Nowa wspólna polityka rolna na lata 2007-2013 została już w zasadzie przyjęta. Rolnicy będą mogli korzystać ze znacznie większej ilości pieniędzy niż dotychczas. Na siedem lat jest już na pewno przeznaczone 15,6 mld euro na dopłaty bezpośrednie i 11,7 mld euro na Program Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW). To są pieniądze tylko z budżetu unijnego, które będą zwiększone w ramach dofinansowania krajowego. Te środki dobrze wykorzystane pozwolą zmienić polską wieś. Aby jednak tak się stało, rolnicy powinni już dzisiaj wiedzieć, jakie warunki muszą spełnić, aby mieć dostęp do tych pieniędzy. Tymczasem, na pół roku przed rozpoczęciem nowej polityki rolnej, nie wiadomo, na co mogą liczyć polscy rolnicy. Wiedzą wprawdzie, ile będzie pieniędzy przez najbliższe siedem lat, ale nie orientują się, na jakich warunkach będą mogli z nich skorzystać. Nie jest to dla nich obojętne, gdyż wiąże się niemałymi nakładami finansowymi.

Marek Zagórski, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi, powiedział na seminarium podsumowującym dwa lata akcesji, zorganizowanym przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, że nasz rząd będzie zabiegał o złagodzenie niektórych warunków związanych z pozyskiwaniem unijnych pieniędzy. Głównie dlatego, że skończył się dla nas okres ochronny i teraz Komisja Europejska będzie bardziej wnikliwie kontrolować, jak wydajemy unijne pieniądze. W nowej polityce rolnej przewidziano, na przykład, że od roku 2009 polscy rolnicy będą mogli otrzymywać dopłaty bezpośrednie tylko wtedy, gdy spełnią warunek tak zwanej wzajemnej zależności (w unijnym nazewnictwie – cross compliance), czyli spełnienia minimalnych standardów w zakresie ochrony środowiska, zwierząt i konsumentów.

Spełnienie wszystkich tych warunków może być dla naszych rolników, w tak krótkim czasie, wręcz niemożliwe. Dlatego nasze ministerstwo rolnictwa zabiega o zmniejszenie obciążeń związanych z dopłatami bezpośrednimi dla polskich rolników. Tłumaczy to, słusznie, nierównymi warunkami dostępu do pieniędzy.

Polscy rolnicy jeszcze przez siedem lat będą otrzymywać mniejsze dopłaty niż rolnicy z 15 krajów UE, dlatego nie ma podstaw do tego, aby już dzisiaj wymagać od nich tyle samo, co od rolników z krajów piętnastki. Proporcjonalnie tyle wymagań, ile pieniędzy – mówi obrazowo wiceminister Marek Zagórski. I pyta, dlaczego koszty dostosowania mają być takie same, gdy płatności będą mniejsze jeszcze przez wiele lat.

Nasze ministerstwo rolnictwa będzie również zabiegać o uproszczenie procedur, związanych z pozyskiwaniem pieniędzy unijnych. To także ogranicza do nich dostęp rolnikom. Dobrze by było, aby przy tej okazji kierownictwo ministerstwa przyjrzało się pracy polskich lekarzy weterynarii, którzy żądają przestrzegania tak surowych norm, że zniechęcają one rolników i przedsiębiorców do rozwijania lokalnego przetwarzania produktów zwierzęcych. Gdy rozmawia się z rolnikami i podaje argument, że przecież prawo unijne mówi jasno, co wolno, a czego nie wolno, odpowiadają, że to tak może widać z Warszawy, ale w „terenie” lekarz weterynarii decyduje o wszystkim. Co się kryje za tymi „decyzjami”, pozostawiamy do rozważenia ministerstwu rolnictwa.

Wszystkie te sprawy trzeba jak najszybciej uporządkować, aby od początku 2007 r. rolnicy wiedzieli, jakie warunki muszą spełnić, aby móc liczyć na unijne środki finansowe. Wiadomo że w najbliższym czasie ma się ukazać specjalne wydawnictwo Krajowego Centrum Doradztwa Rolniczego, zawierające wszystkie wymagania związane z pozyskiwaniem pieniędzy w latach 2007-2013. Czy będzie ono aktualne, gdy Komisja Europejska zgodzi się na złagodzenie tych wymagań, o co zabiega polskie ministerstwo rolnictwa?

Odpowiedź na to pytanie rolnicy muszą otrzymać jak najszybciej. Od niej bowiem zależeć będą decyzje finansowe i gospodarcze polskich rolników.        
                 

Źródło "Farmer" 12/2006