Kilku, a nawet kilkunastocentymetrowa warstwa śniegu nie wpłynie negatywnie na stan roślin. Puszysty śnieg przepuszcza wystarczającą ilość powietrza. Gorzej może być za kilka dni, gdy stopnieje. Mimo że ziemia już rozmiękła, nie będzie w stanie szybko wchłonąć całej wody, jaka powstanie z topniejącego śniegu. Zatrzyma się ona w zagłębieniach terenu, podtapiając część upraw. Wystarczy kilkudniowe zalanie ich wodą, aby rośliny zginęły z braku powietrza. Aby je uratować, trzeba odprowadzić wodę do rowu lub na nieobsiane pole. Szpadel jest w tej sytuacji niezastąpionym partnerem.

Najgorsza sytuacja jest na Podlasiu i w rejonach południowo-wschodnich. – U nas akurat wody nie ma dużo na polu, ale jest błoto. Szybko w pole się nie wejdzie – mówi Paweł Galant z miejscowości Konopne koło Hrubieszowa. Najwięcej wody gromadzi się na niżej położonych łąkach i pastwiskach. Tam tworzą się często prawdziwe jeziora.

We wtorek w okolicach Łomży opady mokrego śniegu pozbawiły prądu ok. 8 tys. gospodarstw. Pod ciężarem białego "puchu" łamały się gałęzie, które zrywały linie energetyczne.

Trochę lepiej jest w centralnej Polsce. Mimo, że śniegu na polach sporo, rolnicy nie narzekają na nadmiar wody. – Jak na tę porę, sytuacja wygląda podobnie jak w ubiegłym roku. Aby słońce wyszło, to rozpoczniemy siew. Nawozy na oziminy rozsieliśmy już w ubiegłym tygodniu – tłumaczy Konrad Pewniak, współwłaściciel 400-hektarowego gospodarstwa.

 Autor: K.Hołownia

źródło: farmer.pl