Rozporządzenie wprowadzające zakaz przywozu do 30 czerwca br. określonych produktów pochodzących lub przywożonych z terytorium Ukrainy na terytorium Polski - m.in. zboża, cukru, owoców i warzyw weszło w życie 15 kwietnia. Zapytaliśmy ministra Roberta Telusa, czy w związku z tym korytarze solidarnościowe zostają zawieszone?
Jeżeli mówimy o zakazie, to jest to zakaz całkowity dotyczący produktów, które wjeżdżają do Polski i mają tu zostać, jak również dotyczy on tranzytu ze względu na prawo unijne, które jest nieprecyzyjne - wyjaśnił.
Jak podkreślił minister, nie ma pewności, że towary przejeżdżające przez Polskę tranzytem, oznakowane jako T1, faktycznie trafią dalej, a nie pozostaną w kraju. Te produkty w dużej mierze pozostawały w Polsce. Minister przyznał, że zamknięcie granic jest nie tylko pomocą polskim rolnikom, lecz także wyraźnym sygnałem wysyłanym Unii Europejskiej, by zareagowała w tej kwestii. Jest to bowiem problem nie tylko Polski i krajów frontowych, lecz także innych krajów europejskich.
- Wobec tych produktów, które wjeżdżają, nie ma gwarancji, że jadą w głąb Europy lub następnie do krajów trzecich. Wiele z nich pozostawało w krajach frontowych. I tu potrzeba jest zmian przepisów unijnych i stworzenia takich narzędzi, by koszty pomocy unijnej, a Polska niezaprzeczalnie chce pomagać Ukrainie, ponosiły wszystkie kraje unijne, a nie tylko te frontowe – wyjaśnił szef resortu.
Istnieje także obawa rolników, że towary, które dotychczas wjeżdżały do UE przez Polskę, Słowację lub Węgry, dalej będą do nas trafiać, tyle że przez kraje członkowskie, które dotychczas nie wprowadziły zakazu importu towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. Minister Telus sprawę widzi następująco:
Inne kraje, takie jak Węgry czy Słowacja, biorą z nas przykład. Wszystkie kraje frontowe mają te sam problem i myślę, że wszystkie one zareagują. Powinna być to szybka reakcja. Wiem, jak UE działa powoli, ale mam nadzieję, że to będzie parę dni, a nie parę miesięcy - zaznaczył Telus.
Szef resortu rolnictwa podkreślał, że całej tej sytuacji nie jest winna Ukraina, tylko agresor, czyli Putin oraz Unia Europejska, która nie daje odpowiednich narzędzi do stabilizowania krajowego rynku. Choć, jak zastrzega, nie chce zrzucać winy na Unię Europejską, a jedynie zaapelować do unijnych przedstawicieli. - Tym drastycznym ruchem (zamknięciem granic – przyp. red.) w jakiś sposób chcemy zmobilizować UE - zaznacza.

Czytaj więcej
Afera zbożowa. Co z dopłatami do zbóż i embargiem?Handel z Ukrainą. Co dalej?
W Polsce jest wielu przedsiębiorców, którzy na stałe współpracują z ukraińskimi partnerami. Wprowadzony zakaz będzie obowiązywał także ich. Minister wyjaśnił, że jeśli handel dotyczy produktów, które zostały wymienione w rozporządzeniu, to nie ma możliwości wwożenia żadnych produktów z tej listy do 30 czerwca. Niemniej kwestie handlu należą do wyłącznych kompetencji Unii Europejskiej. Czy Polskę czekają konsekwencję w związku z zakazem importu niektórych produktów z Ukrainy?
Myślę, że obydwu stronom zależy na rozwiązaniu tego problemu. Jeżeli UE nie będzie chciała z nami współpracować, to znajdziemy rozwiązanie z Ukrainą. Strona ukraińska szczerze z nami rozmawia i rozumie ten problem. Nikt nie chce psuć tak dobrych relacji, jakie teraz mamy - powiedział minister.
Przypomnijmy, Komisarz Wojciechowski przestrzegał przed tak drastycznymi działaniami, jak zamknięcie granicy, twierdząc, że stop dla importu może oznaczać także stop dla eksportu polskich produktów. Podobnego zdania jest wielu ekspertów branży rolnej: embargo może nas narazić na utratę konkurencyjności rynkowej szczególnie na rynkach eksportowych.
Spotkałem się z firmami eksportującymi zboże z Polski i oni powiedzieli jedno: oni mają możliwości eksportu większej ilości zboża, nawet więcej niż mają zakontraktowane, ale jest potrzeba, by zachęcić rolników, by im to zboże sprzedali. Cena była za niska i rolnicy nie chcieli wyzbywać się zboża. Ta dopłata, którą zaproponowaliśmy w sobotę ma zachęcić rolników do sprzedaży. Jeżeli się rolnikowi nie opłacało, to on czekał. Mam nadzieję, że te rozwiązania, które chcemy wprowadzić zadziałają i rolnicy to zboże zaczną sprzedawać i opróżnią magazyny - tłumaczył Telus.
