Ukraina jest dużym krajem, aktywne działania wojenne objęły tylko około 20-25% jej terytorium. Ale ci ludzie, którzy żyli pod ostrzałem lub na okupowanych przez Rosjan terenach, widzieli wiele. Prawie 10 milionów ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Część z nich postanowiło wrócić, ale sytuacja wciąż daleka jest od normalizacji.
Z drugiej strony może to zabrzmieć dziwnie, ale Ukraińcy, w tym rolnicy, są już przyzwyczajeni do wojny. Minęły prawie trzy miesiące, odkąd zaznajomiliśmy się z ostrzeżeniami o nalotach, odgłosami wystrzałów armatnich i przyzwyczailiśmy się do szybko latających samolotów na niebie. Musimy nauczyć się żyć w nowych warunkach.
Dotyczy to również rolników. Nie tak dawno martwili się o zupełnie inne sprawy. Jak pszenica przetrwa zimę, czy wiosną będzie padać deszcz, czy ma sens kupować nową maszynę rolniczą i jak sprzedać plony po wyższej cenie? Teraz rolnicy muszą przede wszystkim pomyśleć o tym, jak przetrwać i pomóc przetrwać innym.
Ukraińskie rolnictwo wielkoobszarowe
Faktem jest, że w przeciwieństwie do Polski rolnictwo na Ukrainie opiera się na dość dużych firmach rolnych - od 2000 do 10 000 hektarów. Każda taka firma znajduje się w jednej lub kilku wsiach i jest głównym pracodawcą w regionie. Wielu rolników utrzymuje się z tego, że otrzymują od właściciela pensję, a także czynsz za swoją ziemię o powierzchni kilku hektarów. Jeśli gospodarz nie będzie mógł prowadzić swojej działalności, wielu rolników zostanie bez pieniędzy.
Właściciele ziemscy wspierają infrastrukturę i oświatę
Ponadto każdy właściciel gospodarstwa wielkoobszarowego jest zmuszony do zabezpieczenia najważniejszych potrzeb społecznych, na które państwo nie ma pieniędzy. Remonty w szkołach i przedszkolach, wsparcie finansowe ambulatoriów, asfaltowanie dróg, pomoc w opłacaniu leczenia – to często ich dobrowolny wkład w rozwój lokalnej społeczności, dlatego tak wiele zależy od powodzenia ich działalności.
Według informacji podanej przez Ukrainian Grain Association 23 maja w Ukrainie zasiano prawie 11 mln ha zbóż jarych i roślin oleistych, czyli prawie 71% powierzchni zasiewów z 2021 r. Cel na wiosnę tego roku to 11,45 mln ha, czyli mniej o 3,5-4 mln ha niż w poprzednim roku. Oznacza to, że około jedna trzecia wszystkich pól pozostała nieobsiana. Powodem tego jest okupacja, walki czy brak środków produkcji, w tym materiału siewnego, do pracy.
Na początku wojny rolnicy w okupowanych regionach próbowali wbrew wszelkim przeciwnościom obsiać swoje pola. Częściowo im się to udało, ale czy będą w stanie zebrać lub uratować plony? Czas pokaże. Wiele kombajnów zostało spalonych lub wywiezionych przez okupantów do Rosji. Zapasy zboża, nawozów i paliwa zostały zniszczone lub skradzione. Nawet praca na terenach okupowanych jest niebezpieczna, bowiem rosyjscy żołnierze mogą zabić osobę idącą ulicą lub pracującą w polu.
Rolnictwo na terenach okupowanych: danina dla Rosji
W regionach bliższych Krymu okupanci wprowadzają nowy schemat „współpracy”. Rolnik może pracować, ale musi oddać od 30 do 70% swoich plonów. Choć myślę, myślę, że w końcu nie zawahają się i wezmą wszystko.
Według różnych szacunków Rosjanie ukradli od 500 000 do 600 000 zbóż z ukraińskich elewatorów. Teraz próbują sprzedawać to zboże w Syrii i innych krajach, a także eksportować je do Rosji. Najciekawsze jest to, że nawet tego nie ukrywają. Okupanci uważają, że wszystko, co zostało skradzione, jest ich legalną własnością.
Niewiele lepiej sytuacja wygląda na terenach wyzwolonych od najeźdźców. Wielu rolników pozostało bez sprzętu i zasobów. Dodatkowo, aby zasiać zboże, muszą poczekać na odminowanie pola. Każde wyjście w pole, do lasu jest śmiertelnie niebezpieczne. Ziemia pęcznieje od min. Obawiam się, że znajdziemy je jeszcze przez wiele lat.
Rolnicy wspierają ukraińskie wojsko
Jednak gospodarstwa oddalone od strefy działań wojennych potrafiły stanąć na nogach; jest im bardzo ciężko, gdyż brakuje paliwa, części zamiennych, mało jest także nawozów i pestycydów. Co więcej mają teraz bardzo mało pieniędzy z powodu braku możliwości sprzedaży zboża. Mimo to aktywnie pomagają ukraińskiej armii. Kupują wszystko, co niezbędne dla żołnierzy, oddają ciężarówki dla wojska, dają żywność wysiedlonym. Prawie każdy rolnik w Ukrainie ofiarował wszystko, co mógł, aby chronić kraj.
Zbiory pszenicy w normie
Rozmawiałem z wieloma rolnikami z różnych regionów Ukrainy. Prawie wszyscy twierdzą, że w tym roku zbiory pszenicy ozimej i rzepaku będą normalne. Warunki pogodowe wciąż zapowiadają zbiory wiosennych upraw na podobnym poziomie niż w latach ubiegłych. Jednak oszczędzanie na nawozach i pestycydach, a także zbyt późne sadzenie, mogą negatywnie wpłynąć na zbiory roślin jarych.
Sabotażyści podpalają pola pszenicy
Teraz najważniejsze są trzy kwestie. Pierwszą z nich jest ochrona dojrzałej pszenicy przed podpaleniem sabotażystów; drugą - znalezienie paliwa, aby szybko ją zebrać, zaś trzecią jest znalezienie okazji do sprzedaży przynajmniej części plonu. W końcu wielu rolników ma obecnie w magazynach kilka tysięcy ton słonecznika, kukurydzy i pszenicy. Kiedy zaczną zbierać nowe plony, zaczną się bardzo poważne problemy z magazynowaniem tegorocznych zbiorów. I ostatnia kwestia: ciągły brak pieniędzy i problemy ze sprzedażą plonów.
Na zakończenie wspomnę to, o czym pisałem na początku. Pierwszy szok minął, a Ukraińcom, w tym rolnikom, udało się przystosować do nowej rzeczywistości. Ta wojna może trwać jeszcze długo, ale nie mamy innego wyjścia niż opór i wewnętrzna mobilizacja. Będziemy uprawiać zboże i walczyć, aż wróg zniknie z naszej ziemi.
Komentarze