wesprzeć -powiedział Mirosław Stankiewicz, burmistrz Niemodlina. - Zwrócimy się do myśliwych, by systematycznie płoszyli gęsi z pól, bo w tym okresie nie można do nich strzelać.

Źródło: Nowa Trybuna Opolska