Wyobraźmy sobie, że z kieszeni wyciągamy komórkę, wskazujemy swoją lokalizację i zamawiamy dla przykładu koszenie łąki albo zasianie pola. Być może w Polsce ten biznes nie cieszyłby się aż tak dużym zainteresowaniem jak w krajach dużo mniej rozwiniętych. W Indiach, choć działa od miesiąca mówią o nim wszyscy i nie tylko tam. O rolniczym uberze piszą już media na całym świecie. Już teraz można stwierdzić, że pomysł na biznes okazał się trafiony, bo oferowane usługi, cieszą się ogromnym powodzeniem.
Jak działa rolniczy uber?
Wystarczy wgrać w telefonie komórkowym typu smartfon aplikację, wybrać usługę i cierpliwie czekać na przyjazd maszyny. Póki co, jeszcze cierpliwie, bo pomysłodawcy z firmy Mahindra mają do dyspozycji flotę liczącą kilkadziesiąt maszyn. Ich liczba sukcesywnie zwiększa się każdego dnia. Przyłączają się do niej prywatni rolnicy, którzy są dołączani do aplikacji po uprzednim podpisaniu umowy. Gwarantują w niej, że będą przekazywali firmie każdorazowo 10 procent zarobku.
W Indiach większość producentów rolnych nie posiada sprzętu. Dla zobrazowania sytuacji podamy, że ciągnik w tym rejonie kosztuje około 12 tysięcy złotych, podczas gdy średni dochód rolnika na miesiąc wynosi tam około 700 złotych. Ile zatem kosztuje usługa talerzowania w uberze? Od 23 do 40 złotych. Niestety system natrafia na spore problemy. Ponad 90 procent obszarów wiejskich Indii nie ma dostępu do internetu, dlatego firma szybko uruchomiła infolinię, przez którą przyjmowanych jest większość zgłoszeń. Na razie usługa dostępna jest wyłącznie w stanie Karnataka, znajdującym się na południu kraju. Pomysłodawcy zadowoleni tak ogromnym sukcesem usługi, zamierzają wprowadzić ją w pozostałych rejonach Indii. Czy taki projekt miałby szansę sprawdzić się w Polsce? Ciekawi jesteśmy Państwa zdania.
Więcej szczegółów TU.
Komentarze