Minister dodał także, że sprawa ceł i zablokowania granicy czy wprowadzenia tych narzędzi, o których mówił, jest po stronie komisarza ds. handlu, nie rolnictwa. - Komisarz Wojciechowski nas w tej sprawie wspiera, ale niestety pojawia się wiele dezinformacji, fake newsów one są sterowane przez Moskwę - stwierdził.
Dopłaty do zbóż. Jak będą wyglądać?
Resort rolnictwa pracuje obecnie nad rozwiązaniami, które będą zgodne z prawem unijnym. Minister zaznaczył, że nie ma możliwości, by były to dopłaty bezpośrednio do tony pszenicy, jedynie do hektara. - Należy szukać rozwiązania, które będzie najsprawiedliwsze, a jednocześnie przyniesie spodziewany efekt, o którym mówiłem wcześniej – powiedział Telus.
Jeśli chodzi o dopłaty do nawozów, to pracujemy nad tym, żeby był to system bardzo podobny do tego zeszłorocznego, także tutaj myślę wiele się nie zmieni. Jeśli chodzi o zwrot akcyzy za paliwo, to UE zgadza się na dopłatę 1,46 zł/l, ale my chcemy wystąpić do Unii o zgodę na dopłatę w wysokości 2 zł, o czym poinformował premier - dodał.
Na pytanie, skąd rząd weźmie pieniądze na te wszystkie dopłaty minister odpowiedział krótko: Będziemy szukać tych pieniędzy, mimo że jest to trudna sytuacja, to nie są obietnice bez pokrycia.
Ile faktycznie napłynęło zboża do Polski i innych produktów rolno-spożywczych?
- Z danych, które mam na biurku wynika, że do tej pory wpłynęło ponad 3 mln ton zboża. To nie są dokładne dane, ale w tych granicach wpłynęło i część z tego pozostała na polskim rynku – odpowiada minister i zaznacza, że poprzedni sezon był bardzo udany: te dwa czynniki spowodowały, że dziś mówimy o przepełnieniu na polskim rynku zbóż.
Tymczasem, jeśli chodzi o dane to pojawiają się także informacje mówiące o tym, że do kraju wpłynęło nawet 7 mln ton zbóż. Minister te rozbieżności tłumaczy tym, że mogą to być fake newsy.
Spotkanie w porcie uświadomiło mi, że nie ma problemu z przepustowością portów. Skoro niedawno przeładowały 17 mln ton węgla, to w drugą stronę, mogą przeładować 4 mln ton zboża. Nie ma problemu ani na torach, ani w portach. Największym problemem jest to, że musimy zachęcić rolników, żeby sprzedali zboża – mówi Robert Telus.
Decyzja o zatrzymaniu importu ma wpłynąć na działania UE. Minister jednak twierdzi, że nie chodzi tu w zamyślę o przywrócenie ceł, ale stronie polskiej zależałoby na pewnych narzędziach, które spowodują, że ten towar z Ukrainy pojedzie dalej w głąb Europy.
Nie może być tak, że ani Niemcy, ani Francja nie ponoszą kosztów pomocy Ukrainy, a ma to robić np. Polska. Zależy nam na wspólnym wypracowaniu tych mechanizmów - mówił.
Embargo wprowadzone jest do końca czerwca. Rolnicy obawiają się jednak, że wcześniejsze żniwa w Ukrainie spowodują ponowny zalew polskiego rynku zbożem już w lipcu. - Bardzo bym chciał, żebyśmy te przepisy i narzędzia wprowadzili jak najszybciej z Unią Europejską lub z Ukrainą, tak by nasi rolnicy byli pewni, że te produkty już nie zakłócą rynku.
Protesty rolników, polityczna hucpa i obietnice
Minister pytany był o falę protestów, która od początku roku nasila się w kraju.
Rozmawiam z prawdziwymi rolnikami, także tymi protestującymi, którzy nie robią politycznej hucpy, nie próbują na tym zbić kapitału politycznego i te rozmowy są inaczej prowadzone. Jeśli ktoś próbuje na tragedii rolników coś ugrać, to myślę, że wcześniej czy później rolnicy wystawią za to ocenę. Obserwowałem Twittera w sobotę, po ogłoszeniu naszej decyzji i dziwiłem się, że ludzie, którzy mają wysokie funkcje, którzy prowadza ugrupowania oni piszą takie bzdury, które są fake newsami. Ale ja nie chcę odpisywać, wchodzić na ten poziom - zaznacza.
Minister przyznał, że rozumiem protestujących wciąż rolników, bo na razie dostali same zapowiedzi. - Mam nadzieję, że jak zobaczą efekty, to przestaną protestować - stwierdził i zaznaczył, że to nie protestujący wymusili na rządzących działania, jak niektórzy twierdzą.
Mam wieli szacunek do protestujących, ale tak naprawdę zależy mi, żeby pomóc polskiemu rolnikowi - powiedział minister Telus.
Komentarze